Bilauta... ^^ - 16-01-13 21:00:38

Hej! Na początek chciałam powiedzieć, że to moja pierwsza długa książka, więc nie oczekujcie zbyt wiele, choć w głębi duszy mam nadzieję, że wam się spodoba ;D

Na początek wstawiam prolog, potem pojawią się kolejne rozdziały ;D

Miłej lektury! ;*


PROLOG

Obudziła się w środku nocy. Przez otwarte okno prześwitywała biała smuga, światło księżyca. Dziewczyna westchnęła i podniosła się na łóżku. Jej błękitne oczy omiotły pokój i zatrzymały się na kluczu, pozostawionym na stole. Tak. W tej chwili potrzebowała właśnie tego.
Wstała. Nie musiała patrzeć, by znać drogę. Szczupła dłoń o długich palcach zwinnie i zdecydowanie uchwyciła klucz. Nawet w całkowitej ciemności, zgrabne nogi dziewczyny pewnie stąpały po zimnych i śliskich panelach na podłodze. Dotarła do okna. Uchyliła lekko zasłonę. Za oknem śnieg padał wolno i jakby z niechceniem. „Idą święta.” Pomyślała. „Chociaż śnieg będzie na miejscu”. Z kolejnym głuchym westchnieniem,  wsunęła małe stopy w wygodne papucie, jakby przygotowane na jej nocną wyprawę. Wsunęła klucz w zamek i delikatnie obróciła w prawo. Klik. Zamek ustąpił.
To nie była jej pierwsza taka wyprawa. Znudzona szarą codziennością, późną nocą zapadała w kolorowy, pełen wrażeń sen. Po krótkiej chwili drzemki zawsze musiała ocknąć się i poczuć straszliwą chęć wyjścia na świeże powietrze. Nie zważając na to, czy na polu pada śnieg, czy może deszcz, uparcie wkładała miękkie pantofle i brała w rękę klucz. Podchodziła do okna i wyglądała przez nie. Wreszcie otwierając drzwi na balkon sięgała po jej ulubiony szary, włóczkowy sweter. Gdy zdejmowała go z wieszaka na prawo od okna, stanowczym szarpnięciem otwierała drzwi.
Na balkon.
Balkon był jej ostoją. Kochała go całym sercem. On był jej najlepszym przyjacielem. Myśląc o wszystkim co miało miejsce w jej życiu, wodziła palcem po drewnianej barierce. Wracała pamięcią do wspomnień. Tych złych, jak i również tych wartych zapamiętania. W nocy miała trzeźwy umysł. Nie musiała udawać przed ludźmi, że jest dobrze. A dobrze nie było. A na pewno nie tym razem.
Tej nocy śnieg padał powoli i dostojnie. Było zimno. Ale chłód jeszcze nigdy nie był powodem, dla którego rezygnowała z chwili wyłącznie dla siebie. Zawinęła się w ciepły i miękki sweter. On zawsze pachniał czymś, o czym miała jedynie blade wspomnienie. On pachniał tym, czego jeszcze nigdy nie doświadczyła. Pachniał miłością.
Doszła na skraj balkonu. Tak jak zawsze, oparła się o balustradę i spojrzała w niebo. Gwiazdy, co prawda, były piękne, zawsze tak uważała. Ale nie były tym, co dawało jej wytchnienie od męczącej codzienności. Właściwie na tym ponurym świecie nie było nic, co byłoby prawdziwą, stałą i niezmienną ostoją
Więc zaczęła marzyć. Od dziecka, wszystko, czego pragnęła, odbywało się w jej marzeniach. Marzyła, o to dawało jej siłę na następne jutro. Nawet jeśli te sny się nie spełniały. Dopatrywała się zmyślonych szczegółów w życiu codziennym. To było całkiem dobrą metodą. Aż do czasu.
Co tu dużo mówić. Była zakochana. Ale była to jej pierwsza, prawdziwa i szczera, dojrzała miłość. Gdyby tylko ograniczała się do jednej osoby…
Zaczynało doskwierać jej zimno, ale postanowiła, że nie zwróci na to uwagi. Przecież nawet jeszcze nie doszła do sedna sprawy.
Kochała dwóch. Dwóch naraz, a jednak osobno. Jej serce tak bardzo pragnęło miłości, że wybrało sobie aż dwóch.
Pierwszy był jej rówieśnikiem. Miał tyle samo lat, co ona. Nie był najprzystojniejszym chłopcem w szkole. Przeciwnie. Był po prostu zwyczajny. Ale właśnie to ją urzekło. Miał piękne oczy. Błękitne, tak błękitne jak południowe morze z jasnymi prześwitami na dnie. Brązowawe włosy. Nie za krótkie, nie za długie. Był zabawny, inteligentny, trochę nieokrzesany, ale w tym całym bałaganie także szalenie odpowiedzialny i pokorny. Nie nadmiar, czy brak jakiejś cechy, po prostu obie naraz.
Drugi zaczynał liceum. Miał tak piękne zielone oczy. Kiedy się uśmiechał, błyszczały jak tafla jeziora podczas pełni księżyca. Nie mogła darować sobie tego porównania. Pełne usta i te włosy… Włosy stworzone tylko po to, aby w trakcie namiętnego pocałunku przeczesać je rękoma…
Bardzo była od tej miłości uzależniona. Choć miała dopiero swoje 15 lat.
Tacy oni właśnie byli. Obu znała osobiście. Z pierwszym mogła rozmawiać do woli, gdyż chodzili do tej samej szkoły. Z drugim widywała się czasem, bo chodziła z nim na lekcje tańca.
Dziewczyna otrząsnęła się ze swoich myśli i spojrzała na zegarek na ręce. Trzecia piętnaście. Znów westchnęła. Strzepnęła górę płatków śniegu z ramion. Odwróciła się, i wróciła do domu. Zamknęła drzwi na klucz i odłożyła go na stół. Odwiesiła swój ukochany sweter cały w śniegu na wieszak. Wyschnie. Wyjęła stopy z papuci i wsunęła je pod kaloryfer. Powlokła się do łóżka i weszła pod, jeszcze ciepłą, kołdrę. Zamknęła oczy i osunęła się w sen. Zanim odpłynęła w krainę marzeń, zdążyła jeszcze tylko pomyśleć „Idą święta…”.

www.sofd63.pun.pl www.js4038.pun.pl www.scholandia.pun.pl www.wwe-superstars.pun.pl www.niklan.pun.pl