lutka - 30-04-13 22:33:38

Pogoniłem konia pietami i szybkim galopem minąłem bramę miasta. Straż krzyczała witając mnie, i niemal mogłem wyczuć pulsowanie skaczącego tłumu, gdy tylko rozniosła się wieść o moim powrocie, a która przekazywana od żołnierza do żołnierza i z domu do domu. Czułem wśród nich połączeni emocji i wdzięczności, gdy widzieli mnie żywego, a ja  dobrze sie czułem widząc moich ludzi. Gromkie okrzyki- "Książę powrócił do domu!"- towarzyszyły mi przez drogę.

Gdy wkroczyłem do pałacu, pojawił się mój niewolnik, i pomógł mi przy zdejmowani zbroi.

"Jakie są nowiny, Rahul?"- zapytałem , gdy zaoferował mi gorący ręcznik, bym mógł obmyć twarz z potu i brudu.

"Przed kolacja twoja matka chce się z Tobą widzieć"

"Czy to bardzo pilne?"- zapytałem zmęczonym głosem.

"Nie sądzę"

"Dobrze. W takim razie najpierw pójdę do łaźni"

"Jak sobie życzysz, mój książę"- Rahul schylił głowę. Podążał za mną w milczeniu, gdy skierowałem się w stronę moich komnat.  Strzelając palcami, cicho wydawał polecenia służbie, która biegła przy jego boku, a ci, którzy zostali poinstruowani, szybko znikali w korytarzach pałacu.

Całe ciało mnie bolało. Podróż w pełnej i ciągłej gotowości do walki była na darmo. Zostałem wyznaczony do powołania obławy na ludzi, którzy zaatakowali  nasze ziemie i nieśli śmierć. Wpadliśmy na ślad tych morderców i śledziliśmy ich przez kilka godzin, ale potem trop prowadzący do tych rabusiów zniknął. Tak, jakby wpełzli gdzieś w ciemne szczeliny i jaskinie gór, stapiając się z nimi jak cienie. Bardzo źle czułem się myśląc o tej sytuacji. Po odbyciu spotkania z matką koniecznie muszę odnaleźć Kadama i przekazać mu, że w głębi naszego państwa dzieje się coś poważniejszego, nić zwykłe najazdy thugów. Taka sytuacja nie zdarzyła się po raz pierwszy, i chociaż byliśmy perfekcyjnie wyszkoleni militarnie i wciąż wzmacnialiśmy nasze strażnice, zdarzenia były bardzo nietypowe- ktoś niszczył je jedną po drugiej. Za każdym razem wrogowie nas unikali, a żołnierze opowiadali dziwne i nieprawdopodobne  historie o upiorach nawiedzających ich co noc. Wierzyli, że w całą sprawę jest zaangażowany jakiś rodzaj magii i chociaż starałem sie ich uspokoić, widziałem na ich twarzach, że są mocno przestraszeni. 

Od kilku dni byliśmy w drodze i niewiele spaliśmy, więc kiedy udałem się do parowej łaźni, zatopiwszy się w pachnącej i gorącej wodzie niemal zasnąłem. Chociaż Rahul nie zezwolił mi na całkowite odpłynięcie. Podał mi gąbkę i położył w pobliżu mydło, a także kubeł zimnej wody, bym mógł się spłukać. Po umyciu całego ciała i włosów wskoczyłem pod gorącą i pachnącą różami wodę, a potem odrzuciłem włosy na plecy. Od dziecka nienawidziłem płukać ciała w zimnej wodzie, ale moja matka nalegała na hartowanie organizmu, zacisnąłem więc zęby i wylałem na głowę cały kubeł, dysząc przy tym ciężko i czując jak gęsia skórka okrywa moją skórę. Odświeżony i ubrany w mój dworski strój udałem się do pokoju wizyt mojej matki

Moja matka- Deschen Rajaram odwiedzała właśnie wdowy po żołnierzach, którzy zginęli. wierzyła mocno w opiekę nad nimi, szczególnie wtedy gdy ich mężowie dokonywali ostatnich poświęceń dla króla i kraju. Wysyłano do nich zaproszenie  z zapytaniem, czy zechciałyby zamieszkać w pałacu w tym samym momencie, gdy posłaniec informował je o śmierci mężów.  W pałacu był wydzielony sektor, gdzie owe kobiety mieszkały. Matka dbała o ich potrzeby fizyczne, a one szybko stawały się jej świtą, pomagając w opiece nad biednymi i uciskanymi. Gdy zobaczyła, że nadchodzę, zadzwoniła dzwonkiem, i wszystkie kobiety odeszły. Ich spódnice płynęły wokół ich kostek.

"Chciałaś się ze mną widzieć?"- zapytałem cicho, klękając przed nią i pochylając z szacunkiem głowę. Wyciągnęła do mnie dłoń i chwyciła mnie za rękę- "Przede wszystkim, najpierw opowiedz mi o swojej wyprawie. Jesteś zdrów?"

"Jestem"- potwierdziłem- "Ale straciliśmy wielu ludzi"

"Rozmawiałeś już z ojcem lub Kadamem?"

"jeszcze nie"- skinęła głową, a jej oczy błyszczały, pełne łez- "Będę potrzebowała od ciebie listę mężczyzn, których utraciliśmy"

"Będziesz ja miała jutro"- Podniosła się a ja tuż za nią, i zaoferowałem jej swoje ramię.

"Mimo to, jestem wdzięczna, że Ty bezpiecznie wróciłeś, Dhirenie. Czy możesz się ze mną przejść? Chciałabym się z tobą podzielić szczęśliwą nowiną"

"Takie wiadomości są zawsze mile widziane w pałacu"- odpowiedziałem, pełen ciekawości, c tak nagle rozjaśniło jej nastrój. Jej bransoletki delikatnie brzęczały razem, gdy podnosiła swoją chustę i okrywała nią włosy.

"Możemy się przejść po ogrodzie?"- zapytała. Szedłem koło swojej matki i czułem w niej narastającą energię. Była czymś wyraźnie podekscytowana.

"Zamierzasz się podzielić w końcu ze mną swoim sekretem, Matko?"- zapytałem wykrzywiając usta, gdy okrążaliśmy fontannę.

"Czy myślisz czasem o przyszłości, mój synu?"

"Oczywiście, nieustannie myślę o przyszłości naszego kraju"

Zmarszczyła brwi- "nie mówię o kraju, tylko twojej przyszłości"- powiedziała, dotykając moją dłoń delikatnie.  Ująłem jej dłonie w swoje i odwróciłem sie w jej kierunku, pochylając głowę przyglądałem się, próbując rozszyfrować znaczenie jej pytania.

"czy chodzi ci o moją przyszłość jako spadkobiercy ojca?

Westchnęła i powiedziała- "Widzę, że muszę mówić całkowicie otwarcie. Czy kiedykolwiek myślałeś o przyszłej rodzinie? O swojej żonie?"

Moje ciało zrelaksowało się na jej słowa, a moje myśli, które całkowicie koncentrowały się na sprawach królestwa i moich obowiązkach jako przyszłego spadkobiercy odpłynęły. Nagle zdałem sobie sprawę z zapachów wszystkich kwiatów otaczających nas i dzwonienia fontanny. Mój umysł pełen był marzeń, którymi nie dzieliłem się z nikim innym jak tylko wierszami, które pisałem ukradkiem. Ceniłem te chwile, gdy nie było szkolenia, wojen czy nauk dyplomacji, podczas których wyobrażałem sobie kobietę. Napisałem nieskończoną ilość słów o miękkości e skóry, jedwabistych włosach i pełnych ustach,  a także ogniu w jej oczach. Moi rodzice kochali się zawzięcie, co tylko podsycało inspirację w moich myślach.

Matka obserwowała mnie uważnie. Zamrugałem i odpowiedziałem jej:

"Oczywiście. Bardzo chciałbym mieć żonę i rodzinę"

"Miałam nadzieję, że to powiesz"- uśmiechnęła się. Kiedy posłałem jej zdziwione spojrzenie kontynuowała- "Mieliśmy  niedawno gościa. Król sąsiedniego królestwa, który niedawno wstąpił na tron ma córkę"

"Poznałaś ją?"- zmarszczyłem brwi

"Tak. Byli tutaj podczas twojej nieobecności"

"Rozumiem. I Tobie ona się podoba"- to nie było pytanie, powiem odpowiedź była widoczna na twarzy mojej matki. Kiwając głową szczęśliwie, chwyciła mnie ponownie za rękę:

"Jest prześliczna. Słodka dziewczyna. Bardzo nieśmiała, ale uprzejma. Jest coś udręczonego w jej twarzy, jednak kiedy się uśmiecha, zapiera dech w piersi."
"I wierzysz, że taki sojusz byłby dla nas korzystny"- ponownie, to było stwierdzenie a nie pytanie. Wiedziałem, że moja matka pragnie bym był szczęśliwy, jednak była tez ostrożnym i rozważnym dyplomatą. Po krótkim wahaniu odpowiedziała:

"Czuję, że to byłoby dobre posunięcie, by nie czynić sobie  z niego wroga. Szczerze mówiąc, uważam , że dziewczyna potrzebuje pomocy"

Potarłem dłonią szczękę i skinąłem głową- "W takim razie, podejrzewam że nie zaszkodzi ja poznać osobiście"

Mina jej zrzedła- "Niestety już wyjechali"

"Wiesz, że niedługo wyjeżdżam na objazd innych naszych placówek?"

"Wiem"- odwróciła się i ruszyła z powrotem do pałacu

"Nie będzie mnie przez dłuższy czas"- machnęła ręka na moje słowa:
"To nie ma znaczenia.  Jest dużo czasu byś ją poznał i podjął decyzję"

Decyzja.
Decyzja o małżeństwie.

Moje serce podskoczyło na ta myśl. Mieć kogoś tylko dla siebie- przepiękną dziewczynę na całe życie, by ją trzymać w ramionach, pocieszać, kłócić się z nią, ratować i kochać- to było moim pragnieniem, sekretem, którym z nikim się nie dzieliłem. Małżeństwo moich rodziców było zaaranżowane i to im na dobre wyszło. Większość moich ludzi miało aranżowany ślub, i małżonka wybranego dla nich przez rodziców. Czy ja byłem inny? Wierzyłem swojej matce. Była wyjątkowa i na pewno nie wybrałaby wątpliwej zony dla przyszłego króla. Jeśli wierzyła, że ta właśnie kobietę powinienem poślubić, czemu miałbym zwlekać?

Gdy weszliśmy z powrotem do pałacu powiedziałem więc- "Tak"

"Tak? Czy o znaczy...?"

Pocałowałem ja w czoło- "To znaczy, że możecie ustalać to małżeństwo"

"Jesteś pewien?"- zapytała podekscytowana. Uśmiechając się do niej ciepło odpowiedziałem:

"Jestem pewien. Dopracuj szczegóły podczas mojej nieobecności, a gdy wrócę, weźmiemy ślub"

Moja matka klasnęła w dłonie i przytuliła mnie z pasją- "Pokochasz ją, Obiecuję"

"Jestem pewien, że tak będzie"- roześmiałem się - "teraz, czy możesz mi towarzyszyć przy kolacji, zanim umrę z głosu, co na pewno rozczaruje moją przyszłą pannę młodą?"

"Och! To takie ekscytujące. Chodźmy powiedzieć ojcu. Całe królestwo będzie świętować dziś wieczorem!"

www.bakugan-start.pun.pl www.awft1.pun.pl www.karczmadnd.pun.pl www.7ds.pun.pl www.firataleague.pun.pl