#1 06-08-12 01:04:48

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Asengan

To opowiadanie wymyśliłam jakieś pięć lat temu, ale nigdy go nie publikowałam. Może jednak się spodoba...

Prolog



Mężczyzna szedł w ciszy i skupieniu zastanawiając się, jak wyciągnąć z więźnia potrzebne informacje. Nareszcie, po tylu latach udało mu się schwytać jednego z dwóch ostatnich Ganimów. Ten będzie wiedział gdzie jest księżniczka.

"Za 19 lat gwiazdy ustawią się wspak.
Wtedy ty, wielki król, pokonasz wrogów rój.
Tron Asenganu posiądziesz ty, wielki, potężny i zły.
Jednak, gdy młoda władczyni stanie w bój, marny będzie koniec twój"



Ta przepowiednia bardzo mu się podobała, gdyby nie ostatnie zdanie. Dokładnie dziewiętnaście lat temu udało mu się opanować Asengan - piękną krainę pełną magii - oraz zabić wielkiego i potężnego władcę wraz z jego wojskiem, pół zwierzętami - pół ludźmi zwanymi Ganimami. Jednak, jak się później okazało, zostało jeszcze dwóch. Mężczyzna ani się obejrzał, a już stał przed żelaznymi i zimnymi kratami. Z tyłu, w najciemniejszym koncie wisiał przypięty do łańcuchów młody mężczyzna. Miał spuszczoną głowę, a klatka piersiowa z trudem unosiła się w górę i w dół. Młodzieniec, słysząc, że ktoś wszedł do lochów, uniósł głowę i spojrzał mężczyźnie prosto w oczy z pogardą i nienawiścią. Patrzyli tak na siebie w milczeniu, aż w końcu mężczyzna podszedł i z całej siły uderzył więźnia prosto w brzuch.

- A więc...

- Zapomnij, nic ci nie powiem. - wyszeptał chłopak z bólem i jednocześnie nienawiścią.

- Zobaczymy. - rzekł mężczyzna z uśmiechem i ponownie zadał więźniowi cios, tym razem w twarz. - Gdzie ona jest!? - wrzasnął lecz chłopak tylko splunął na niego krwią.

- Już ci powiedziałem, zapomnij. Nie zdradzę mojego króla.

- Ja jestem twoim panem i masz mi odpowiedzieć na pytanie, gdzie ona jest?

Chłopak zaśmiał się i znów spojrzał z pogardą na mężczyznę.

- Co, boisz się? Zapomnij, nic ci nie powiem. Księżniczka jest bezpieczna, z dala od ciebie i twoich planów. Twój koniec jest bliski - ostatnie zdanie więzień wypowiedział z naciskiem. Jednak kosztowało go to kolejne silne uderzenie.

Chłopak niemal usłyszał jak jego żebra się łamią, jednak wiedział, że niedługo same się uleczą. W końcu jest Ganimem, najpotężniejszym stworzeniem w Asenganie. Władca pochylił się i przybliżył twarz do ucha pojmanego.

- Dopóty będziesz cierpiał, dopóki nie powiesz mi  gdzie jest dziewczyna - wysyczał. - Czy warto cierpieć przez jakąś dziewczynę? Zastanów się, chłopcze.

- Wolę umrzeć, niż zdradzić Asengan. - powiedział chłopak z pełnym jadu głosem. - Powtarzam, zapomnij. - dodał.

- A więc wolisz cierpieć? W porządku. - mężczyzna podszedł do jednego z celników i gestykulując coś pokazał, po czym ruszył w stronę wyjścia.

- Słodkich snów - wysyczał nie odwracając się i odszedł ze śmiechem.

Krótko, wiem. Ale to dopiero prolog ;)


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#2 06-08-12 22:45:00

 Kolorowaa

Mahisha

1609931
Call me!
Skąd: Podkarpacie
Zarejestrowany: 02-08-12
Posty: 1018
Punktów :   
Ulubiona postać: Kelsey
Ulubiona część: I tom
Ulubiona para KT: Ren & Kelsey

Re: Asengan

DhirenGirl napisał:

Chłopak niemal usłyszał jak jego żebra się łamią, jednak wiedział, że niedługo same się uleczą. W końcu jest Ganimem, najpotężniejszym stworzeniem w Asenganie. Władca pochylił się i przybliżył twarz do ucha pojmanego.

To podobne do KT

czekam na 1 rozdział ;)

Offline

 

#3 07-08-12 15:49:58

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Asengan

Serio? Od razu mówię, że to zostało wymyślone na długo przed "KT" xd Zbieżność sytuacji jest przypadkowa ;)

Rozdział 1
"Urodziny"


Ciepłe promienie słoneczne padły na moją twarz i przyjemnie ją ocieplały. Otworzyłam powoli oczy i zamrugałam kilka razy, aby odzyskać ostrość widzenia po długiej nocy. Dzisiaj jest ten dzień, moje dziewiętnaste urodziny. Mama i tata zawsze robili mi niespodziankę i przynosili tort do łóżka, kiedy jeszcze spałam. Budzili mnie śpiewając "Happy Birthday", a ja piałam ze szczęścia i zdmuchiwałam świeczki, których co roku było coraz więcej. Jednak dzisiaj jest inaczej. Zaczęłam nasłuchiwać, czy może nie idą, ale nie usłyszałam żadnych kroków. Usiadłam na łóżku, przeciągnęłam się, wstałam, po czym założyłam swój szlafrok w kolorze błękitu. Zeszłam na dół do kuchni i, jak zwykle, zastałam tam już krzątającą się mamę i tatę, który siedział na krześle, popijał ulubioną kawę z mlekiem i czytał "New York Timesa".
Odchrząknęłam i powiedziałam:
- Dzień dobry.
Rodzice spojrzeli się na mnie i uśmiechnęli.
- Dzień dobry, kochanie. - powiedziała mama. - Siadaj, zaraz ci nałożę jajka. - dodała i wróciła do przerwanej czynności.
Wzięłam kubek z ciepłym kakaem, usiadłam naprzeciwko taty i wpatrywałam się w niego z nadzieją, że zaraz usłyszę coś w stylu "Wszystkiego najlepszego", "Jaką ja mam już dorosłą córkę" itp. Jednak nic takiego się nie stało. Tata siedział tylko i popijał kawę zatopiony w lekturze codziennej gazety. Po chwili podeszła do mnie mama i położyła przede mną jajka.
- Smacznego. - powiedziała z uśmiechem i odeszła pozmywać patelnię, a ja zabrałam się za śniadanie.
- Coś ciekawego? - zapytałam tatę wkładając kolejny kawałek bekonu do ust.
- Nie, znowu zwiększyła się cena paliwa, gdzieś był pożar i to wszystko, nic ciekawego. - rzekł i znów przyłożył kubek do ust.
Po śniadaniu pomogłam mamie pozmywać, po czym ucałowałam tatę, który wychodził do pracy i poszłam na górę do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać czy przypadkiem rodzice nie zapomnieli o moich urodzinach. Potrząsnęłam głową, to nie możliwe, oni by nie zapomnieli. Chwyciłam szybko telefon i wybrałam numer do Logana, odebrał po trzech sygnałach.
- Wszystkiego najlepszego, piękna. - powiedział, a ja uśmiechnęłam się. Chociaż on pamięta.
- Dzień dobry, może masz ochotę wyjść na urodzinowy spacer?
- Przykro mi Alice, ale nie mam czasu. Dzisiaj mam kolejny kurs na prawko. Może innym razem.
- Jasne, powodzenia. - powiedziałam ze smutkiem i się rozłączyłam.
Gdy tylko odłożyłam słuchawkę, usłyszałam pukanie do drzwi. Po chwili stanęła w nich mama.
- Kochanie, może pójdziemy dzisiaj do sklepu? Pomożesz mi z zakupami.
- Jasne mamuś, nie ma sprawy. - powiedziałam, po czym przykleiłam na twarz udawany uśmiech.
- Dobrze, za dziesięć minut czekam przy samochodzie. - rzekła mama i wyszła.
A więc taki jest plan, pójdziemy po zakupy, a tam będzie jakaś niespodzianka. Ucieszyłam się, wiedziałam, że rodzice nigdy by nie zapomnieli.
Jednak, gdy znalazłyśmy się w sklepie, znów ogarnął mnie żal. Nie było żadnej niespodzianki. Stałam z założonymi rękami przed kasą i patrzyłam na uśmiechniętą mamę.
- Coś się stało? - zapytała patrząc na mnie. - Jesteś jakaś smutna. - dodała.
Zastanowiłam się przez chwilę, czy nie powiedzieć jej prawdy, ale uznałam, że jeszcze poczekam i powiedziałam tylko:
- Nic się nie dzieje mamo.
Gdy spakowałam już wszystkie zakupy, westchnęłam cicho.
- Ojej, zapomniałam kupić jednej rzeczy. - usłyszałam głos mamy. - Alice, pójdź i kup proszek do prania. - dodała.
- Jasne mamuś, zaraz wracam. - powiedziałam i wróciłam do sklepu.
Wzięłam proszek i podeszłam do kasy. Wręczyłam sprzedawczyni banknot i wróciłam do samochodu.
- Kochanie, czy pójdziesz dzisiaj odebrać pranie? Tata potrzebuje na jutro ten garnitur, ma ważne spotkanie. - powiedziała mama.
- Jasne mamo. - odpowiedziałam i zapięłam pasy.
Gdy podjechałyśmy pod dom zobaczyłam wielki bukiet kwiatów stojących przed domem. Podeszłam do niego, podniosłam i przeczytałam zewnętrzną stronę kartki, na której było napisane pięknymi literami "Dla Alice". Otworzyłam i przeczytałam wierszyk.

"Idzie misio,
Idzie konik,
Małpka, piesek, no i słonik.
Wszyscy razem z balonami, z najlepszymi życzeniami.
Bo to dzień radosny wielce, masz już jeden roczek więcej!
Wszystkiego najlepszego, Alice!"



Uśmiechnęłam się i powąchałam kwiaty. Miały piękny, słodkawy zapach z nutką mięty. Nie wiedziałam co to za kwiaty, ale były piękne. Jednak nie znalazłam nadawcy bukietu. Uznałam, że to na pewno Logan, zapewne chciał w ten sposób przeprosić mnie za to, że nie możemy się dzisiaj spotkać. Poczułam nagłą miłość i chęć przytulenia się do niego.
- Jakie one piękne, w życiu nie widziałam takich kwiatów. - pisnęła mama, gdy stanęła obok. - Od kogo one są?
- Nie wiem, nie ma nadawcy. Ale sądzę, że od Logana, on jest taki kochany. - powiedziałam i uśmiechnęłam się na dźwięk imienia mojego chłopaka.
- Poczekaj chwilkę. - powiedziała nagle mama i weszła do domu z kwiatami.
Stałam chwilkę, aż w końcu weszłam. Rolety były pozasłaniane, a światło zgaszone, więc nic nie widziałam. Nic oprócz dziewiętnastu świeczek na torcie. Po chwili światło się włączyło, a ja zobaczyłam tłum ludzi śpiewających urodzinową piosenkę. Poczułam jak do oczu napływają mi łzy szczęścia i, nie mogąc się powstrzymać, rozpłakałam się jak małe dziecko.
- Dziękuję. - wyszeptałam.
Nagle zostałam otoczona przez grono przyjaciół. Dawali mi po kolei prezenty i składali własne życzenia.
W końcu dostrzegłam Logana, który szedł z dużą paczką. Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam w policzek zanim zdążył coś powiedzieć.
- Dziękuję. - wyszeptałam mu do ucha, a on spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Za co? Przecież nawet nie wiesz co ci kupiłem.
- Chodzi mi o kwiaty, są naprawdę piękne.
- Jakie kwiaty? Nie wysyłałem ci żadnych kwiatów. - zaprotestował.
- Jak to? To niby kto to zrobił? - zapytałam unosząc brwi.
- Nie wiem, ale jednego jestem pewny. Ja żadnych kwiatów ci ni wysyłałem. Zresztą nie ważne, otwórz. - powiedział i wręczył mi prezent.
Otworzyłam go uważając, aby nie zniszczyć papieru. W środku znajdował się wielki pluszowy misio z zieloną kokardką, na której był napisane "I love you", a pod spodem, nieco mniejszymi litrami, "Always and forever". Uśmiechnęłam się i znów spojrzałam na Logana.
- To jest śliczne. - oznajmiłam.
Bawiłam się świetnie. Po skończonej zabawie poszłam wziąć ciepły prysznic. Pocałowałam rodziców jeszcze raz dziękując im za wspaniałą niespodziankę i weszłam na górę do pokoju. Zamknęłam drzwi i skoczyłam plecami na łóżko śmiejąc się sama do siebie. Nagle zobaczyłam jakąś karteczkę leżącą na moim stoliku nocnym. Zdziwiona podparłam się na łokciu i wzięłam ją, po czym przeczytałam napis pisany drukowanymi litrami: "JESTEŚ W NIEBEZPIECZEŃSTWIE".


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#4 08-08-12 11:03:21

 Kells

Moderator

Skąd: Tam gdzie mój Ren ;P
Zarejestrowany: 27-07-12
Posty: 864
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren i Kishan
Ulubiona część: Kocham wszystkie części.
Ulubiona para KT: Ren i Kishan xD

Re: Asengan

Wow.Fajne .Ciekawe ;P .Czekamy na 2 rozdział .


http://gra-o-tron.dbmw.info/wp-content/uploads/2011/09/2.gif
“Kishan to bezpieczny zakład.Miłość Rena jest jak hazard”
-III Tiger's Voyage

Offline

 

#5 08-08-12 15:01:05

 Kolorowaa

Mahisha

1609931
Call me!
Skąd: Podkarpacie
Zarejestrowany: 02-08-12
Posty: 1018
Punktów :   
Ulubiona postać: Kelsey
Ulubiona część: I tom
Ulubiona para KT: Ren & Kelsey

Re: Asengan

wooooow  to jest naj. ;) daj szybko 2 ;)

Offline

 

#6 19-08-12 18:15:48

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Asengan

Rozdział 2
"Anjaani"


Przełknęłam ślinę i odłożyłam skrawek papieru. Co to ma być, jakiś głupi żart? Tak, na pewno ktoś tu był i podłożył mi tą kartkę. Niech ja tylko dorwę tego kogoś, a na pewno zacznie skakać na korpusie, o ile po spotkaniu ze mną będzie go miał. Postanowiłam się tym nie przejmować, i tak kiedyś dorwę sprawcę tego kiepskiego żartu. Weszłam pod prysznic i pozwoliłam, aby woda zmywała ze mnie trudy dzisiejszego dnia. Lubiłam czuć ciepły strumień na spoconej skórze, to zawsze mnie rozluźniało i pozwalało trzeźwo myśleć. Czasami nawet zastanawiałam się czy nie wejść pod prysznic z książką od chemii albo fizyki, ale uznałam, że to byłby kiepski pomysł. Stałam tak dobre półgodziny zanim zorientowałam się, że jutro muszę wcześnie wstać. Umówiłam się z Loganem na bieganie, to takie miłe, że o mnie dba. Jeżeli chcę dostać stypendium muszę mieć z wychowania fizycznego co najmniej B, ale prawda jest taka, że żadna ze mnie sportsmenka. Mogę przebiec 100 metrów i tyle, na więcej mnie nie stać. Jednak muszę spróbować, więc Logan namówił mnie na poranne joggingi. Co prawda na początku nie byłam tym pomysłem zachwycona, ale on tak bardzo mnie prosił, że w końcu się zgodziłam. Weszłam pod ciepły pled i podłożyłam głowę na jednej ręce przekręcając się na bok. Uśmiechnęłam się do zdjęcia uśmiechniętego Logana. Leżałam tak w milczeniu, aż w końcu ni stąd ni zowąd zaczęło kręcić mi się w głowie. Usiadłam szybko, ale zawrót tylko się wzmagał, aż w końcu przerodził się w ból, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Czułam, jak skóra pali mi się żywym ogniem, a na karku pojawiały się małe kropelki potu. Zaczęłam ciężko oddychać, starałam się wołać, ale język odmawiał mi posłuszeństwa i zamiast słowa "ratunku" wychodziły mi z ust ciche jęki. Zbyt ciche, aby ktokolwiek mógł je usłyszeć. Zaczęłam płakać, nie wiedziałam co się dzieje. Ból wciąż się wzmagał, a ja nie mogłam się ruszyć. Nagle czułam, ze lecę w dół. W jakąś przepaść lub coś podobnego. Krzyczałam, ale nikt mnie nie usłyszał. Próbowałam się zaczepić, ale niczego nie było. Policzki miałam całe mokre od łez. Co się dzieje? Nagle poczułam ból w plecach, gdy upadłam na twardą ziemię. Skrzywiłam się i zamrugałam, gdyż upadek na chwile mnie ogłuszył. Zdałam sobie sprawę, że jestem w... lesie. I to nie byle jakim. Było tu kolorowo i ciepło. Widziałam dziwne kwiaty i zwierzęta, których na Ziemi na pewno nie było. Podniosłam się z trudem i uświadomiłam sobie, że ból i zawrót głowy przeszedł. Jednak prawda dłoń była bardzo ciepła. Zupełnie, jakby przed chwilą płonęła. Spojrzałam na wewnętrzną stronę, ale niczego nie było widać, oprócz zaczerwienionej skóry. Starłam się rozszyfrować, gdzie właściwie się znajduję. Z pewnością był to las, ale nie ziemski. Nabrałam słodkiego powietrza do ust, wypuściłam je powoli i ruszyłam przed siebie z nadzieją, że kogoś spotkam. Co chwila na drodze pojawiały się coraz to dziwniejsze rośliny. Starałam się iść tak, aby nie dotknąć żadnego z nich, kto wie czy nie są trujące. Po kilku godzinach marszu uklękłam i zaczęłam płakać. Nie wiedziałam gdzie jestem, jak się tu dostałam, ani po co właściwie się tu znalazłam. Wiedziałam za to, że się boję.

- Alice... - usłyszałam głos.

Podniosłam głowę i ujrzałam przystojnego mężczyznę. Miał około sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, szerokie barki i długie ramiona. Był niesamowicie przystojny. Jego zielone oczy patrzyły na mnie z troską, tak jakby mnie znały od wieków. Nagle na jego twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech.

- Wybacz mi tak niemiłe przywitanie. - powiedział. - Mam jednak nadzieję, że mi pani wybaczy. - dodał i ukłonił się nisko.

- Nie, nic się nie stało. Tylko trochę się boję, co to właściwie za miejsce? - zapytałam, byłam szczęśliwa, że w końcu nie jestem tu sama.

- Oh, mogłem się domyślić, że nie będzie pani pamiętała. To Asengan, kraina magi. - powiedział i usiadł koło mnie. - Oraz twój prawdziwy dom. - dodał unosząc brew.

- Jak to "mój dom"? - zapytałam oburzona. - O czym pan mówi. Właściwie, na Ziemi nie ma czegoś takiego jak "Asengan", więc proszę nie opowiadać mi głupot tylko powiedzieć prawdę!

- Ależ panienko, to jest prawda. A Asengan nie jest na Ziemi. Mówię, jest to kraina pełna magi, nie ma jej we wszechświecie, który znają wasi uczeni. - mimo mojej złości mówił spokojnie i z opanowaniem. - Powtarzam, to pani dom. Ten prawdziwy.

Zapadło długie milczenie. Starałam się poukładać w głowie co ten mężczyzna w ogóle mówi. Pewnie to jakiś głupi sen, z którego zaraz się obudzę. Pff, nie ma czegoś takiego jak magia. Istnieje ona tylko w bajkach dla dzieci, a ja dzieckiem już nie jestem. Mimo to chciałam dowiedzieć się więcej, więc zapytałam:

- Skoro to mój dom, to dlaczego mieszkam na Ziemi?

- Dobre pytanie. Widzisz, wiąże się z tym długa historia.

- Mam czas...

- Ale ja nie. Zaraz będę musiał wracać, a chciałem ci tylko coś powiedzieć. - przerwał mi.

- O co chodzi? - zapytałam.

Mężczyzna przeczesał ręką krótkie, czarne włosy i westchną. Odwrócił się w moją stronę, uśmiechną się i wyszeptał:

- Wszystkiego najlepszego.

Zatkało mnie, skąd ten zupełnie obcy mi facet wie o moich urodzinach!? Widząc przerażenie w moich oczach wstał i znów się ukłonił tym razem patrząc mi prosto w oczy.

- Muszę już iść. Śpij dobrze, panienko Alice. - po jego słowach nastała ciemność.

Obudziłam się i szybko podniosłam dysząc ciężko. Z radością stwierdziłam, że jestem we własnym pokoju, a to co przed chwilą się zdarzyło było tylko i wyłącznie snem. Spojrzałam na zegarek, 3 w nocy. Znów się położyłam i odetchnęłam z ulgą. Przed oczami wciąż widziałam twarz tego mężczyzny. Po chwili zorientowałam się, że żałuję, iż nie był on prawdziwy. Znów spojrzałam na zdjęcie Logana, ale nie był już taki przystojny, jak kiedyś. Włączyłam lampkę i dojrzałam na biurku kartkę. Wzięłam ją i przeczytałam: "Twoje serce zaprowadzi cię tam, gdzie twój dom". No pięknie, kolejny żart? Jednak te słowa wzbudziły we mnie dziwne uczucie tęsknoty za czymś. I właśnie w tamtej chwili zrozumiałam, że czegoś w życiu mi brakuje i zaczęłam szlochać...


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#7 20-08-12 08:51:35

 Kolorowaa

Mahisha

1609931
Call me!
Skąd: Podkarpacie
Zarejestrowany: 02-08-12
Posty: 1018
Punktów :   
Ulubiona postać: Kelsey
Ulubiona część: I tom
Ulubiona para KT: Ren & Kelsey

Re: Asengan

super;) hah ja dodam już niedługo ;)

Offline

 

#8 20-08-12 10:49:52

 Alisun

Administrator

Zarejestrowany: 21-07-12
Posty: 1003
Punktów :   
Ulubiona postać: Kishan/Damon
Ulubiona część: wszystkie

Re: Asengan

http://e.deviantart.net/emoticons/j/juggling.gif Bardzo mi się podoba. Po trochu przypomina różne filmy/książki, ale i tak jest świetna :zadowolony: Mimo, że ta dziewczyna przypomina mi Kells to i tak ją lubię i ma dużego plusahttp://e.deviantart.net/emoticons/f/favheart.gif ode mnie, za to że ma na imię Alice :D
Czekamy na 3 rozdział tej epickiej powieści http://e.deviantart.net/emoticons/c/clap2.gif

Edit:Czy mogła bym spróbować do twojej książki zrobić serial animowany? ;3 Jeśli tak, napisz mi na pw jak według ciebie wyglądają postacie z twojej powieści :p

http://e.deviantart.net/emoticons/r/read.gif Zniecierpliwiona Alishttp://e.deviantart.net/emoticons/o/onfire.gif

Ostatnio edytowany przez Alisun (20-08-12 13:43:02)


"-Chciałem być odważny, tak jak ty...
-Jestem odważny, kiedy trzeba, odwaga to nie jest narażanie się bez potrzeby
-Ale ty się nie boisz niczego!  -Dziś się bałem...   -Dziś?
-Tak, bałem się, że cię stracę" ~Lion King

Offline

 

#9 23-09-12 14:30:38

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Asengan

Rozdział 3
"Twoje serce zaprowadzi cię tam, gdzie twój dom"


Następnego dnia obudziłam się bardzo późno. Ból głowy po nocnych szlochach nie dawał mi spokoju. Uznałam, że jedyne co morze mi teraz pomóc lepiej niż tabletki, to ciepły strumień wody pod prysznicem. Skopałam kołdrę na tył łóżka, wstałam i przeciągając się ruszyłam w stronę łazienki. Weszłam do kabiny i odkręciłam korek, by po chwili z deszczownicy wyłoniły się ciepłe kropelki wody. Tego właśnie było mi trzeba. Czułam, jak zmywają ze mnie ból po nocnych koszmarach. Jednak w głowie wciąż kręciło mi się to zdanie, które znalazłam na karteczce: "Twoje serce zaprowadzi cię tam, gdzie twój dom". Co to miało znaczyć? Prawdziwy dom jest tu, w Dupree w południowej Dakocie. Nie w jakimś wymyślonym Asenganie. Zakręciłam korek i owinęłam się zielonkawym ręcznikiem, natomiast w drugi schowałam mokre włosy i zrobiłam à la kok.

- Alice, chodź na śniadanie. - dobiegł głos z dołu.

- Już idę. - odkrzyknęłam i stanęłam przed niewielką szafeczką wiszącą na ścianie. Otworzyłam ją i wyciągnęłam szczotkę, jednak, gdy zamknęłam prawie krzyknęłam ze strachu. W lusterku, tuż za mną, stała jakaś postać. Nie widziałam twarzy, gdyż była ona zakryta kapturem. Odwróciłam się, jednak nikogo za sobą nie zobaczyłam. Mimo to w lustrze nadal stała postać. Nie odzywałam się. Miałam nadzieję, że to tylko halucynacje związane z nieprzespaną nocą. Postać się wyprostowała, chwyciła kaptur i już zaczęła go zdejmować, gdy nagle drzwi się otworzyły i stanęła w nich mama.

- No co tak długo, owsianka ci ostygnie. - powiedziała i już wychodząc dodała: - Pośpiesz się.

Znów spojrzałam lustro i z ulgą stwierdziłam, że postaci już nie było. Odetchnęłam głęboko i zabrałam się do rozczesywania splątanych włosów.
Po skończonym śniadaniu udałam się do salonu, nie chciałam teraz być sama. Szczególnie na górze. Włączyłam telewizor, jednak nie zamartwiałam się losami bohaterów w kolejnym odcinku "Mody na sukces". Bardziej zastanawiałam się nad ostatnimi wydarzeniami. To wszystko nie miało sensu, te karteczki, sen, postać. Miałam wrażenie, że życie się ze mną bawi. Tylko pytanie brzmiało, w co?

- O, mogę się dosiąść? - zapytała mama wyrywając mnie z ponurych myśli.

- Jasne. - rzekłam krótko i przesunęłam się kawałek, aby mama mogła usiąść koło mnie.

- Mogę się o coś zapytać? - powiedziała po dłuższej chwili.

Nic nie odpowiedziałam. Nie wiedząc czemu nie chciałam rozmawiać, z nikim. Nawet z własną matką. Jednak ona uznała chyba moje milczenie za pozwolenie i powiedziała:

- Czy między tobą, a Loganem wszystko dobrze?

Odwróciłam głowę, by spojrzeć jej w twarz. Byłam całkowicie zbita z tropu, nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Nie chciałam kłamać.

- Tak. - rzekłam w końcu.

- Na pewno? Nie widujecie się zbyt często. Zerwaliście?

- Nie, mamo. Naprawdę. Między mną, a Loganem jest wszystko okey. - miałam wrażenie, że próbuję do tego przekonać bardziej samą siebie.

- Mhm. Mogę ci coś poradzić córeczko? - kiwnęłam głową. - Jeżeli nie kochasz Logana, zostaw go. Pozwól mu być z dziewczyną, która go pokocha całym sercem. Nie bądź samolubna. Pozwól mu na szczęście. - po tych słowach wróciła do kuchni i zostawiła mnie samą.

Może mama naprawdę ma rację. Faktycznie, od pewnego czasu nie czuję już do Logana tak silnego przywiązania. Może jednak powinnam go uwolnić, pozwolić mu na bycie szczęśliwym z kimś innym. Wyciągnęłam telefon z dresów, wystukałam numer i poszłam na górę.

- Alice, to ty? Coś się stało? - zamarłam na dźwięk jego głosu, jak ja mam mu to powiedzieć?

- Tak, w porządku. Dziękuje. A u ciebie?

- Też jakoś leci, chociaż przyznam, że bez ciebie mi nudno.

- Logan, muszę ci coś powiedzieć.

- Oho, mam wrażenie, że to będzie jedna z tych poważnych rozmów.

- Tak, możemy się spotkać za jakieś dziesięć minut w parku?

- Oczywiście, będę czekał. A, Alice...

- Tak?

- Kocham cię. - po tych słowach się rozłączył.

Chwyciłam się za kark i przegryzłam lekko dolną wargę. Wiedziałam, że to będzie jedna z najtrudniejszych rozmów jakie do tej pory przeszłam. Ale musiałam to zrobić, musiałam zerwać z Loganem. Nie było innego wyjścia.

Po dziesięciu minutach już siedziałam w parku. No pięknie, wygląda na to, iż zerwę z nim w tym samym miejscu, w którym zaczęłam z nim chodzić. Chyba nic gorszego nie mogło mnie już spotkać. Logan przyszedł po chwili z bukietem czerwono-żółtych tulipanów. Wstałam i ucałowałam go serdecznie w policzek.

- Rozumiem, dzień bez całowania. - zaśmiał się i usiadł. - To o czym chciałaś tak pilnie pogadać? - zapytał.

- Sama nie wiem od czego zacząć. Widzisz, w moim życiu trochę się zmieniło. Wydaje mi się, że już nikt nie jest tym, kim powinien być. Co noc mam koszmary, dziwnie się czuję i w ogóle coś się ze mną dzieje.

- Do czego zmierzasz?

- Ja... - odetchnęłam. - Nie mogę cię dłużej przy sobie trzymać. Nie chcę być samolubna. Naprawdę cię lubię Logan i chcę, abyś był szczęśliwy. A ja... ja ci tego nie mogę dać.

Logan patrzył na mnie w ciszy i skupieniu. Wiedziałam, że myśli właśnie nad słowami, które przed chwilą mu powiedziałam.

- Czy to znaczy, że to już koniec? Zrywasz ze mną?

- Logan, nie chcę żebyś myślał, że mam kogo innego. Nie, w moim życiu nie było innego mężczyzny. Po prostu ten związek zaczął mnie już... męczyć. Mimo to chcę, abyśmy zostali przyjaciółmi.

- Jasne, będziemy przyjaciółmi. Wiesz co, muszę już iść. Do zobaczenia Alice. - powiedział i odszedł.

Przez resztę dnia czułam się podle. Nie mogłam uwierzyć, że tak bardzo zraniłam Logana. Jednak wolałam to zakończyć. Leżałam na łóżku i właśnie dołowałam się po raz kolejny piosenką "What about now" Daughtry'ego, gdy nagle spostrzegłam na ścianie jakiś dziwny cień. Wyciągnęłam słuchawki z uszu i podeszłam do okna, by sprawdzić co się dzieje i kto jest właścicielem owego cienia. Pod starą sosną dostrzegłam tą samą postać, która rano odbijała się w lustrze. Zeszłam szybko na dół i wybiegłam na werandę. Jednak postaci już nie było, znowu mi uciekła. I nagle moje serce zabiło mocniej. Zupełnie tak, jakby właśnie zauważyło coś bliskiego. Pragnęło czegoś, a moje nogi, które już zupełnie się mnie nie słuchały, szły w stronę światła. Starałam się dostrzec punkt, z którego ono by dobiegało, ale nic nie zauważyłam. Wyglądało to tak, jakby pojawiło się ono ni stąd ni zowąd. Pochłaniało mnie i już nie widziałam nic, prócz jasności i ciepła.
________________________________________

Tak, dobrze widzicie. Asengan powrócił :D @Alice Jasne, że możesz ;)


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#10 23-09-12 14:56:56

 Alisun

Administrator

Zarejestrowany: 21-07-12
Posty: 1003
Punktów :   
Ulubiona postać: Kishan/Damon
Ulubiona część: wszystkie

Re: Asengan

Oouuu!! :D Yyeeeaaa!!! :D :dance: Asengan, mój najukochańszy ^w^ Jednak zmieniłam zdanie (nie pamiętam już kiedy, ale ci to mówiłam), że postaram się stworzyć własną opowieść, mam już nawet tytuł i jako taki prolog, i jak sobie teraz myślę do twojego Asengan'u mogła bym zrobić komiks, o ile będzie mi się chciało XD

W:

"Mimo o w lustrze nadal stała postać."

jest literówka, powinno być chyba Mimo to, a nie Mimo o :)

PS. Mam pytanie do Was, gdy wstawię swój prolog to ocenilibyście i skomentowalibyście - obszernie jeśli wam się uda - moje wypociny, uważam że słabo moje "cuś" wygląda i na pewno nie jak wypociny, ale dla mnie to i tak sukces, bo jak mnie wena nie najdzie to nic nie potrafię napisać, a jeszcze ani razu nie nadeszła w sprawie właściwego pisania. Cały czas wyobraźnia podpowiada mi co ma być w środku mojej powieści, ale nigdy początku i jak tu napisać środek nie mając początku..., ktoś mi powie?


"-Chciałem być odważny, tak jak ty...
-Jestem odważny, kiedy trzeba, odwaga to nie jest narażanie się bez potrzeby
-Ale ty się nie boisz niczego!  -Dziś się bałem...   -Dziś?
-Tak, bałem się, że cię stracę" ~Lion King

Offline

 

#11 23-09-12 16:39:43

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Asengan

serio? może ja też zapomniałam xd gosh, no znowu literówka, grr -.- Haha, początek jest najtrudniejszy. Później samo leci ;3 Ale możesz być pewna, że ja przeczytam i ocenię :tula:


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#12 23-09-12 18:20:32

 Alisun

Administrator

Zarejestrowany: 21-07-12
Posty: 1003
Punktów :   
Ulubiona postać: Kishan/Damon
Ulubiona część: wszystkie

Re: Asengan

Destiny napisał:

Haha, początek jest najtrudniejszy. Później samo leci ;3 Ale możesz być pewna, że ja przeczytam i ocenię :tula:

Oby tak było x3 Mam zamiar zrobić do swojego opowiadania opis postaci, ale to dopiero jak się rozkręcę w pisaniu :p + Jesteś kochana http://twierdza-rakszawa.pl/images/smiles/cmok.gif http://img.photobucket.com/albums/v53/malice_7/serduszka.gif


"-Chciałem być odważny, tak jak ty...
-Jestem odważny, kiedy trzeba, odwaga to nie jest narażanie się bez potrzeby
-Ale ty się nie boisz niczego!  -Dziś się bałem...   -Dziś?
-Tak, bałem się, że cię stracę" ~Lion King

Offline

 

#13 24-09-12 20:14:37

 Kolorowaa

Mahisha

1609931
Call me!
Skąd: Podkarpacie
Zarejestrowany: 02-08-12
Posty: 1018
Punktów :   
Ulubiona postać: Kelsey
Ulubiona część: I tom
Ulubiona para KT: Ren & Kelsey

Re: Asengan

Każdy następny rozdział jest bardziej hmm.. bombowy :)

Offline

 

#14 30-09-12 15:58:24

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Asengan

Rozdział 4
"Asengan"


Poczułam, że spadam. Oczy miałam mokre od łez, bałam się. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, ani gdzie się znajduje. Wiedziałam tylko, ze za chwilę moje ciało spotka się z ziemią i już nic z niego nie zostanie. Czekała mnie śmierć. Zamknęłam oczy i pozwoliłam, aby moje ciało spadało bezwładnie w dół. I nagle uderzyłam w coś twardego, jednak nie była to ziemia. Poczułam ból, jednak śmierć po mnie nie przyszła. Czułam, że żyję. Jednak spadałam, cały czas. Otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że zawisłam na wielkim drzewie. Dyndałam na jednej z gałęzi, jak jakaś szmaciana lalka. Podniosłam lekko głowę i usłyszałam trzask łamanej gałęzi. Zaczęłam kręcić głową i powtarzać:

- Nie, nie, nie, nie, nie...

Gałąź znów trzasnęła, aż w końcu spadłam na ziemię, walnęłam głową o głaz i nastała ciemność.

- To musi być ona. - usłyszałam głos.

- Nie mamy co do tego pewności. Nie wyciągaj pochopnych wniosków mistrzu. - odezwał się drugi.

- Jev, nie widzisz jak ona jest ubrana? Na pewno nie jest z Asenganu.

Na dźwięk ostatniego słowa otworzyłam oczy i gwałtownie się podniosłam. Zobaczyłam przed sobą dwóch mężczyzn. Jeden był bardzo stary. Na moje oko miał z osiemdziesiąt lat. Na jego twarzy roiło się od zmarszczek, a długa broda wskazywała na to, iż nie był to zwykły człowiek.
Drugi był o wiele młodszy. Dwa, góra trzy lata starszy ode mnie. Miał piękne, brązowe oczy i ciemną karnację. Był wysoki i umięśniony. To on pierwszy podszedł do mnie, usiadł na łóżku i rzekł:

- Jak się panienka czuje? Proszę nie wykonywać gwałtownych ruchów.

- Co ja tu robię i kim jesteście?

- Oh, niech mi pani wybaczy. - powiedział brązowooki. - Nazywam się Jev, a to mój mistrz Tantal. Musiała panienka ostro uderzyć się w głowę. Znalazł panią jakiś rybak i przyniósł cię tu. Leżała panienka nieprzytomna prawie cztery dni. Niektórzy się bali, iż zapadłaś w śpiączkę lub coś innego, ale cieszę się, że nic się panience nie stało. - powiedział i się uśmiechnął.

- Usłyszałam Asengan. Czy to znaczy, że kraina, w której teraz jestem, to...

- Tak. - rzekł krótko Jev. - Wróciła pani do domu.

Przewróciłam oczami. Kolejny świr się znalazł. Nagle poczułam ból głowy i silne dudnienie w uszach. Dotknęłam czoła i powoli się położyłam. Jev, widząc całą sytuację, chwycił z niewielkiego stoliczka coś co przypominało kufel i przyłożył mi go do ust. Odór jaki się z niego wydzielał był nie do zniesienia. Odepchnęłam lekko jego dłoń, jednak chłopak ponownie przyłożył mi kufel do warg.

- Pij, to lekarstwo. Wiem, że nie pachnie zbyt przyjemnie, ale ono ci pomoże. No, pij. - mówiąc to pochylił naczynie, a lek powoli zaczął grzać moje podniebienie.

Nie był zbyt smaczny, ale chciałam, aby Jev jak najszybciej zabrał mi to sprzed nosa. Jednak po chwili ból i dudnienie zaczęły stopniowo ustępować, aż w końcu zniknęły.

- Jev, dajmy już panience spokój. Musi odpoczywać. - rzekł Tantal. - Niech się panienka zdrzemnie. - dodał tym razem zwracając się do mojej osoby.

Leżałam jeszcze kilka dni, aż w końcu moi opiekunowie pozwolili mi wyjść na pierwszy spacer. Z szokiem stwierdziłam, iż znajduję się w wielkim, białym pałacu. Otaczały go piękne ogrody. Lubiłam w nich przebywać. Dawały mi spokój i ukojenie. Nie widziałam Jeva odkąd wyszedł ze swym mistrzem po moim przebudzeniu. Tęskniłam za jego towarzystwem, wydawał się być sympatyczny.
Ucieszyłam się, gdy go dostrzegłam idącego w moją stronę. Uśmiechnął się i pomachał mi. Po chwili siedział obok mnie i wraz ze mną spoglądał na zachodzące słońce.

- Jak się panienka czuje? - zapytał pierwszy przerywając milczenie.

- Już dobrze. Guz zniknął.

- Dobrze, że nic się panience nie stało. - powiedział.

- Czemu mówisz do mnie "panienka"? Dziwnie się czuję...

- Muszę panience okazywać szacunek. Nie mogę mówić do panienki po imieniu.

- Dlaczego? - zapytałam i uważnie mu się przyjrzałam.

- Cóż... nie mogę panience powiedzieć dopóki nie będziemy mieli pewności.

- Pewności czego?

Jev był dziwny. Raz mnie rozbawiał, a po chwili drażnił. Raz cieszyłam się, że jest obok, a po chwili miałam go serdecznie dosyć.

- Pewności czego? - powtórzyłam z naciskiem.

Jev w końcu na mnie spojrzał i przeszył mnie swoimi brązowymi oczami. Długo jeszcze przyglądał się mojej twarzy, aż w końcu rzekł:

- Pewności, iż jest panienka tą osobą, której szukamy od bardzo dawna. - zamilkł na chwilę po czym dodał. - Może zechce panienka przejść się ze mną i zobaczyć królestwo? Jest ono jednym z dwóch największych w Asenganie.

- Bardzo chętnie. - powiedziałam i ruszyłam.

Musiałam przyznać, że przyjemnie rozmawiało się z Jevem. Jednak miałam wrażenie, że nie mamy tych samych zainteresowań i ciężko było nam znaleźć tematy. Jednak, gdy tylko jakiś się nadarzył natychmiast rozpoczynaliśmy rozmawiać. Jev opowiadał mi o Asenganie i o swojej rodzinie. Był sierotą, stracił rodziców, gdy był bardzo mały. Wychował go Tantal. Słuchałam w skupieniu, jak opowiadał o trudach jakie przyniosło mu życie. Podziwiałam tego człowieka.

- I tak stałem się jednym z dowódców wojsk naszej krainy. - skończył.

- Opowiesz mi historię Asenganu?

- Cóż... jest bardzo długa - zaczął. - Ale w sumie mamy trochę czasu. Skrócę ją.

Dawno temu była to kraina spokojna i pełna pokoju. Wszyscy żyli ze sobą w zgodzie. Jednak pojawił się ktoś, kto to wszystko zniszczył. Potężny mag, który zapragnął cały Asengan wyłącznie dla siebie.

- I... ? - zapytałam.

- I niestety udało mu się. Zabił wszystkich królów, a sam zasiadł na tronie najpotężniejszego królestwa Ramadzian. Jednak magicy starali się pokonać złego i okrutnego władcę. Jeden z nich, zwany Ganimanem, stworzył niezwykłe stworzenia, które nazwał Ganimami. Byli to ludzie mający zdolność zmiany w zwierzęta. Władali oni potężną magią, byli nieśmiertelni, mogła zabić ich tylko potężna magia, i odnosili sukcesy w bitwach. Jednak czarnoksiężnik nie pozwolił się tak łatwo pokonać. Zaczął przekonywać Ganimów do swoich racji i niestety niektórzy przeszli na jego stronę. W końcu Ganiman i jego stworzenia zmierzyli się z tyranem i jego armią. Niestety skutkiem tego była przegrana bitwa, śmierć Ganimana i większości żyjących wtedy Ganimów. Jednak, jak się później okazało, przeżyło dwóch. Ukryli się w lasach.

- Dwóch Ganimów, tak?

- Tak. Znaleziono ich i nie mówiono nikomu, aby Naran się o nich nie dowiedział.

- Naran to ten władca, tak?

- Owszem. Widzisz, jest jeszcze jedna historia.

- Jaka? - zapytałam, musiałam przyznać, że historia Asenganu mnie zafascynowała.

- A więc... ponad sześćset lat później narodziła się pewna dziewczynka, córka ostatniego władcy królestwa sprzeciwiającego się tyrani Narana. Miała szyję owiniętą pępowiną, co magicy uznali za błogosławieństwo od samego Boga Hanumana. Oznaczało to, iż księżniczce jest przypisywane gwarantowane zwycięstwo. Tyran dowiedział się o niej i nocą wysłał swoich żołnierzy, aby znaleźli i zabili niemowlę. Jednak król i królowa to przewidzieli. Oddali własne życie, aby ochronić swoje dziecko.

- I co się z nią stało?

Jev spojrzał na mnie z ukosa i westchnął.

- Nie wiadomo. Niemowlę zniknęło. Jednak legenda głosi, że pewnego dnia księżniczka powróci, wywalczy wolność naszej krainy zabijając okrutnego króla i znów zapanuje spokój i harmonia.

Po tych słowach zapadło milczenie. Słońce już dawno schowało się za horyzontem i teraz jedynym światłem było to odbijające się od tarczy księżyca.

- Powiedz mi coś... czy to ja jestem tą księżniczką?

- Cóż... niektórzy twierdzą, że tak. Jednak są też tacy, którzy sądzą, że nie.

- A ci Ganimowie. Gdzie oni są?

- Niestety Naran dowiedział się o nich i jednego schwytał. Oczywiście staramy się go odbić, jednak jak na razie bez skutku.

- A ten drugi? - zapytałam, a Jev się do mnie przybliżył.

- Jest bliżej niż sądzisz...

I nagle, nie wiedząc czemu, Jev warknął, zaczął się zmieniać i po chwili obok mnie nie stał już człowiek, tylko wielki ryś.


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#15 30-09-12 16:38:12

 Kolorowaa

Mahisha

1609931
Call me!
Skąd: Podkarpacie
Zarejestrowany: 02-08-12
Posty: 1018
Punktów :   
Ulubiona postać: Kelsey
Ulubiona część: I tom
Ulubiona para KT: Ren & Kelsey

Re: Asengan

oo nareszcie tytułowy rozdział :) Destiny ile masz zamiar napisać rozdziałów??

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.aa2aapl.pun.pl www.ave-satan.pun.pl www.vas.pun.pl www.bakugan-polska.pun.pl www.resocjalizacja2009uj.pun.pl