#16 30-09-12 17:01:23

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Asengan

Wiesz co, nie pamiętam ile ich było... ale tak nie więcej niż 20. Chyba... :p


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#17 07-10-12 17:13:17

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Asengan

Rozdział 5
"Primero"


Wszystko potoczyło się szybko. Nagle zza krzaków wyskoczyła banda przeróżnych zwierząt i ludzi. Łącznie było ich z osiem. Jednak Jev się nie dał. Walczył zawzięcie, co chwila zmieniał się w człowieka, by zaraz znowu przybrać postać rysia. Gryzł, bił, czarował, a ja wpatrywałam się w niego. Walczył z taką gracją. Właśnie wykonywał skomplikowany skok, gdy zauważyłam kątem oka, że jeden z potworów szykuje się do ataku. Nie było czasu na krzyk, więc wzięłam kij, ruszyłam w stronę wielkiego wilka i uderzyłam go z całej siły w łeb. Ten jednak nic sobie nie zrobił. Zwrócił się ku mnie, przyjrzał i warknął. Cofnęłam się o kilka kroków starając się zwiększyć dystans między nami, jednak wilczur wciąż się do mnie przybliżał. Ślina kapiąca mu z pyska przyprawiała mnie o mdłości, wyglądał jak naprawdę ogromny pies ze wścieklizną. Złapałam gałąź, zerwałam ją i znów zamachnęłam się na potwora, jednak ten odskoczył. Nagle w głowie pojawiła mi się myśl, zupełnie jakby ktoś do mnie przemawiał. Unieś dłoń. Nie wiedząc czemu zrobiłam tak i nagle z moich ust wydobył się nieznany mi wyraz:

- Fuego! - i po chwili poczułam jak z mojej dłoni wydobywa się ogień, jednak mnie nie zranił.

Powędrował w stronę wilka i uderzył go w przednie łapy. Bestia upadła, a ja ruszyłam przed siebie. Chciałam być jak najdalej tego czegoś. Jednak wiedziałam co to było - jeden z Ganimów oddanych Naranowi. Nogi odmawiały mi już posłuszeństwa, płuca zaczynały już palić mnie żywym ogniem. Myślałam, że zaraz się uduszę.

Zatrzymaj się, księżniczko. Nic ci już nie grozi - znów usłyszałam głos w głowie. Wydawał się dziwnie znajomy.

Wierzyłam mu i zatrzymałam się oddychając głęboko. Jednak cały czas rozglądałam się dookoła siebie. Po chwili ujrzałam idącego w moim kierunku Jev'a. Ucieszyłam się na jego widok.

- Nic ci się nie stało? - zapytał podbiegając do mnie. Wiedziałam, że jest równie zmęczony co ja.

- Nie, dziękuję. Gdyby nie ty ten wilk by mnie zabił. - rzekłam i, mimo mojego zmęczenia, rzuciłam się w jego objęcia.

Wiedziałam, że przy Jev'ie nic mi nie grozi. Był niczym mój anioł stróż, prędzej dałby się zabić niż pozwoliłby, aby to mi stała się krzywda.

- O czym panienka mówi? - zapytał odsuwając mnie od siebie.

- Ten głos w mojej głowie... to nie byłeś ty?

Jev spojrzał na mnie podejrzliwie.

- Nie, co ci ten głos mówił?

- Cóż... kazał mi wyciągnąć rękę w stronę wilka i powiedzieć jakieś słowo, nie pamiętam już jakie. Jednak nigdy nie uczyłam się tego języka, tego jestem pewna.

- Powiedziałaś i co dalej?

-  Z mojej ręki wydobył się ogień. Jednak mnie nie poparzył. A potem, gdy już uciekałam, ten głos powiedział, żebym przestała, bo jestem już bezpieczna. - dokończyłam opowieść.

- Czy to słowo, to "Fuego"? - zapytał.

- Tak, chyba tak.

- Ajay. - wyszeptał.

- Kto?

Jev odwrócił wzrok. Nie odpowiedział.

- Nikt, chodźmy stąd. - powiedział i zmienił się w rysia. Podszedł do mnie i zaczął się ocierać o moje nogi.

- Co? - otarł się mocniej. - O co chodzi? - jeszcze raz. - Jev!! - tym razem wręcz mnie pyrgnął. - Chcesz, żebym na ciebie... wsiadła? - zapytałam zaskoczona. - Mowy nie ma!

Jedyne co usłyszałam od Jev'a to głośne prychnięcie.

- No dobra! - powiedziałam oburzona i dosiadłam wielkiego rysia.

Na miejsce dotarliśmy w mniej niż półgodziny. Zsiadłam z Jev'a czując się nadzwyczaj dziwnie. Ten zmienił się znów w człowieka i pociągnął mnie za sobą.

- Idź się prześpij, ja muszę coś załatwić. - rzekł i zniknął w jednej z komnat.

Ani mi się śni! - pomyślałam i ruszyłam za nim z nadzieją, że się nie zorientuje.

- Jesteś pewny, Jev'ie!? - usłyszałam głos mistrza Tantala.

- Tak, mistrzu. Ajay musi żyć! Jestem tego pewny!

- Skąd ta pewność, Jev? - rzekł kolejny, nieznajomy mi głos.

- Księżniczka. Mówiła, że usłyszała głos w głowie, który nakazał jej czarować. A to oznacza, że ktoś musiał przekazać jej odrobinę swojej magii. Tylko Ajay umiał to zrobić.

- Cóż... to bardzo możliwe Amanie - odezwał się mistrz Tantal. - Jedynie on umiał to zrobić, jest 'primero'. - dokończył.

Zapadło długie milczenie. Jedyne co słyszałam, to przyspieszone bicie własnego serca.

- Ktoś tu jest. - powiedział Jev.

Chciałam jak najszybciej uciec, jednak on był szybszy. Otworzył drzwi i spojrzał na mnie.

- Prosiłem, abyś poszła do łóżka. - rzekł łagodnie.

- Nie, wytłumaczcie mi! Co tu się u licha dzieje!? - mówiąc to weszłam do pomieszczenia.

Poczułam na sobie spojrzenia kilku osób, które znajdowały się w pokoju. Nie dbałam jednak o to, co sobie o mnie pomyślą. Chciałam znać prawdę, tu i teraz.

- Więc... - nacisnęłam. Pierwszy odezwał się Jev:

- Pamiętasz, jak opowiadałem ci historię o Ganimach?

- Owszem...

- A więc z tego co mi powiedziałaś wynika, iż drugi Ganim żyje. Tak naprawdę myśleliśmy, że już go straciliśmy, ale to co się dzisiaj zdarzyło. Ten głos w twojej głowie, który nakazał ci czarować... tylko on umiał to zrobić, on został stworzony jako pierwszy. Naran chciał go mieć w swoim posiadaniu, gdyż jest najpotężniejszy ze wszystkich stworzeń Ganimana. Jednak on się nie dał. Ajay jest naszą jedyną nadzieją na zwycięską bitwę, bez niego nawet tobie się nie uda.
Ty i on jesteście, można by powiedzieć, jednością. Ty zostałaś błogosławiona przez Boga Hanumana, co oznacza, że jesteś zwyciężczynią. Jego imię oznacza 'niezwyciężony', magowie odczytują to jako znak, iż bez niego nie uda ci się wygrać.

- Więc gdzie on jest?

- W lochach Narana. - rzekł wysoki mężczyzna.

- Więc musimy go odbić!

- To nie takie łatwe... - zaczął mistrz Tantal, jednak przerwałam mu i rzekłam:

- Wiem, że to nie będzie łatwe, ale musimy spróbować. Jak powiedział Jev, bez Ajay'a nie damy rady...


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#18 07-10-12 19:11:09

 Kolorowaa

Mahisha

1609931
Call me!
Skąd: Podkarpacie
Zarejestrowany: 02-08-12
Posty: 1018
Punktów :   
Ulubiona postać: Kelsey
Ulubiona część: I tom
Ulubiona para KT: Ren & Kelsey

Re: Asengan

Primero *.* To chyba mój  ulub. rozdział !!

Offline

 

#19 08-10-12 18:14:35

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Asengan

Haha, dzięki ;> Ale mam złe wieści, zapomniałam połowę opowieści. Pamiętam jedynie fabułę, więc rozdziały będą krótkie i niestety będą się pojawiały nieregularnie ;/

Rozdział 6
"Drugi sen"


Po długiej rozmowie z całym gronem żołnierzy, dowódców i innych wpływowych mieszkańców Asenganu, Jev w końcu zmusił mnie do pójścia do łóżka. Wiedziałam, że nawet jeśli się nie zgodzę on mnie weźmie na ręce i sam zaniesie do pokoju. Chciałam oszczędzić sobie i jemu takich scenek, więc ruszyłam na górę. A więc mam plan, jestem pewna, że odbijemy Ajay'a. Musimy to zrobić. Był również jeden plus, w końcu wszyscy zgodnie stwierdzili, że jestem poszukiwaną księżniczką, tą która ma pokonać tyrana. Nie wiedziałam tylko czy mam płakać, czy się cieszyć. Co prawda Jev obiecał mi, ze mnie wyszkoli i przekaże odpowiednie umiejętności, ale jednak daleko mi było do wojowniczki. Nie umiem nawet pacnąć muchy łapką, co to dopiero z dzierżeniem mieczem. Jednak musiałam mu zaufać, moja podświadomość mi to nakazywała.
Ani się obejrzałam, a już stałam przy drzwiach mojego pokoju. Rozejrzałam się jeszcze dookoła i pchnęłam drzwi jednocześnie wchodząc do środka. Dopiero teraz, gdy spojrzałam na wielkie łóżko, poczułam jak bardzo jestem zmęczona. Cały ten dzień, te wszystkie wrażenia sprawiły, iż bez żadnej kąpieli walnęłam się na łóżko. Poczułam miękkie prześcieradło i przejechałam po nim palcami czując pod ich opuszkami przyjemny, lekko szorstki materiał. Uśmiechnęłam się sama do siebie czując wyjątkową błogość i spokój, po czym odpłynęłam do krainy snów i marzeń.

Siedziałam na głazie, a przede mną rozciągał się widok pięknego wodospadu. Wokół latały ptaki i pachniały piękne kwiaty. Jednak tym razem wiedziałam, że to sen. Rozejrzałam się dookoła napawając się tym pięknym widokiem, na który moje serce wywinęło porządnego kozła. Dopiero teraz poczułam, jak bardzo kocham Asengan, dopiero teraz poczułam, że to mój dom.

- Nad czym tak panienka rozmyśla? - usłyszałam za sobą głos, który wyrwał mnie z zamyślenia. Był dziwnie znajomy...

Odwróciłam się i zobaczyłam tego samego zielonookiego mężczyznę, który przyśnił mi się tamtej nocy. Podszedł do białego konia i poklepał go po szyi, po czym podszedł do mnie jeszcze bliżej.

- Ajay, prawda? - zapytałam patrząc mu w oczy.

- Widzę, że już wiesz kim jestem. - rzekł. - Tęskniłem za tobą. - dodał, uniósł dłoń i chwycił mój policzek.

Zdezorientowana spojrzałam na jego kciuk, który raz po raz smagał moją skórę. Poczułam przyjemne mrowienie i, nie wiedząc czemu, wtuliłam policzek w jego rękę. Znów spojrzałam na jego twarz. Uśmiechał się. Jednak w jego oczach widziałam ból i cierpienie.

- Nie martw się, odbijemy cię. Mamy pewien plan...

- Wiem. - przerwał mi krótko. - Jednak nie sądzę, aby to był dobry pomysł.

- Jak to!? - zapytałam z oburzeniem. - Musimy cię odbić, musisz nam pomóc!

Ajay uniósł dłoń dając mi tym samym znak, abym przestała gadać. Znów poczułam dziwne ciepło. Tym razem w okolicy klatki piersiowej. Mogłabym przysiąc, że to ciepło dobiega z... mojego serca. Czyżby tak wyglądała więź łącząca mnie z Ajay'em? Spuściłam wzrok i poczułam, że się czerwienie. Mężczyzna schylił głowę, przechylił ją i spojrzał mi w oczy.

- Wszystko w porządku Alice? - powiedział moje imię z taką czułością, że poczułam jak miękną mi kolana.

Usiadłam na najbliższym pniu i zaczęłam głęboko oddychać. Ajay przysiadł się do mnie i objął mnie ramieniem.

- Wszystko w porządku? - wyszeptał.

Jego głos był kojący i ciepły. Miałam wrażenie, że znam tego mężczyznę od wieków. Wyprostowałam się, jednak po chwili schyliłam i przylgnęłam do jego piersi. Wiedziałam, że zaskoczył go ten gest, ale się nie cofną, ani mnie nie odepchnął. Wprost przeciwnie, objął mnie i przytulił, jakbym była jego największym skarbem, który za nic by nie oddał. Po chwili zaczęłam płakać, jednak i tu Ajay okazał mi wyrozumiałość. Głaskał mnie po głowie, kołysał w ramionach i szeptał do ucha kojące słowa. Jestem tu, już cię nigdy nie opuszczę. Obiecuję - usłyszałam w myślach.

- Dziękuję, że mi pomogłeś. - powiedziałam przez łzy. - Wiem, że to dzięki tobie ten wilk mnie nie dorwał.

Ajay tylko mocniej przytulił mnie do siebie i rzekł:

- Czuję wszystko, co czujesz ty. Twój strach, cierpienie, smutek, żal, gniew. Wiem również kiedy czujesz się zagrożona. Dlatego wiedziałem, że muszę ci pomóc. Nie mogę być z tobą cieleśnie, ale mogę przekazywać ci moją moc poprzez umysł. Jesteśmy jednością, ty i ja. Nic i nikt tego nie zmieni. - powiedział. Miałam wrażenie, że to bardziej była forma wyznania, jednak nie umiałam odgadnąć ukrytego sensu.

- Jak to możliwe? - zapytałam.

- Cóż... nie jesteś chyba jeszcze na to gotowa. - rzekł. - Powiem ci w swoim czasie. A teraz, czas się pożegnać. Wkrótce wróci Naran. Nie może się dowiedzieć, że mogę się z tobą kontaktować. To by było zbyt niebezpieczne, z łatwością by cię znalazł. - mówiąc to wstał, pochylił się i ucałował mnie w kącik ust. - Dobranoc, Alice.

- Dobranoc, Ajay.

Mężczyzna uśmiechnął się i puścił mi oko. Jeszcze się zobaczymy - przekazał mi myśl i zniknął zostawiając mnie samą.


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#20 08-10-12 18:53:18

 Alisun

Administrator

Zarejestrowany: 21-07-12
Posty: 1003
Punktów :   
Ulubiona postać: Kishan/Damon
Ulubiona część: wszystkie

Re: Asengan

^w^ Asengan... :heart:

"Dopiero teraz poczułam, jak bardzo kocham Asengan"

Pięknie powiedziane, Alice. Też tak samo myślę :p :D


"-Chciałem być odważny, tak jak ty...
-Jestem odważny, kiedy trzeba, odwaga to nie jest narażanie się bez potrzeby
-Ale ty się nie boisz niczego!  -Dziś się bałem...   -Dziś?
-Tak, bałem się, że cię stracę" ~Lion King

Offline

 

#21 08-10-12 20:16:32

 Kolorowaa

Mahisha

1609931
Call me!
Skąd: Podkarpacie
Zarejestrowany: 02-08-12
Posty: 1018
Punktów :   
Ulubiona postać: Kelsey
Ulubiona część: I tom
Ulubiona para KT: Ren & Kelsey

Re: Asengan

Piękny :) fajnie sie to czyta wiesz?

Offline

 

#22 09-10-12 16:36:08

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Asengan

To fajnie ;]

Rozdział 7
"Wyznanie"


Przez kilka następnych dni nie miewałam snów. Zapewne Ajay zrobił wszystko, abym nie starała się połączyć naszych umysłów. Z jednej strony byłam mu wdzięczna. Dzięki temu Naran nie mógł mnie namierzyć i tym samym porwać i wykorzystać mnie do swoich celów. Jednak z drugiej strony miałam do niego żal. Chciałam spędzać z nim każdą wolną chwilę. Czułam się przy nim spełniona i bezpieczna, nawet jeśli był to tylko sen. Popołudnie spędzałam głównie na treningach z Jev'em. Nauczył mnie jak władać mieczem. Cieszyłam się, że jest Ganimem. Gdyby nie to, już przy pierwszym zamachu mogłabym go zabić. Jednak on cierpliwie przyjmował ciosy i co chwila mnie poprawiał. Czasem mnie wkurzał, a czasem rozśmieszał. Czułam się z nim bardzo swobodnie. Wiedziałam, że jest moim przyjacielem i byłam mu za to wdzięczna.

- Cóż, myślę, że na dzisiaj wystarczy. - powiedział któregoś razu.

Opuściłam miecz i oddychałam ciężko. Przypomniałam sobie filmy rycerskie, które oglądałam. Na ekranie wszystko wydawało się łatwe i lekkie. Jednak w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Myślałam, że zaraz ręce mi odpadną.

- Proszę. - powiedział Jev podając mi miskę z krystalicznie czystą wodą.

Sam wziął drugą i upił łyk, po czym wytarł usta rękawem swojej szaty. Również przyłożyłam naczynie do ust i pociągnęłam porządny łyk. W tym samym czasie Jev żartobliwie klepną mnie w kolano i usiadł obok mnie. Zapadła cisza, którą przerywał co chwila szum wiatru. Zamknęłam oczy i pozwoliłam, aby owiewał moją spoconą i zmęczoną twarz. Gdy otworzyłam oczy spostrzegłam, że Jev uważnie mi się przygląda. Uśmiechnął się do mnie, po czym spuścił wzrok czerwieniąc się na twarzy. Stłumiłam chichot i położyłam głowę na jego ramieniu.

- Słyszałaś już piękną, miłosną historię naszej krainy? - zapytał znienacka.

- Nie. - szepnęłam. - Ale chętnie jej wysłucham. - dodałam.

- Kiedyś, ponad czterysta lat temu żyła pewna piękna dziewczyna imieniem Anamitra. Ponoć była najpiękniejszą kobietą w Asenganie. Każdy mężczyzna chciał ją tylko dla siebie. Jednak jej serce należało już do kogoś. Tym właścicielem był nieco starszy Aakash. Kochali się piękną miłością, żyli tylko dla siebie. każdy zwiastował im długą i świetlaną przyszłość. Nawet ich imiona pasowały do siebie. Jej oznaczało 'słońce', jego oznaczało 'niebo'. Kochali się do tego stopnia, iż przysięgli, że gdy jedno z nich umrze, drugie wytnie kawałek serca i umieści je w naszyjniku.

- To obrzydliwe. - rzekłam. - Ale muszę również przyznać, że bardzo romantyczne.

- Panienko, muszę ci coś wyznać. - powiedział po dłuższej chwili i odwrócił twarz ku mnie. - Mogę?

Zastanawiałam się przez chwilę. Jednak kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam.

- Ja... nie wiem czy to na pewno to, ale... chyba... - przerwał, wpuścił powietrze do płuc, po czym wypuścił i rzekł w końcu. - Zakochałem się... w tobie.

Te słowa uderzyły mnie, jak piorun. Czy on właśnie wyznał mi miłość? Przecież my się nawet nie znamy. Spanikowana wykręciłam ręce i spuściłam wzrok. Jev zaczął mnie przepraszać, mówić, że nie chciał mnie zranić. Jednak umilkł, gdy spojrzałam na jego twarz.

- Jev, ja... - zaczęłam jednak nie wiedziałam, co mam dalej powiedzieć.

- Panienko...

- Błagam, skończ z tym 'panienko'. Mów do mnie po imieniu. - oburzyłam się.

- Oh, wybacz. A więc, Alice, nie chciałem cię zranić. Po prostu, nie mogłem już dłużej tego ukrywać.

- Ależ nic z tych rzeczy. Nie zraniłeś mnie, po prostu twoje wyznanie zbiło mnie z tropu. Nie wiem co powiedzieć.

- Powiedz, czy ty też czujesz do mnie to samo.

Przegryzłam dolną wargę zastanawiając się nad odpowiedzią. Lubiłam Jev'a, to prawda. Jednak nie mogłam tego nazwać miłością. Tak naprawdę jeszcze w nią nie wierzyłam, jestem zbyt młoda.

- Cóż Jev. - zaczęłam. - Bardzo cię lubię, jesteś moim najlepszym przyjacielem, ale...

- Ale... ?

- Nie mogę nazywać tego uczucia miłością. To tylko przyjaźń.

Jev podrapał się w tył głowy. Wiedziałam, że właśnie sprawiłam mu ból i go rozczarowałam. Jednak taka była prawda, nie chciałam go okłamywać i dawać mu nadziei na coś, co nigdy nie nastąpi. Chwyciłam jego dłoń, jednak on szybko ją zabrał i odszedł w milczeniu.
Siedziałam na łóżku i starałam się czytać jedną z ksiąg, gdy do pokoju wszedł mistrz Tantal. Uśmiechnęłam się do niego i zamknęłam księgę.

- Mogę zająć księżniczce dosłownie kilka sekund? - zapytał siadając obok mnie na łóżku.

- Ależ oczywiście. - powiedziałam.

- Chodzi o Jev'a... nie wie panienka może co mu się stało?

- Emm... nie wiem jak mam to powiedzieć...

- Więc zacznij od początku.

Kiwnęłam głową i zaczęłam mu opowiadać dzisiejszy dzień. Mówiłam o ćwiczeniach, historii Anamitray i Aakasha, aż w końcu o wyznaniu Jev'a. Gdy skończyłam Tantal podrapał się tylko w podbródek i rzekł:

- Tak podejrzewałem.

- Myśli pan, że jest na mnie zły?

- Nie... na pewno nie. Jednak jest chyba coś, o czym nikt pani nie powiedział.

- O czym? - zapytałam z zaskoczeniem.

- A więc Ganimowie to niezwykli ludzie, a raczej stworzenia. Taka sama jest ich miłość. Gdy raz ich serce zbije mocniej, to już nigdy nie zabije dla kogoś innego.

- To znaczy, że...

- Ganimowie zakochują się raz w życiu. - dokończył Tantal.

- Czyli, że Jev... już nigdy nie pokocha innej kobiety? - zapytałam łamiącym głosem.

- Ganimowie odczuwają wszystko dziesięć razy mocniej. Czasami nie umieją rozróżnić swoich uczuć. Na przykład miłości od pożądania. Nie wiem czy Jev panienkę kocha, czy tylko tak mu się wydaje. To się okaże w najbliższym czasie.

- Jest coś, o czym jeszcze nie wiem?

- Owszem.

- Co?

- Gdy umiera ktoś, komu Ganim oddał serce...

- Ganim umiera razem z tą osobą. - dokończyłam.

- Niezupełnie. Owszem, śmierć ukochanej osoby może doprowadzić Ganima do szaleństwa. Jednak, jak zapewne panienka wie, może go zabić jedynie silna magia.

- Więc co się z nim dzieje? - zapytałam nieco zbyt entuzjastycznie.

- Cierpi po wieczność. - rzekł krótko czarownik.

Długo jeszcze siedziałam i myślałam nad słowami Tantala. Całym sercem pragnęłam, aby Jev mnie nie kochał. Nie chciałam go ograniczać zwłaszcza, że nic do niego nie czułam. Moje serce należało do kogoś innego, czułam to. Jednak nie wiedziałam do kogo.


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#23 09-10-12 17:02:23

 Kolorowaa

Mahisha

1609931
Call me!
Skąd: Podkarpacie
Zarejestrowany: 02-08-12
Posty: 1018
Punktów :   
Ulubiona postać: Kelsey
Ulubiona część: I tom
Ulubiona para KT: Ren & Kelsey

Re: Asengan

Wyzwanie hehe :)

Offline

 

#24 09-10-12 17:09:31

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Asengan

Haha, wiem. To kojarzy się z "Wyzwanie" XD


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#25 09-10-12 17:19:18

 Alisun

Administrator

Zarejestrowany: 21-07-12
Posty: 1003
Punktów :   
Ulubiona postać: Kishan/Damon
Ulubiona część: wszystkie

Re: Asengan

Biedny ryś... ;(


"-Chciałem być odważny, tak jak ty...
-Jestem odważny, kiedy trzeba, odwaga to nie jest narażanie się bez potrzeby
-Ale ty się nie boisz niczego!  -Dziś się bałem...   -Dziś?
-Tak, bałem się, że cię stracę" ~Lion King

Offline

 

#26 10-10-12 17:44:17

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Asengan

Rozdział 8
"Cheetah"


Wiedziałam, iż tej nocy znów nie będę mogła spać. Wierciłam się, przekręcałam z boku na bok, ale nic mi nie mogło pomóc. Myślałam o Jev'ie i o tym jak bardzo musiały go zranić moje słowa. Miałam tylko nadzieję, że nie zmieni to naszej relacji i Jev wciąż będzie chciał się ze mną przyjaźnić. Jednak unikał mnie i przyznam, że trochę mnie to bolało.

Pewnej nocy śniło mi się, że goni mnie ryś. Biegłam szybko, jednak on wciąż pozostawał kilka kroków za mną. W końcu potknęłam się o kamień i upadłam na mech. Zwierzę skradało się do mnie i warczało, a ja czułam jak serce stara się wyskoczyć z piersi i uciec jak najdalej. Gdy ryś był już zaledwie kilka kroków ode mnie, zmienił się i ujrzałam przed sobą rozzłoszczonego Jev'a.

- Dlaczego mi to zrobiłaś? - rzekł oschłym głosem. - Dlaczego wyrwałaś mi serce i je zdeptałaś? Dlaczego?

Poczułam jak po policzku spływa mi samotna łza.

- Jev, ja...

- Ja, ja, ja. Zawsze ja! Jesteś samolubną i egoistyczną dziewczyną! Myślisz tylko o sobie!

Jego słowa bardzo mnie raniły, jednak wiedziałam, że mów prawdę. Chciałam go przeprosić, powiedzieć, że to nie tak. Jednak nie mogłam wypowiedzieć ani słowa.

Jev tylko prychnął i rzekł:

- Nie masz mi nic do powiedzenia? Będziesz tu siedzieć jak tchórz i płakać? A no tak, po co masz się martwić? Wystarczy, że się popłaczesz i masz wszystko załatwione. To twój jedyny sposób na rozwiązanie niekomfortowych sytuacji. Najlepiej jest usiąść, płakać i mieć pretensję do całego świata tylko nie do siebie! - wrzasnął.

Zakryłam uszy dłońmi, jednak on dalej kontynuował swoją wypowiedź:

- Tak samo było z Loganem. Zostawiłaś go, bo już nie chciałaś z nim być. Liczysz się tylko ty i twój czubek nosa, prawda!?

- Skąd wiesz o Loganie? - zapytałam.

- Nieważne. Myślisz, że skoro jesteś księżniczką to wszystko ci wolno? Mylisz się! Mieć w sobie królewską krew nie znaczy, że można bawić się czyimiś uczuciami!

- Jev...

- Dość! - wrzasnął. - Może po prostu cię zabiję. To będzie najlepsze rozwiązanie. - rzekł.

Okrył się światłem i po chwili stał przede mną nie człowiek, tylko wielki ryś. Skradał się do mnie jakby na mnie polował. Wyszczerzył śnieżnobiałe zęby i prychnął. Kopnęłam go w pysk i zaczęłam uciekać. Mimo mojego wysiłku zwierze było coraz bliżej, aż w końcu poczułam, że skacze mi na plecy i przewraca. Zamknęłam oczy czekając na śmierć.

Jednak nie nadeszła. Po chwili usłyszałam głośny huk. Obróciłam się i zobaczyłam jak Jev się podnosi. Jenak nie jego widok mnie zadziwił. Przede mną stał najpiękniejszy okaz geparda jaki w życiu widziałam. Przekręcił łeb i spojrzał na mnie. I wtedy zrozumiałam czym, a raczej kim on jest.

- Ajay - szepnęłam.

Nie martw się, zajmę się tym - usłyszałam w myślach.

Kiwnęłam głową, a Ajay znów zwrócił się w stronę Jev'a. Ryś prychnął i rzucił się do skoku, jednak gepard był szybszy. Krążyli w kółko zupełnie tak, jakby ze sobą tańczyli. Nie spuszczali się wzajemnie z oczu. Każdy z nich starał się zdominować drugiego. W końcu Ajay zmarszczył nos i wyszczerzył kły. Jev nie był mu dłużny i zrobił to samo. Podziwiałam te dwa przepiękne okazy.
W końcu gepard skoczył do przodu i zaatakował rysia rzucając mu się w stronę gardła. Zobaczyłam, jak Jev trzepnął go łapą i sam rzucił się do ataku. Dwa ogromne cielska zderzyły się ze sobą. Drapali się i gryźli. Raz upadał jeden, za drugim razem drugi. Jednak wiedziałam, że to Jev ma przewagę. Przeraziłam się widząc, że gepard przegrywa. Wzięłam kij i ruszyłam w stronę rysia. Podeszłam i trzepnęłam go z całej siły w czubek głowy co chyba na chwilę go oszołomiło.

Co ty wyrabiasz!? Schowaj się! - usłyszałam głos w głowie.

- Ani mi się śni. - rzekłam i posłałam gepardowi groźne spojrzenie.

Oboje zerknęliśmy w stronę, gdzie jeszcze przed chwilą leżał Jev. Jednak teraz już go tam nie było, zniknął.

- No proszę. Cicha woda brzegi rwie, czy jak to się mówi. - powiedział Ajay przybierając postać człowieka.

- Dziękuję, znowu. - powiedziała i rzuciłam patyk. - Jak to się dzieje, że zawsze jesteś przy mnie wtedy, gdy coś mi grozi, a gdy chcę się po prostu z tobą spotkać, to cię nie ma. - powiedziałam i uśmiechnęłam się w stronę wybawcy.

Ajay odwzajemnił uśmiech i podszedł do mnie. Gdyby przesunął się jeszcze odrobinkę, nie dzieliłoby już nas nawet powietrze.

- Wybacz. Bałem się, że jeśli zbyt często będę się z tobą kontaktował poprzez umysł, tym bardziej ułatwię zadanie Naranowi.

- I co? Podziałało?

- Myślę, że nie ma znaczenia, jak często wchodzę do twojej podświadomości. - powiedział.- Muszę tylko uważać kiedy to robię. - dodał.

Kiwnęłam głową.

- Lepiej mi powiedz co to było. Ten cały ryś, kłótnia...

- Cóż... to był Jev. Myślę, że moja podświadomość mi go ukazała.

Ajay uniósł pytająco brew.

- Cóż... kilka dni temu wyznał mi miłość. Jednak ja nie mogłam jej przyjąć. - wyjaśniłam.

- Dlaczego?

- Sama nie wiem. Po prostu go nie kocham. Mam wrażenie, że moje serce należy do kogoś innego. Jednak nie wiem do kogo. - powiedziałam i spuściłam głowę. - Usłyszałam piękną historię miłosną, o Anamitrze i Aakashu. Od tamtej pory dziwnie się czuje. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się... że ta historia nie jest mi obca. - powiedziałam i spojrzałam na Ajay'a, który przyglądał mi się uważnie.

Podszedł do mnie, chwycił w dłonie moją twarz i rzekł:

- Ta historia jest ci o wiele bliższa niż sądzisz.

Spojrzałam w jego piękne zielone oczy. Było w nich tyle bólu i cierpienia. Nie mogłam tego znieść i spuściłam wzrok patrząc na jego tors.

- Co masz na myśli?

- To, że ta historia jest o...

I nagle Ajay zaczął się rozmywać. Nie był już taki wyraźny. Chciałam chwycić go za rękę i trzymać mocno. Jednak złapałam tylko powietrze.

- Ajay! - wrzasnęłam. - Ajay!

Jednak jego już nie było, zniknął w ciemności. Po chwili otworzyłam oczy i ujrzałam zatroskaną twarz Jev'a. Podniosłam się i stwierdziłam, że jest późna noc.

- Wszystko w porządku? Cały czas krzyczałaś. - powiedział Jev.

- Tak, miałam zły sen. - rzekłam. - Co się stało?

- Czas ruszać. Aman mówi, że to najlepszy czas, aby dotrzeć do zamku Narana i odbić Ajay'a.

- To cudownie! Ruszajmy!

Jev spojrzał na mnie ze zdziwieniem i, nic nie mówiąc, wyszedł z pokoju, abym mogła się ubrać.

Już po ciebie idziemy, Ajay pomyślałam z nadzieją, że on to usłyszy i zaczęłam się przygotowywać do podróży.


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#27 23-10-12 18:17:22

 Alisun

Administrator

Zarejestrowany: 21-07-12
Posty: 1003
Punktów :   
Ulubiona postać: Kishan/Damon
Ulubiona część: wszystkie

Re: Asengan

Mam taką maleńką prośbę: zamiast robić to coraz kolejne opowiadania, które pewnie nigdy się nie skończą xd , to czy pomogłabyś mi przy moim? Wystarczy, że pomożesz mi jakoś rozwinąć akcje, wtedy będę mogła napisać, to co moja wyobraźnia mi nasunęła na dalszy ciąg (nie lubię jej, nie chciała mi nasunąć początku... -.-) i będę mogła zrobić do swojego filmik :D Mogę ci podać opisy postaci, mniej więcej fabuła, jak się ma rozwinąć itp. ;)


"-Chciałem być odważny, tak jak ty...
-Jestem odważny, kiedy trzeba, odwaga to nie jest narażanie się bez potrzeby
-Ale ty się nie boisz niczego!  -Dziś się bałem...   -Dziś?
-Tak, bałem się, że cię stracę" ~Lion King

Offline

 

#28 23-10-12 19:16:28

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Asengan

Ale ja nie kończę z Asenganem xd Mówiłam przecież, że zapomniałam opowiadania i rozdziały nie będą pojawiać się regularnie xd Co do pomocy... to żeby to zrobić musiałabym umieć siedzieć w twojej głowie jak Ajay, ale nietsety tego nie potrafię.

Rozdział 9
"Odsiecz"


Musiałam niemal biec, aby dogonić moją grupkę. Byłam jedyną dziewczyną i nikt nie zawracał sobie głowy małą pchłą skaczącą im między nogami. Jednak byłam zdeterminowana. Już wkrótce odbijemy Ajay'a, już wkrótce będę mogła go zobaczyć... naprawdę. Nie będzie już musiał przychodzić do mnie w snach. Będzie mógł być blisko mnie, fizycznie. Na samą myśl serce podskoczyło mi z radości. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę odczuwała tak silną więź z zupełnie nieznanym mi mężczyzną.

- Nad czym tak się zastanawiasz - zapytał Jev podchodząc do mnie.

- Nad niczym, cieszę się. - rzekłam z uśmiechem.

- Że odbijemy Ajay'a?

- Też.

- Też? - Jev uniósł brew. - Jest coś jeszcze co sprawia ci radość?

- Owszem. To, że się na mnie nie gniewasz. - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.

- Naprawdę masz dzisiaj dobry humor. - zaśmiał się i objął ramieniem.

Szliśmy tak kilka godzin, aż w końcu Aman rozkazał postój. Przykucnęłam razem z Jev'em i słuchaliśmy dowódcy.

- Zostaniemy tu na noc. - krzyknął. - Radzę się wyspać. Jutro wyruszamy o świcie.

Po tych słowach cała grupka zaczęła się kręcić. Niektórzy rozkładali namioty, inni karmili konie, a jeszcze inni siadali i jedli lub pili piwo. Sama podeszłam do jednego z mężczyzn i poprosiłam o miskę wody. Wypiłam ją szybko i czułam jak chłodny płyn ochładza moje gardło. Podparłam się na łokciach i zaczęłam się zastanawiać co zrobię, gdy Ajay już będzie ze mną. Zastanawiałam się czy będę go o coś wypytywać, czy może po prostu przytulę się do niego i będę się cieszyć bliskością jego ciała.

Wyciągnęłam nogi przed siebie i pozwoliłam, aby wiatr targał moje długie włosy. Niemal już czułam jego bliskość. Wiedziałam, że dzisiaj we śnie mnie odwiedzi. Zawsze tak było. Wystarczyło, że poczułam jego obecność w moim umyśle. Już na mnie czekał. Położyłam się i zamknęłam oczy uśmiechając się do siebie.

Ajay siedział na pniu i machał długimi nogami. Uśmiechnął się na mój widok i poklepał miejsce obok dając mi tym samym znak, abym usiadła obok niego. Siedzieliśmy w milczeniu i patrzyliśmy na piękny wodospad. Mogłabym tak po prostu być całą wieczność, z Ajay'em u boku. Odwróciłam głowę w jego stronę i zauważyłam, że bacznie mi się przygląda. Poczułam, jak na szyi i policzkach zaczyna palić mnie rumieniec.

- Jesteś jeszcze piękniejsza kiedy się wstydzisz. - powiedział z uśmiechem.

Odwzajemniłam uśmiech i dałam mu żartobliwego kuksańca w bok. Ani się obejrzałam, a już tuliłam się do jego umięśnionej klatki piersiowej i słuchałam bicia jego serca. I wtedy zauważyłam coś, co przyprawiło mnie o zachwyt. Nasze serca biły w tym samym rytmie. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w piękne oczy mojego wojownika.

- Ajay, ja... - zaczęłam, ale nie wiedziałam jak dokończyć, bo sama nie byłam pewna moich uczuć.

Pierwszy raz w życiu poczułam, że mam dla kogo istnieć, że moje serce ma kogo kochać. Czułam silną i nierozerwalną więź między mną, a tym pięknym mężczyzną. W tamtej chwili zrozumiałam co właściwie się ze mną działo. To nie Asengan był moim domem, to nie tą krainę tak bardzo kochałam. Wszystkie te uczucia były tak naprawdę skierowane w stronę Ajay'a. To on mnie tu trzymał. To dla niego nie wróciłam na Ziemię. Wszytko dla tego pięknego, zielonookiego mężczyzny, który okazał się być moim życiem i duszą.

Nagle zapragnęłam go pocałować. Ot tak, po prostu. Nie wiedziałam skąd, ale miałam wrażenie, że Ajay czuje do mnie dokładnie to samo. Nachyliłam się nie spuszczając z niego oczu. On zawahał się, jednak już po chwili trzymał mnie w swoich objęciach. Nasze usta były zaledwie kilka milimetrów od siebie. Czując nagłą potrzebę przycisnęłam wargi do jego i pocałowałam go lekko i z wahaniem. Zamknęłam oczy i pozwoliłam poddać się tej najbardziej romantycznej chwili w moim życiu. Czułam się cudownie, jeszcze nigdy nikt tak mnie nie całował. Kochałam Ajay'a, a on mnie. Byłam tego pewna.

Nie wiem ile dokładnie się całowaliśmy, jednak chciałam by ta chwila trwała wiecznie. Ajay odsunął się ode mnie, a ja zdałam sobie sprawę, że to tylko sen.

- Nie powinniśmy byli tego robić. - szepnął w końcu.

- Dlaczego? - zapytałam i położyłam dłoń na jego.

- Bo znów cię stracę.

- Znów? - uniosłam brew. - Co masz na myśli?

Jednak Ganim nie odpowiedział. Zmienił się w geparda i zniknął...

Poczułam jak ktoś mną lekko potrząsa. Obudziłam się ze snu i zauważyłam Jev'a klęczącego nade mną.

- Nareszcie. Budzę cię od jakichś dziesięciu minut. Wstawaj, bo inaczej nie odbijemy Ajay'a. - rzekł.

Na dźwięk jego imienia szybko się poderwałam na nogi i ruszyłam przed siebie. Cała gromadka, która była naszym wojskiem już szykowała się do drogi.

- Ruszajmy. - powiedziałam.

Słońce dopiero wschodziło zza gór. Jednak byłam zdeterminowana, bo wiedziałam, że idę odbić mojego ukochanego. On był moim życiem. Bez niego równie dobrze mogłabym nie istnieć. Do zamku Narana dotarliśmy pod wieczór. Ogromne zamczysko bardziej przypominało ruiny. Wszędzie było ciemno i ponuro, a wokół kręcili się jacyś ludzie. Nie trudno było zgadnąć, że są to oddziały tyrana.

Podeszliśmy jak najbliżej się dało. Aman wydał rozkaz i już po chwili kilka mężczyzn ruszyło przed siebie by ogłuszyć wartowników.

- Teraz albo nigdy. - rzekł Jev, pociągnął mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę wejścia.

Płuca bolały mnie od biegu, ale serce nakazywało mi przyspieszyć. Cały czas w głowie miałam jedną myśl, że gdzieś tam jest mój gepard. Wbiegliśmy z Jev'em do rozwidlenia. Wokół było mnóstwo korytarzy i przejść. Zgodnie z Jev'em stwierdziliśmy, że się rozdzielimy. On pobiegł jako ryś w prawo, ja zaś wiedziona intuicją w lewo.

Panikowałam. Nie wiedziałam gdzie jestem ani co robić. Byłam pewna tylko tego, że gdzieś jest Ajay i Naran. Gdzie jesteś? posłałam myśl z nadzieją, że on to usłyszy. Jednak nie usłyszałam odpowiedzi. Gdzie jesteś? powtórzyłam. Tym razem w moim umyśle usłyszałam cichy, słabnący głos. Jestem tu. Po twojej prawicy. Głos Ajay'a był słaby. Wiedziałam, że musiał przechodzić tu męki.

Rzuciłam się w stronę drzwi i, prawie wyrywając je z zawiasów, otworzyłam z trzaskiem. Przede mną stał, a raczej wisiał Ajay, przykuty do ściany wielkimi, potężnymi łańcuchami. Nie wyglądał jak ten z moich snów. Był cały posiniaczony, wychudzony, brudny i nagi od pasa w górę. Jego oczy były ciemniejsze, pełne bólu i strachu. Podeszłam do niego przerażona bardziej jego stanem niż tym, że zaraz ktoś może wejść.

- Ajay.-szepnęłam powstrzymując łzy. - Co on ci robił?

- No wiesz, trochę już u niego goszczę. - rzekł.

Zdziwiłam się, że mówi z takim opanowaniem i humorem. Ja na jego miejscu byłabym przerażona.

- Zabieram cię stąd.

- Mam nadzieję.

Rozejrzałam się dookoła. Tak jak myślałam, nigdzie nie było klucza.

- To są magiczne kajdany, tylko nią możesz je zdjąć. - poinformował mnie Ajay.

- Jak?

On zamiast odpowiedzieć uśmiechnął się, a ja poczułam jak ręce znów palą mnie żywym ogniem. Zupełnie jak wtedy, gdy pierwszy raz użyłam magii. Jednak teraz wiedziałam co się dzieje i co muszę zrobić. Wyciągnęłam przed siebie dłonie i wypowiedziałam to, co nakazał mi w myślach Ajay: Abrirse!

Zobaczyłam jak kajdany się powoli otwierają. Rzuciłam się w stronę mężczyzny, aby go podtrzymać. Nie wytrzymałam i zaczęłam go tulić. Ajay sykał z bólu, ale również tulił mnie do siebie. Oboje płakaliśmy ciesząc się wreszcie swoją fizyczną bliskością. Mój świat wreszcie był pełen, Ajay wypełnił pustkę.
Nagle w drzwiach stanął tęgi mężczyzna w zbroi.

- Kim jesteś!? - krzyknął w moja stronę i już miał ruszyć biegiem w naszą stronę, gdy usłyszałam głośny huk i wartownik padł nieprzytomny na kamienną posadzkę.

- Dobranoc. - powiedział Jev i ruszył w naszą stronę.

Pomógł mi podnieś Ajay'a i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Aman i wojsko walczyli dzielnie z coraz to większą ilością przeciwników. Jednak wiedziałam, że nasz plan się powiódł. Wsiedliśmy we trójkę do niewielkiej fury i ruszyliśmy do domu.


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#29 24-10-12 20:22:26

 Alisun

Administrator

Zarejestrowany: 21-07-12
Posty: 1003
Punktów :   
Ulubiona postać: Kishan/Damon
Ulubiona część: wszystkie

Re: Asengan

Ale mi nie chodziło o Asengan, tylko o twoje opowiadanie co masz w syndze i jeszcze jedno, które zaczęłaś wcześniej i tak jak sama napisałaś: "czyli kolejne opowiadanie, którego pewnie nie skończę xd"
A co do siedzenia w mojej głowie chętnie ci ją otworzę (rozmawiając z tobą i lepiej się poznając), ale też nie musisz w niej siedzieć aby ciekawie zacząć akcje w moim opowiadaniu :3

A rozdział spoczko :zadowolony:

To jaką opcje wybierasz? :p
Wymyślenie na czuja lub lepsze poznanie siebie na wzajem lub poznanie fabuły, bohaterów itp.?


"-Chciałem być odważny, tak jak ty...
-Jestem odważny, kiedy trzeba, odwaga to nie jest narażanie się bez potrzeby
-Ale ty się nie boisz niczego!  -Dziś się bałem...   -Dziś?
-Tak, bałem się, że cię stracę" ~Lion King

Offline

 

#30 26-10-12 20:47:51

 Mailin

Zagubiony w dżungli

Skąd: Olsztyn
Zarejestrowany: 11-10-12
Posty: 184
Punktów :   
Ulubiona postać: Alagan Dhiren
Ulubiona część: pierwsza
Ulubiona para KT: Kelsey i Ren

Re: Asengan

Spoko wciągnęła mnie ta historia. :)


Snow is falling once again. My soul is weary of this world. 
My body fails me, weakening. How long can I endure this cold?
                     I hear the Raven calling me
  Onux brother takes me home. Once more to spirit I return
                   Upon raven wings I am borne.
                                      Wolf

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.naruto-arena-x.pun.pl www.reddragonjaroslaw.pun.pl www.wampiria.pun.pl www.gothicmodding.pun.pl www.wyjazddoaustrii.pun.pl