#1 02-11-12 22:24:47

 Tigra

Zagubiony w dżungli

Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 30-10-12
Posty: 197
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren
Ulubiona część: czekam
Ulubiona para KT: Ren&Kelsey

Aurora- moje małe opowiadanie

Może się wam wydawać za krótki, że akcja jest za szybka... jest to jednak wynikiem pisania pod natchnieniem. Jeśli będę miała wenę to do koloryzuje to i dodam co nie co, ale na początku miało to być tylko krótkie opowiadanie.



SŁOWNIK


AURORA- czyli kapłanka; jest ona łącznikiem pomiędzy światem rzeczywistym, a światem duchów. Jako jedyne potrafią przybrać formę więcej niż dwóch zwierząt. Jednak z powodu ich odseparowania w 200 roku zstąpiły one ze swych stanowisk. Skorzystały ze swych zdolności i stały się śmiertelniczkami lub zwykłymi wybrankami(jest możliwość, że niektóre zatrzymały swe zdolności).
CIEŃ- inne określenie Łowcy
KODEKS- spis najważniejszych zasad rządzących światem wampirów.
ŁOWCA- wampir strzegący prawa. Łapie wampiry które łamią prawa Kodeksu i wymierza sprawiedliwość za pozwoleniem Rady(od 200r wyroki podejmują sami).
MOLIT- wampir, który łamie prawa Kodeksu; przestępca.
PRZEMIANA- proces podczas którego człowiek staje się Wampirem. Jest rozdzielona na kilka etapów. Pierwszy to opróżnienie żył z krwi przez Wampira, kolejny to Wampiryczna śpiączka, która łączy się z przed ostatnim krokiem czyli podaniem krwi Wampira, którą śmiertelnik musi wypić prosto z żyły dawcy. Ostatni to akceptacja i adaptacja.
RADA- jest to sad wampirów składający się z Auror.
THEON- Łowca w stanie spoczynku zachowujący zdolności.
WAMPIR- rasa powstała na długo przed ludźmi wraz ze zmiennokształtnymi. Jednak polowania na  rasę wampirów i zwierzoczłeków spowodowała połączenie się tych dwóch gatunków tworząc nowy pod tą nazwą. Wampiry mają wszystkie cechy swych przodków: są silne, szybkie, odporne na choroby, szybko się regenerują i posiadają zdolność przeobrażenia się w zwierzę(Łowca- 2, Wybranka-1, Aurora-nieograniczenie).
WAMPIRYCZNA ŚPIĄCZKA- jest to czas po wypiciu krwi ze śmiertelnika, podczas, którego należy podać mu krew Wampira. Trwa on godzinę, dwie od opróżnienia żył. Człowiek jest w tedy na granicy światów, ale nie pamięta za wiele z tego okresu.
WYBRANKA- Wampirzyca nie będąca Aurorą.




1.



Wziąłem szybki prysznic ubrałem się i ruszyłem na miejsce zebrania grupy na rogu Woodhaven Blvd i Yellowstone Blvd. Ciekawe kto w ogóle wymyślił by spotykać się w najpopularniejszym klubie w mieście? Prowadzonym na dodatek przez Theonów? Choć trzeba im przyznać, że interes się kręci. Przychodzą tu nie tylko wampiry, ale i ludzie. Można się nieźle zabawić.
Wszedłem do środka, a muzyka w klubie „Drake” zaatakowała moje uszy. Znalazłem resztę ekipy i gdy tylko otrzymaliśmy zamówienie zaczęła się odprawa.
-Trzeba w najbliższym tygodniu zwerbować nowe Cienie- Gabriel spojrzał każdemu z nas w oczy- Chłopaki mi mówili, że kilku Meolitów było na jego obszarze.
-To czemu ich nie złapali?
-O to właśnie chodzi Ali. Możemy złapać i zabić jeśli złapiemy ich na pożywianiu, a oni tylko przeszukiwali ludzkie umysły.
-Czegoś szukają.
-zgadzam się z tobą Mason i nawet wiemy czego kogo...
-Kogo? Szukają konkretnej osoby?- nie dowierzałem.
-Dla swojego Pana.
-Czyli Armen się w końcu ujawnił?
-Tak. I szuka Aurory.
-Aurory? Przecież wszystkie zstąpiły ze swoich stanowisk. Te które nie zrezygnowały znaleźliśmy martwe. Javier mówi, że ostatnia zrezygnowała z mocy jakieś 26 lat temu.
-Dokładnie. Ale nie zmienia to faktu, Alex, że jakaś widocznie się ukryła. Podzielimy się na grupy i ruszamy.
-Jasne- Ali był w swoim żywiole.
-Wiec tak... Ali zajmiesz się Manhattanem i okolicami. Mason ty zachód od Ridgewood, którym zajmie się Alex. Ja biorę wschód od terenów Alexa jak i północ.
-Czemu on ma najmniejszy teren?
-Ponieważ wy macie pomoc. Mason ty Marlona i Daniela. Ali: Ethana i Tobiasa, a ja Rubena i Milana. Częścią od Breezy Point do Far Rockaway bierze Liam z Seanem.
-Liam wrócił?
-Wczoraj. Do roboty. Nie będzie problemu z patrolami bo to wasze tereny. Tym się kierowałem dając wam je. Znacie je na pamięć. Ruszamy.

Było już późno kiedy wyszłam z pracy. Wiedziałam, że nie powinnam zastawać dłużej, ale musiałam dokończyć obraz. Po za tym dzięki temu miałam trochę więcej czasu dla siebie. Nie rozumiałam moich braci. Przecież byłam tak samo silna i szybka jak oni. W końcu też byłam wampirem!!! Choć byłam ukryta i żaden inny wamp by się nie skapną, ale przecie przetrwałam te wszystkie lat nauki...
Skręciłam za róg, ale szybko wróciłam na drogę główna.
W bocznej uliczce Łowca właśnie rozprawiał się z dwoma Meolitami. Gdybym znalazła się bliżej rzucili by się na mnie. Bo choć zamaskowałam swój zapach jako wampa to nadal czuć moją krew, a rodzina zawsze mi mówiła, że ma ona bardzo silny zapach. Przyspieszyłam kroku i po chwili ujrzałam klub „Drake” który należał do mojej rodziny wraz z piętrem i budynkiem obok.

Trzeba przyznać, że dzięki temu człowiekowi,  a raczej dziewczynie te dwa gady z którymi walczyłem straciły koncentracje, dzięki czemu zmieniłem je w proch.
Gdyby były trochę bardziej gadatliwe to może dowiedział bym się czegoś użytecznego, ale  Meolici są jakoś tak mało rozmowne. Niestety... ruszyłem do klubu za zapachem świadka.  Trzeba posprzątać...

2.



Nienawidzę tego. Jak tylko chcę udowodnić rodzinie, że nie jestem krucha jak szkło i dam sobie rade, w tedy zawsze los stawia mnie w takiej sytuacji...
-Panowie, naprawdę schlebiają mi wasze komplementy, ale nie jestem zainteresowana...
Czterech facetów nieźle napitych otoczyło mnie w zaułku koło domu, gdy wracałam ze sklepu... kobieta już nawet nie może wyjść sama na szybkie zakupu po północy bo zaraz ją ktoś zaczepi...
-Oj. No nie bądź taka...- jeden z nich poczęstował mnie oddechem zdolnym obudzić trupa.
-Starałam się być miła, ale jeśli zaraz mnie nie zostawicie zrobi się nieprzyjemnie...
-Pani ma racje- ciemna postać stanęła u wlotu uliczki- Jeśli sobie nie życzy waszego towarzystwa to powinniście przeprosić i odejść.
Fala mocy poszybowała w ich stronę, a oni wybąkali przeprosiny i odeszli.
-Dziękuje za pomoc, ale poradziła bym sobie sama. A ty powinieneś być ostrożniejszy. Gdyby jakiś człowiek tamtędy przechodził miałbyś kłopoty.
-Maskujesz zapach? Dlatego nie wiedziałem, że jesteś jedną z nas...
-Tak. Maskuje. Teraz przepraszam, ale się spieszę.

Zareagowałem odruchowo. Gdy próbowała przejść obok chwyciłem ją i zarzuciłem na plecy niosąc do auta.
-Cholera jasna! Czemu akurat JA?! Hmm? Czemu nie mogła spodobać ci się inna?
Wrzuciłem ją na tylne siedzenie.
-Gdzie mieszkasz?
-Tylne wejście do klubu „Drake”. Jeśli chcesz uniknąć moich braci.
-To oni mają siostrę?
-Taaa... mnie. Z jednej strony jestem nawet zadowolona, że mnie zabierasz... Chyba, że się rozmyśliłeś?
-Nie.
-Super. Nie będą mogli mnie zatrzymać jako, że Kodeks zezwala na zabranie wampirzycy. Przyznaje, że to trochę jak za czasów jaskiniowców, ale przynajmniej bez mojej zgody nie możesz dobrać, się do moich majtek.
Zatrzymałem samochód przy wejściu
-Idziesz ze mną czy zostajesz?
-Idę.

Otworzyłam drzwi do pracowni. I ruszyłam by się spakować.
-Mam nadzieje, że mogę wziąć przybory plastyczne. Jako, że masz prawo trzymać mnie przez góra 14 dni, będę musiała popracować u ciebie.
-Czym ty się zajmujesz?
-Jestem artystką. Maluję, rysuję, rzeźbię i inne takie. Mam nadzieje, że to nie będzie ci przeszkadzać.
-Nie. Mam ci pomóc?
-Nie trzeba. Daj mi chwile.
Po 20min. byłam gotowa. Zapakowaliśmy wszystko do auta, a gdy byliśmy na Metropolitan Ave zadzwoniłam do Thoma.
-Gdzie ty jesteś?! Miałaś być w domu półgodziny temu!
-Byłam.
-To gdzie ty jesteś teraz?
-Niedaleko. Wzięłam ciuchy i przybory i jadę do wampa.
-Znowu? Powinienem ci przypomnieć...
-Jest różnica. Zadzwonię jeszcze. Do usłyszenia.
-Gdzie pracujesz?
-Na Juno St. mam tam salon.
-Sprzedajesz obrazy?
-Nie tylko. Wszystkie swoje prace i mojej wspólniczki Roweny Grace. Jesteśmy architektami. Wnętrza i ogrody.
-Jak wam idzie?
-Bardzo dobrze. Do tego pracujemy dorywczo, więc zawsze dochodzi coś. Lubię mieć jakieś zajęcie.
-Pracoholiczka?
-Nie. Po prostu jeśli mam prace nie muszę siedzieć w domu pod okiem braci. Rodzice wyjechali miesiąc temu, więc bracia doprowadzają mnie do szału. Gdyby mogli to pewnie miała bym ochronę 24h. Przesadzają. Rodzice zresztą też traktują mnie jak jakąś porcelanową laleczkę. To jest wkurzające.
-Jesteśmy na miejscu.
-Mieszkasz na  Juniper Valley Rd?
-Tak.
-To blisko. Nie dziwie ci się. To jest świetna okolica.
Weszliśmy do środka.
Cały parter był wolny nie licząc motoru i terenówka która przyjechaliśmy i nie zmieniło to faktu, że było tu jeszcze miejsce. Wjechaliśmy tu od tyłu, gdzie była para drzwi garażowych. Na środku były wielkie schody z rzeźbionymi poręczami. Weszliśmy na pierwsze piętro.
-Tutaj jest łazienka- wskazał drzwi na końcu korytarza z lewej strony- Naprzeciwko są drzwi do mojego pokoju, a twój będzie obok. Kuchnia jest za nami po lewej.
-Naprzeciwko salonu. Zorientowałam się. A co jest na ostatnim piętrze?
-To sprawy Łowców. Ty tam nie wchodzisz, jasne?
-Tak.
-OK. Ja muszę wracać, a ty możesz się rozgościć. Powinienem być za godzinę czyli tak... około 9. Zajrzyj do lodówki. Jeśli czegoś twoim zdaniem brakuje to zapisz. Potem pojedziemy na zakupy. Jeżeli będzie coś co potrzebujesz w tępię natychmiastowym to w szufladzie na samej górze w komodzie koło schodów są pieniądze. Po drugiej stronie ulicy jest sklep czynny całą dobę. Wolałbym żebyś jednak dziś aj nie wychodziła. Do zobaczenia.
Wyszedł zastawiając mnie w tym domu. Wzięłam swoje rzeczy i zaczęłam rozkładać je po szafkach. Gdy skończyłam rozejrzałam się po piętrze i zrobiłam listę o którą prosił. Gdy skończyłam poszłam wziąć długą kąpiel.
Łazienka była ogromna urządzona w czerni i bieli z czerwonymi oraz złotymi elementami. Jacuzzi było tak wielkie, że mogło pomieścić jakieś cztery osoby. Oprócz tego był tu prysznic na dwie osoby, no i reszta wyposażenia: sedes, umywalka, duże lustro szafka, wieszaki na ręczniki i szlafrok(tak miękkie, że chciało się je przytulić). Na jednych z nich powiesiłam swój satynowy szlafrok. Nalałam do wanny wody i zanurzyłam się po samom szyję...

3.



Wróciłem mażąc o prysznicu. Powinienem też spytać się mojego gościa o imię i sam się przedstawić.
Otworzyłem drzwi łazienki i od razu je zamknąłem. Stała tam w koszulce i spodenkach czesząc włosy. Wszedłem do kuchni i zadzwoniłem do Gabriela, zdać raport.
Odebrał po drugim sygnale.
-Halo?
-Hej stary. Dopadłem dwóch. Nie gadali, więc z nimi skończyłem. Ofierze wymazałem pamięć i odesłałem do domu.
-Ja miałem trochę większe szczęście. Aurora, której szukamy to trzecie pokolenie. Omówimy to wieczorem.
-No i tu się pojawia problem. Mam gościa.
-Nie żartuj stary. Ty nie masz nawet jedno nocnych przygód od jakiś kilkuset lat, a mam uwierzyć, że jakaś jest u ciebie w domu?
-No...
-Nie ma problemu. Najwyżej. Jest Wybranką?
-Tak...
-Więc może słyszeć naszą rozmowę. Do usłyszenia.

Odchrząknęłam.
-To był twój szef?
-Tak. Wieczorem przyjdzie z resztą zespołu. Nie będzie ci to przeszkadzać?
-Nie.
-Słuchaj. Ja... Chciałbym cię przeprosić. Powinienem był zapukać.
-Nic się nie stało. Mieszkam z siódemką braci. Zdarzało się, że wchodzili kiedy nie powinni. Byłam w tedy na szczęście ubrana- dodałam widząc jego minę.-A tak w ogóle jestem Chloe Drake.
-Alex Blake.
Uścisnęliśmy sobie dłonie.
-Widziałem w kuchni listę zakupów. Chcesz iść już teraz czy poczekasz do 14? Chciałbym się trochę przespać.
-Nie ma sprawy. Jeśli masz ochotę to zrobię coś na obiad i dopiero w tedy pójdziemy.
-Idealnie. Jeśli będziesz czegoś chciała to mnie obudź.
Gdy szedł do łazienki nie ukrywałam tego, że pożeram go wzrokiem. I właśnie w tedy to do mnie dotarło. TO BYŁ TEN JEDYNY. Ten o którym tyle razy opowiadała mi mama w dzieciństwie. Ten, który uwolni rój motyli w moim brzuchu i spowoduje, że poczuje się jak najpiękniejsza kobieta na świecie, choć już nią jestem(w końcówkę nigdy nie wierzyłam).
Usiadłam na parapecie okna, tak by mieć widok na księżyc i poszukałam mamy.
Szybko mi odpowiedziała.
Coś się stało kochanie?
Znalazłam go mamusiu.
Kogo znalazłaś? Mów jaśniej.
Tego jedynego i chce mu powiedzieć prawdę.
Jesteś pewna kotku? Pamiętasz co się stało z tamtym.
ON nie był tym jedynym. Był po prostu zakochany, a...
Kochanie. Nawet osoba zako...
Nie chcę o tym mówić. Poproszę go byśmy dzisiaj pojechali do klubu. Będą tam moi bracia i jego koledzy. Chcą znaleźć Aurorę przed Armenem. Meolici są tu. W mieście. Zabijają. Nie mogę się dużej ukrywać.
W takim razie powiedz mu. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Do zobaczenia. Ucałowania ode mnie i od taty.
Pa.

Zaszłam z okna i zaczęłam przygotowywać obiad.

Nakryłam do stołu i poszłam go obudzić. Gdy nie odpowiadał na pukanie do drzwi, weszłam. Podeszłam do łóżka i położyłam rękę na jego ramieniu, a on zarwał się i stanął przede mną golusieńki. Spłonęłam rumieńcem. Widząc to szybko chwycił pościel i się zakrył.
-Obiad gotowy.
Wyszłam starając się nie myśleć o tym dużym... Dość.
Usiadłam do stołu. Przyszedł już w spodniach.
-Ładnie pachnie. Co to dobrego?
-Warzywa i makaron ryżowy z piersią z kurczaka w panierce sezamowej. Do tego sos sojowy. Smacznego.
-Smacznego.
Gdy jedliśmy przyjrzałam się dokładniej Łowcy. Miał czarne włosy lekko opadające na oczy, koloru burzowego nieba.  Kwadratowa szczęka. Męskie rysy, szerokie bary, smukłe wysportowane ciało, ideał mężczyzny. Zwłaszcza, że pod tą główką ukrywał się sprawny umysł.
Pod koniec posiłku postanowiłam zapytać.
-Alex, miała bym do ciebie prośbę.
-Żebym spał w ubraniu?
-Jeśli nie przeszkadzają ci takie sytuacje jak dzisiejsza, to nie przejmuj się. Chodzi o to, że chciałabym pojechać do klubu. Jeszcze przed otwarciem. Tam było by spotkanie. No wiesz, te które miało być tu.
-Dobrze, ale czy coś się stało?
-Nie. Nic takiego. Musze coś załatwić. To wszystko.

4.



Po odłożeniu zakupów do domu, pojechaliśmy do klubu zobaczyć się z braćmi.
Bez słowa zostawiłam wszystkich przy barze i udałam się po Kodeks. Kiedy wracałam Thom rozpoznał worek i zatrzymał mnie.
-To chcesz zrobić? Powiedzieć im?
-Zostaw mnie w spokoju.
-Oszalałaś?!
-W razie, co pomożecie. To dlatego jestem tutaj. A tera mnie puść, bo zrobię coś czego będę później żałować- albo i nie, dodałam w myślach.
-Proszę idź. Mama chociaż wie?
-Tak. A teraz pozwól, że już pójdę.
Weszłam na sale i stanęłam przy braciach.
-Znacie się?- Alex zaprzeczył- No to tak. Najstarszy to Thom.  Bliźniaki to Ronald i Ryan, czworaczki od lewej: Joseph, Joel, Jeffrey oraz James- wymieniani kiwali głowami- A ja Chloe.
-Miło mi was poznać. Ja jestem Alex. A oni kolejno to- zaczął wskazywać ręką- Gabriel, Mason, Ali, Liam, Marlon, Daniel, Ethan, Tobias, Ruben, Milan i Sean.
-Mnie też jest miło. Teraz do rzeczy.
-Jesteś pewna?- Thom szepną mi do ucha.
-Tak. Bardzo cię Alex przepraszam, ale nic na to nie poradzę, że mam dobry słuch. Słyszałam, że poszukujecie Aurory.
-Tak. Z trzeciego pokolenia. Wiesz coś na ten temat?- szef Alexa się ożywił.
-Wiem. Sporo.  Tak się złożyło, że nie musicie już szukać. Ja jestem tą Aurorą, a żeby uprzedzić pytania. Żeby tego dowieść pokaże nie ujawnię mocy, żaden mnie nie ugryzie. Zapewne wiecie, że tylko Aurora może otworzyć Kodeks. A więc o to Kodeks- wyjęłam go z aksamitnego woreczka i położyłam przednimi. Dotknęłam klejnotu na środku i otworzyłam.
-Czemu mi nie powiedziałaś wcześniej?
-Chciałam, ale..
-Ale, co?
-Po prostu nie mogłam.
-Będziecie mieli całą dzisiejszą noc i jeszcze dłużej na obgadanie tego. Zabierzesz ją do swojej kryjówki. Nie  wracasz na posterunek. Przejmę go. Ty masz jej pilnować. Wychodzisz gdzieś, bierzesz ją ze sobą. Jesteśmy o krok przed nimi. Teraz wystarczy się dowiedzieć czemu on jej chce. Do dzieła.
Wyszli zostawiając mnie i Alexa z braćmi.
-Jeśli jej coś zrobisz to pożałujesz.
-Zamknij się Jose. Dam sobie rade. Jestem dorosła i umiem o siebie zadbać. Do widzenia!
Wyciągnęłam go z baru i zatrzymałam się dopiero przed jego autem.
-Jedziemy. I to szybko.
-Tak ci się śpieszy ich zostawić? Nie gorączkuj się tak. Wejdź jeszcze na górę po strój do kąpieli, tam  gdzie jedziemy jest mini siłownia, basen i jezioro. No, chyba, że wolisz kapać się toples, hmm..?
-Daj mi 5minut.

Poleciała na górę, a ja patrzyłem na jej kołyszące się biodra.
Była piękna. Kruczoczarne włosy z granatowymi refleksami opadały jej na plecy, okalając twarz anioła o szmaragdowych oczach. Była wysoka, ale nie za. Szczupła z krągłościami. Kobieca...
Zdążyłem tylko odpalić, a ona już otwierała drzwi.
-To gdzie teraz?
-Do domu po nasze rzeczy.
-To jest logiczne. Chodzi mi, gdzie jest ta kryjówka?
-Dowiesz się w drodze.
-Niech ci będzie. Tam też pogadamy?
-Dokładnie.
Jechaliśmy w ciszy. Chloe zerkała na mnie, ale nic nie mówiłem. Wydawało się, że o czymś myśli. I to dość mocno. Ciekawe o czym...
W domu wzięła wszystkie swoje rzeczy i czekała przy schodach.
-Dokąd ty się tak śpieszysz?
-Im dalej od braci tym lepiej. To moje motto... od dawna. Bardzo dawna.

5.



Kryjówka okazała się dużym domkiem letniskowym. Podłoga była z ciemnego drewna. Kanapy były purpurowe tak jak dywan. Czarny stolik. W tych samych kolorach była kuchnia. Alex siedział wygodnie na środkowej kanapie i wolno popijał whisky.
Dosiadłam się do niego, zachowując odpowiedni dystans- to, że ja się w nim zakochałam, i to bardzo szybko, nie miałam pewności co on czuje, choć mnie porwał. I nie miałam zamiaru wydać się z tym.
-Wiesz może czego chcieć od ciebie Armen?
-Możliwe...
Chcąc uniknąć odpowiedz wzięłam od niego pustą szklankę.
-Z lodem?
-Poproszę.
Podałam mu trunek i nim zdarzyłam cofnąć rękę chwycił nadgarstek.
-Usiądź koło mnie. Nie gryzę- powiedział to szczerząc kły więc mimo woli uśmiechnęłam się.
-Dobrze wiedzieć. Bałam się, że jak tylko się odwrócę wgryziesz się mi w szyję.
-Bardzo zabawne. Teraz na poważnie. Czego on może od ciebie chcieć?
-Wiesz jak się przemienia człowieka w wampira?
-No, tak. Wypijasz z niego całą krew. On w tedy jest w Wampirycznej śpiączce. Podajesz mu w tedy krew i czekasz, aż jego organizm ją przyjmie.
-Właśnie- kiwnęłam głową- To jest to. Krew. W niej jest nasza moc. Dzięki niej człowiek staje się wampirem. A więzy krwi? Chodzi o połączenie. Dlatego gdy łączymy się w pary jest ona ważnym elementem. Jest częścią nas co umożliwia odnalezienie się. Tak samo jest z matkami. Zawsze wiedzą kiedy dziecku dzieje się krzywda. Z Aurorami sprawa  jest podoba. Moja babka zaszła w ciąże kiedy miała jeszcze moc we krwi. Przeszła ona na mamę, a teraz na mnie. Wyrzekły się już mocy, ale ja mogłabym przekazać ją dalej. Tyle, że jak mówiłam. To coś innego. Z każdym pokoleniem ta moc rośnie. Jednak matka ma ciągle taką moc jak poprzednio.
-Moc przechodzi tylko na córkę?
-Tak.
-Myślisz, że on...
-Raczej na to nie wpadł. Pewnie chce mieć stały dostęp do mojej krwi.
-Ale z koro masz taką moc chyba cię nie może tak łatwo pojmać?
-Wystarczy, że mnie ogłuszy. Później będzie mnie głodził. Posiłek taki by utrzymać mnie przy życiu, ale nie dać mi wystarczająco bym mogła uciec. Mogę żyć długo, więc szybko by o tym nie pomyślał.
-A gdyby odkrył, że kolejne pokolenie...
-Mógłby pomarzyć. Nie dałabym się tak łatwo, a gdyby nawet mnie zmusił, ja raczej nie...
Przerwałam. Nie mogłam mu powiedzieć. Nie byłam tego pewna, ale jest możliwość.
-Nie możesz? Jesteś bez płodna?- w jego głosie nie było oskarżenia, ale te słowa wypowiedziane z jego ust otworzyły tamę. Z moich oczu polały się łzy, a on odstawił szklankę i przyciągną mnie do siebie- Ciii... Nie płacz. To nie tak. Dla mnie nie jest to ważne. Słyszysz? Nie przeszkadza mi to.
-Ja tego nie wiem. To są tylko przypuszczenia. Mama nie czuje żadnej różnicy w moim zapachu, a babcie mówi, że od razu po...  by była.
-Po czym?
-Zostałam zraniona w brzuch.
-Jak mocno?
-Rana była głęboka i długa-  podwinęłam koszulkę pokazując mu bliznę- To przez sól.
-Jak to się stało?
-Żeby to zrozumieć musiałabym zacząć od mojej szesnastki, a to długa historia...
-Mamy czas.

6.



-Z Roweną znamy się od kołyski. Ojcowie są przyjaciółmi. Razem poszłyśmy do szkoły artystycznej zamiast liceum. Po czwartym roku w wakacje przeszłam przemianę. Wróciłam jednak do szkoły i po kolejnych czterech latach z okazji świetnych wyników pojechałyśmy do Los Angeles. Chciałyśmy się zabawić. I udało się nam to przez tydzień. Tata Roweny zadzwonił do niej, że jest z nim źle. Stracił sporo krwi i nastąpiły komplikacje z regeneracją. Nie chciał psuć nam wakacji, ale chciał ją powiadomić. Jej matka umarła kiedy ta miała 8 lat- dodałam- Nie zatrzymałam jej, a nawet dałam krew. Napiła się więcej niż przy normalnym posiłku. Zmusiłam ją do tego. Moja krew, wraz z mocą miała krążyć w jej żyłach, a ona miała dać ją ojcu. Wszystko poszło dobrze. Tyle, że ja byłam osłabiona. Rano zaczepił mnie jakiś facet nazywając mnie Emilii. Spławiłam go i wróciłam do chatki. W nocy porwał mnie. Byłam nieprzytomna przez tydzień, więc osłabłam. Tak jak mówiłam, nie miałam dość siły. Co jakiś czas dawałam mamie znać, że żyje. Jakoś po pół roku zraniłam się w palec, a on spróbował krwi. Mało jadł, więc moja krew dała mu energii. Wydawał się w tedy naprawdę przystojny- pod moją głową rozbrzmiało warczenie. Stłumiłam uśmiech i wróciłam do opowieści- ale w oczach miał nadal smutek. Tak wielki. Przytłaczało go jakieś inne uczucie, ale nie wiedziałam jakie. Chciałem się dowiedzieć jakie, więc dawałam mu pić krew. Zablokowałam swój umysł, ale jego czytałam za każdym razem. Przypominałam mu żonę, która zginęła. Nie wiedziałam w tedy jak, ale wiedziałam, że była w ciąży. Po niecałych czterech miesiącach mojej mamie udało się odkryć miejsce mojego pobytu, ale on się zorientował i mnie zabrał. Mimo moich obaw nadal był delikatny. Nie robił mi krzywdy, a ja nadal wymieniałam krew za informację. W tedy dowiedziałam się co to było za uczucie, które przyćmiewało miłość. To była wściekłość. Meolici zabili jego żonę i nienarodzoną córeczkę. Odpłacił im. Zemścił się. Ja nie przerwałam rozmów z matką i po ok. pół roku przyszli po mnie. Wszyscy wparowali do tej chaty, a on w strachu wziął nóż do nurkowania, stąd ta sól, i przyłożył do gardła. Rodzice nie chcieli ryzykować i odeszli. Mama powiedziała, że wrócą wieczorem, ale ja nie chciałam czekać. Kiedy wyszli, a on opuścił nóż, na wysokość brzucha, spróbowałam się wyrwać. Nóż zagłębił się w ciało, a je nie zważając na bój odsunęłam się w bok pogłębiając rozcięcie. On widząc to odrzucił broń i nagryzł nadgarstek i przyłożył do moich ust. Straciłam przytomność, a kiedy ją odzyskałam rana się zabliźniła. On leżał zwinięty kawałek dalej. Poliki błyszczały mu od łez, a on pogrążył się w śpiączce. Był nie obecny duchem. Serce zwolniło... Ale słyszałam jego myśli, gdy zemdlałam. Żałował, że mnie zranił. Wolałby umrzeć niż spowodować moją śmierć. Mówił, że jeśli przeżyje to mnie wypuści, ale bez względu jak dalej potoczy się moje życie on stanie przed moją rodziną by mogli go ukarać.  Wzięłam kartkę i napisałam, że przez krew poznałam jego historię, że mu wybaczam i może żyć swoim życiem nie zadręczając się. Odeszłam odnalazłam rodzinę. Powiedziałam, że jego już nie ma. Wypuścił mnie. Tylko babce powiedziałam jak było naprawdę, ale mama to usłyszała. Obiecała jednak, że nie powie ojcu ani bracią bo by go szukali, a ja tego nie chciałam.
-Pamiętasz jak wyglądał?
-Nie masz co go szukać. Wiem, gdzie jest.
-Gdzie?
-Leży koło swojej żony i córki. Zginął rok później. Odkupił swoje winy ratując ludzi przed Meolitami. A umarł za śmiertelną kobietę. Była w ciąży. Od czasu, do czasu kiedy mam wolną chwile obserwuje ją. Odwiedzam też jego grób i czyszczę go. O tym ostatnim wiedziała tylko moja babcia. Ona to rozumie i mam nadzieje, że i ty to pojmiesz.
-Na pewno nie masz mu tego za złe?
-Nie. Wybaczyłam mu. Chciała bym by Rowena też sobie wybaczyła i jej ojciec.
-A o co oni się obwiniają?
-O to co się mi przytrafiło. No, wiesz. Gdyby William, ojciec Roweny, nie zadzwonił, ona nie wzięłaby mojej krwi, a ja nie była bym słaba. A ona mówi, że mogła odmówić, ale nie mam im nic za złe.
-Masz bardzo dobre serce.
-To samo mówi mi babcia.
Pocałował mnie w czoło. Zostaliśmy tak wtuleni w siebie, aż zapadła noc i poszliśmy spać.

Na śniadaniu pojawiło się dwóch japońskich strażników: Haruto i Kenta. Nałożyłam im jajecznicy na talerze i czekaliśmy, aż Alex wróci z rozmowy z szefem.
-Jak długo dla niego pracujecie?
-Jakieś 60 lat. Alex zmienił nas, dał nam prace, dach nad głową. Funduje nam wakacje i wszystkie badania. Pomógł, kiedy wszyscy się od nas odwrócili.
-Co się stało?
Tym razem odezwał się Kenta.
-Ojciec chciał wydać za mąż naszą siostrę, ale my się sprzeciwiliśmy. Nie był Japończykiem, tylko grubą rybą handlującą prochami. Ojciec wygnał nas, a ona wyszła za tą szumowinę.  Po roku zmarła. Była ciężko pobita, a my nie mogliśmy nic zrobić. Znaleźliśmy go w Vegas. Poszczelono nas u tego palanta. On już nie żył. Uciekliśmy, ale dotarliśmy tylko do jakiejś uliczki. Alex znalazł nas i przemienił.
Gdy to mówił Alex wszedł do kuchni z niezbyt zadowoloną miną.
-Co się stało?
-Armen ukrywa się w opuszczonej fabryce. Jutro wieczorem zamierzamy zaatakować. Gabriel zwołał Łowców. Mamy przewagę. Rozmawiali w twoim barze i Thom ich podsłuchał. Razem z braćmi chcą wźąść udział w akcji.
Zakrztusiłam się.
-Co proszę?
-Gabriel był zdziwiony, ale nie mógł odmówić. Przeszli test śpiewająco.
-W takim razie ja też idę.
Teraz to on się  zakrztusił.
-Mowy nie...
-Nawet o tym nie myśl. Umiem o siebie zadbać. I mam wystarczającą moc.
-To będzie walka...
-... na śmierć i życie- dokończyłam- Wiem. I dam sobie radę. Jeśli mnie nie puścisz... Wymyśle jakiś sposób by się tam dostać. Mam setki zwierząt do wyboru...- uśmiechnęłam się słodko- Po za tym, chyba mi nie odmówisz?
-Masz racje. Je nie, ale twoi bracia...
-Oni nie mają nic do gadania. Za miesiąc kończę 28lat. Jestem już chyba na tyle dorosła, by podejmować sama decyzje, prawda? Wy jak myślicie?- zwróciłam się do Haruto i Kenta.
Spojrzeli po sobie, ale odpowiedział Kenta.
-My musimy już iść. Musimy się rozpakować.
Czmychnęli do swojej kwatery.
-Tchórze!!!- nie mogłam się powstrzymać- Ja nie wiem. Nie mogłeś zatrudnić odważniejszych Wampirów? Niektórzy ludzie mają większe jaja, niż oni!- dodałam głośniej.
-Nie obrażaj ich. Starają się być tylko lojalni.
-Taaa... mów co chcesz. Ja wiem kiedy facet próbuje się wymigać od odpowiedzi. Spławia cię mówiąc, że pogadacie później, co znaczy jak wymyśle kolejną wymówkę by nie odpowiadać. W tym wypadku była to metoda „Wiejmy gdzie pieprz rośnie”. Jest jeszcze udawanie głuchego.
-Skąd ty to wiesz?
-W moim domu są dwie kobiety i ośmiu facetów. Jedna z nich jest od zawsze trzymana w złotej klatce, a to jedyne sposoby, by tak pozostało. Z mamą jest trochę inaczej. Gdyby jej słuchali, każdy wyglądałby jak... No, nie mam porównania. Powiem, tak. Włosy z przedziałkiem i garnitur na miarę. To nie w ich stylu. Koniec gadulenia. Jeśli ma iść muszę poćwiczyć. Do zobaczenia na obiedzie!- nie mogąc się powstrzymać cmoknęłam go w policzek i wybiegłam chichocząc.

7.



Pod klubem pojawiliśmy się godzinę przed zachodem. Bracia podbiegli do Chloe i mnie zasypując nas pytaniami.
-Co ty tu robisz?
-Czemu ją tu przyprowadziłeś?
-Miała być chyba w twojej kryjówce?
-Cisza!!!- zamknęli się. Zresztą nie tylko oni. Wszyscy Łowcy przerwali rozmowy patrząc w kąt przy barze.
-Babcia?! Co ty tu robisz?!- Chloe rzuciła się jej na szyję.
-Jak to co? Ktoś musi cię wspierać. Twoi bracia najchętniej to by cię związali i zamknęli w pokoju. Po za tym mam coś dla ciebie. Idziesz zmierzyć się z przeznaczeniem, więc musisz mieć odpowiedni strój- podniosła czarną torbę i dwa miecze- Strój, katana i wakizashi.
-Dziękuje- ukłoniła się nisko odbierając podarek- Idę założyć.
Wybiegła z szerokim uśmiechem na twarzy.

Strój był idealny. Założyłam go szybko i wróciłam pokazać się babci.
-I jak?- obróciłam się by zobaczyła całość.
-Bardzo dobrze. Buty na obcasie. Dzięki mocy wysunie się ostrze. Z tyłu masz rozcięcia przy łopatkach na skrzydła. Całość czarna, więc jesteś osłonięta. Bez rękawów. Widzę, że włosy upięłaś w kok. To dobrze. W walce...
-...nikt cię nie pociągnie. Mam nadzieje, że będę mogła się pobawić.
-Nie zamierzasz... Ty naprawdę powinnaś się przeprowadzić. Gdzieś, gdzie będziesz mogła zmieniać i polować do woli. Masz dziewczyno za dużo energii. Najlepsza recepta to sparing. Skoro ten... Jak on w ogóle ma na imię?
-Alex.
-Weście i powalczcie trochę. Choć patrząc na niego lepiej można by było wykorzystać go w łóżku.
Moje policzki zapłonęły, gdy wszyscy- oprócz braci, Alexa i mnie- zaczęli się śmiać.
-Babciu!!! Tak nie można.
-No co? To samo powiedziałaby ci matka. Ona chce wnuków, a ja prawnuków. Na twoich starszych braci nie można liczyć.
Słowo „starszych” powiedziała głośniej, jakby wiek miał znaczenie.
-Niech ci będzie. Jedną z wielu rzeczy jakich się nauczyłam to, że na niektóre komentarze trzeba puścić mimo uszu. Porozmawiajmy, więc o sprawach ważnych, takich jak plan na dzisiejszą noc. To kto zabiera głos?
-Chloe ma racje- Gabriel wstał ze swojego miejsca.- Plan jest następujący. Przed wschodem słońca jedziemy na miejsce. Likwidujemy ludzkich strażników. Jeśli się da to uwalniamy ich spod wpływu Meolitów, czyścimy pamięć i odsyłamy do domów lub w inne miejsca zgodnie z procedurą- zaczął przydzielać wszystkich do zespołów i samochodów. W końcu spojrzał na Alexa i na mnie.- Pojedziecie razem twoim razem z jej braćmi.
-Zgłaszam sprzeciw. Ja lecę sama. W końcu mogę wykorzystać swoje skrzydła, a dawno nie miałam takiej okazji. Będę w pobliżu, więc nie ma się co przejmować.
-W takim razie ustalone. Zbierać zadki z krzeseł i pakować je do samochodów.
Byłam przy wyjściu  kiedy babcia mnie zatrzymała.
-Nie mogę cię puścić tam bez upewnienia się, że zrobiłam wszystko co mogłam byś miała większą moc- mówiąc to chwyciła moją twarz i pociągnęła ku swojej całując w czoło.- Pomyślnych łowów il mio gatto .
-Do zobaczenia babciu po imprezie.
Wyszłam na świeżę powietrze i uwolniłam skrzydła.
-Piękne- Alex przyjrzał się im, a gdy dotkną jednego wzdłuż mojego kręgosłupa przebiegł dreszcz przyjemności.- Czarne jak skrzydła kruka.
-Dziękuje, ale nie ma czasu na komplementy. Dłużej nie wytrzymam. Musze już polecieć. Do zobaczenia na miejscu- cmoknęłam go w policzek i wzbiłam się w przestworza.

8.



Fabryka była spora.
Otoczyli ją i załatwili dziennych strażników. Słońce już zaszło, więc się śpieszyliśmy i nie zadawaliśmy sobie trudu grzecznościami wchodząc do środka i od razu nas otoczyli.
Rozpętało się piekło. Mieliśmy na szczęście przewagę. Kilka razy mignęła mi Chloe. Musiałem jej zwrócić honor. Była niesamowita. Dorównywała nam jak nie przewyższała zdolnościami.
Jej bracia też sobie radzili.
W końcu wszyscy przeciwnicy polegli.
Został nam tylko jeden przeciwnik. Armen. Odgrodziło nas od niego jakieś pole spychając pod ściany hali.
-Uciekacie przede mną?- był rozbawiony.
Uśmieszek szybko zszedł mu jednak z twarzy, gdy na polu pojawiła się pantera. Czarna jak noc... Kot wyszczerzył kły, co spowodowało, że na wargach jego przeciwnika ukazał się lekki uśmieszek.
-Przyszłaś do mnie w końcu Hunter.
Pantera ryknęła i przyjęła kształt... Chloe?!
-Tak. Żeby cię zabić.
-Dlaczego? Co ja ci zrobiłem?
-Pomyślmy... No, nie wiem... Może zabiłeś? Pamiętasz? To było nie tak dawno temu. Jakieś 9 lat dopiero minęło. Jednak ty w przeciwieństwie do mnie zginiesz bez szansy odrodzenia się, a twoje sczerniałe serce przestanie bić. Czym nie ukrywam sprawi mi wielką radość.

-Co się z tobą stało?- spojrzał na mnie smutno- Kiedy cię poznałem byłaś milsza.
-Poprawka. Kiedy mnie szpiegowałeś. I tak. Byłam w tedy milsza bo moja moc, a wraz z nią dziedzictwo było zamknięte. Ty sam przed chwilą wyjaśniłeś czemu jestem taka. Hunter to znaczy łowca. Tak nazywa się naszą stworzycielkę w kręgach Auror. Pilnowała ona porządku i wydawała wyroki. Sama też polowała. Była zarazem pierwszą Aurorą i Łowcą. Jestem jej spadkobierczynią. To trochę zabawne. Zabiję cię drugie wcielenie pierwszej Aurory.
-Skoro tak uważasz... Przekonajmy się- wyciągną miecz i ruszył na mnie.
Nie czekając przemieniłam w wilka i przegryzłam szyje. Puściłam go zmieniając się w człowieka i przebiłam go wakizashi.
-Tak kończy nieumiejętny wojownik.

Wróciliśmy do klubu gdzie Łowcy uczcili zwycięstwo. Po godzinie Alex zabrał mnie powrotem do domu w lesie. Rozeszliśmy się do swoich pokoi wyczerpani.
Wykąpana zapukałam do jego drzwi.
-Proszę!
Weszłam i stanęłam koło jego łóżka na którym leżał.
-Chciałam ci podziękować za to, że pozwoliłeś mi pójść z wami. Nie musiałeś i jestem ci za to bardzo wdzięczna. Przy okazji chciałabym cię jeszcze przeprosić za to, że pominęłam fakt, iż poznałam wcześniej Armena. Nie jestem otwartą osobą jednak powinnam ci była powiedzieć. To wszystko. Dobrej nocy.
Miałam zamiar odejść kiedy chwycił moją rękę i namiętnie pocałował kładąc mnie na łóżku.

Rano obudził mnie zduszony krzyk.
Usiadłem prosto i omal nie wybuchłem śmiechem widząc przerażoną minę Chloe. Patrzyła na mnie rozszerzonymi oczami, zatykając ręką usta, a drygą przytrzymując kołdrę zakrywając się. Spojrzała mi w oczy.
-My chyba nie...?
-Nie martw się. Do niczego więcej nie doszło. Tylko zasnęliśmy nago. Wtuleni w siebie- dodałem uśmiechając się szeroko.- Nie zakrywaj się już tak. Widziałem każdy cal twojego ciało łącznie z tym tatuażem...
Puściła kołdrę i zatkała mi usta obiema dłońmi.
-Ciii... Nikt nie może o tym wiedzie, jasne?
-To nie powiedziałaś rodzicom?
-Coś ty. Zabili by mnie chyba. Mama się nie zgodziła. Powiedziała, że mogę go zrobić dopiero kiedy wyjdę za mąż.
-A kiedy go zrobiłaś?
-Na 27 urodziny.
-Acha... A to znamię w kształcie  łuku ze strzałą na biodrze?
-To znak Hunter. Jako jej spadkobierczyni mam ten znak.
-Czemu tak cię przestraszyła myśl, że mogliśmy uprawiać seks tej nocy?
-Ja nie... Nic nie pamiętałam. Gdy się obudziłam miałam pustkę w głowię. Dopiero teraz zaczynam kojarzyć fakty. To nie byłoby miłe. Nie pamiętać pierwszego... Cholera.
-Nie przejmuj się. To nic nie zmienia. No, prawie. Powoduje, że się rumienisz, co wygląda pięknie- przyciągnąłem ją i pocałowałem.- Trzeba się ubrać.





Epilog



Zjedliśmy szybkie śniadanie i wyszliśmy na taras. Usiedliśmy na leżakach patrząc na jezioro.
Po chwili Alex wstał i klękną przy mnie.
- Wyjdziesz za mnie?
-Nie wiem. Jesteś bardzo miły, przystojny... nie ma problemu z mieszkaniem razem, ale jest pewien mały problem.
-Jaki?- spytał przerażony.
-Nie wiem co powiedzą moi rodzice. Są bardzo wymagający. A ty nawet pierścionka mi nie dałeś...
-Kupimy.
Roześmiałam się.
-Masz szczęście, że oświadczasz się mi, a nie im- pocałowałam go.- To moja odpowiedź.
Chwycił mnie w ramiona i podniósł przytulając.
-Trzeba w takim razie iść na zakupy po pierścionek i pojechać do twoich rodziców z nowiną...

W domu przybyliśmy tuż po śniadaniu.
-Jesteście głodni?
-Dziękuje mamo, ale już jedliśmy.
-No cóż. Idźcie do salonu. Zaraz dojdziemy z babcią- uśmiechnęła się i wróciła do sprzątania.
Usiedliśmy koło siebie na jednej z sof i czekaliśmy.
Kiedy wszyscy już się zebrali wstaliśmy.
- Mamy ważną nowinę.
-Jesteś w ciąży? Mam nadzieje...
-Mamo!
-Poprosiłem państwa córkę o rękę, a ona przyjęła oświadczyny.
-Świetnie. Prawda kochanie?
Ojciec wstał i podszedł do Alexa. Mierzył go chwile wzrokiem i uściskał.
-Witaj w rodzinie. Może ciebie będzie słuchać.
Mama z babcią uściskały mnie.
-A gdzie pierścionek?
-W jej torebce- ton Alexa mówił wszystkim, że nie jest z tego zadowolony.
-Dlaczego?
-Nie mogę go nosić. Jest...
-Piękny. Podobał ci się.
-Podobał, ale jest drogi!
-Ja ciebie nie rozumiem.
-My taż nie...- babcia z mamą powiedziały równocześnie.
-Nie chce by się zepsuł.
-Niech się panie nie martwią. Gdy zaśnie przymocuje go do jej palca tak by go nie zdjęła.
-Z chęcią pomogę- ojciec uśmiechnął się szeroko.
-Nie kłopoczcie się- powiedziałam zrezygnowana i włożyłam go na palec.- Zadowoleni?
Pokazałam go wszystkim.
-A wy, co dziś tacy milczący jesteście?- spojrzałam na braci.
Wstali i podeszli do nas.
-Masz być dla niej dobry- Thom przeniósł spojrzenie na mnie- Gratulujemy siostrzyczko.

Po pięciu latach
-Mamusiu!
-Co się dzieje?
Wzięłam Luka na ręce.
-Kiedy przyjedzie ciocia?
-Nie długo. Choć przywitać tatę.
Otworzyłam drzwi i puściłam małego przodem by przywitał się.
Alex wziął malca na ręce i przytulił mnie.
-Co nowego?
-Byliśmy na zakupach. Mały dostał książkę o dinozaurach, a ja kupiłam nową bieliznę na dzisiejszą noc- szepnęłam mu no ucha.
-Już nie mogę się doczekać. A gdzie Rowena?
-Właśnie wjeżdża.
Rowena wyszła z auta i odebrała małego Alexowi.
-Spakowany?
-Tak. Mam nową książkę i bajki.
-W takim razie po walizkę i uciekamy!
Ruszyła z małym do jego pokoju.
-Kupiłam soki i dużo przekąsek. Na kolację zrobimy pizze. Pośpieszmy się. Im szybciej dotrzemy do mnie, tym będziemy mieli więcej czasu.

Już po pięciu minutach byliśmy sami.
-Plan jest następujący. Najpierw wspólna kąpiel, a później do łóżka.
-Byłaś u lekarza?
-Tak. Po zbadaniu mnie powiedziała, że Luk jest cudem. Jeśli już jakoś udało mi się zajść w ciąże to powinnam poronić. Udało się, ale dziecko, rana oraz aktywny tryb życia- posłałam mu znaczące spojrzenie- spowodowało, że teraz nie zajdę więcej w ciąże. Dobra wiadomość jest taka, że nie ma obawy i nie musimy się przejmować zabezpieczeniami.
-Mam nadzieje, że...
-Nie, nie jest mi z tego powodu przykro. Mam wspaniałego męża i cudownego synka. Nic więcej do szczęścia nie jest mi potrzebne. Teraz choć wreszcie do tej kąpieli.
Zaciągnęłam go do łazienki i pomogłam rozebrać.
-Teraz po świętujemy nasze wieczne i szczęśliwe życie. Co ty na to?
-Jestem jak najbardziej za tym.
Podniósł mnie i pocałował, a następnie wszedł do wanny nadal trzymając mnie na rekach.

Ostatnio edytowany przez Tigra (02-11-12 22:31:32)

Offline

 

#2 02-11-12 22:45:31

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Aurora- moje małe opowiadanie

Oł, całkiem fajne. Rozumiem, że skoro zakończyłaś epilogiem, to to już koniec? :p


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#3 03-11-12 12:23:44

 Tigra

Zagubiony w dżungli

Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 30-10-12
Posty: 197
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren
Ulubiona część: czekam
Ulubiona para KT: Ren&Kelsey

Re: Aurora- moje małe opowiadanie

na razie tak, kiedyś może to rozbuduje, ale z tym ciężko. Mam jeszcze koło 6 rozpoczętych opowiadań... a może 8, które muszę jakoś skończyć... problemem są jednak książki przez które mam pomysły na nowe i nie mogę skończyć, a przestać czytać też nie mogę bo zwiędnę... w końcu każdy potrzebuje czegoś co przyniesie mu  szczęście w życiu. dla mnie są to książki i muzyka... zapomniałam o filmach.
Tak więc może to kiedyś rozbuduje.

Offline

 

#4 03-11-12 14:28:21

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Aurora- moje małe opowiadanie

Haha, widzę, że nie tylko ja mam z tym odwieczny problem ;p Ja zawsze napoczynam kilka opowiadań, a później tracę do nich wenę i w końcu ich nie kończę. "Asengan" jest tak naprawdę pierwszym moim dziełem, które nie dość, że ma tyle rozdziałów, to jeszcze pewnie skończę :p


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#5 03-11-12 15:52:02

 Tigra

Zagubiony w dżungli

Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 30-10-12
Posty: 197
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren
Ulubiona część: czekam
Ulubiona para KT: Ren&Kelsey

Re: Aurora- moje małe opowiadanie

To odwieczny problem ludzi z wybujałą wyobraźnią, a ja taką osobą jestem. Wystarczy, że coś przeczytam czy obejrzę, a zaczynam rysować lub pisać. Mam nawet kilka wierszy.

Offline

 

#6 03-11-12 17:23:31

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Aurora- moje małe opowiadanie

O tak, mam dokładnie to samo xd Np. mój blog phirbhidilhaihindustani.bloog.pl (już nie piszę). Obejrzałam jakiś film, dodałam trochę mojej wyobraźni i zaczęłam pisać xd Teraz z kolei znów wzięło mnie na wilkołaki i zaczęłam pisać jeszcze jedno opowiadanie, za które pewnie się ostatecznie zabiorę po skończeniu "Asenganu" (dla ciekawskich tu jest adres: klik) ;)


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#7 03-11-12 18:29:08

 Tigra

Zagubiony w dżungli

Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 30-10-12
Posty: 197
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren
Ulubiona część: czekam
Ulubiona para KT: Ren&Kelsey

Re: Aurora- moje małe opowiadanie

Też pisze coś o zmiennokształtnych: wilki, mam trochę i tera przepisuję na kompa

Offline

 

#8 07-11-12 17:16:07

 Minjami

Anamika

44324206
Skąd: Ostóda :D
Zarejestrowany: 28-10-12
Posty: 700
Punktów :   
Ulubiona postać: nwm wszystkie kocham 
Ulubiona część: 1,2,3 :P
WWW

Re: Aurora- moje małe opowiadanie

spoko opowiadanie  :D
XD


http://24.media.tumblr.com/tumblr_m86waqFYRC1rcidgso1_500.gif

Offline

 

#9 07-11-12 17:27:16

 Tigra

Zagubiony w dżungli

Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 30-10-12
Posty: 197
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren
Ulubiona część: czekam
Ulubiona para KT: Ren&Kelsey

Re: Aurora- moje małe opowiadanie

dzięx

Offline

 

#10 16-01-13 19:41:09

Kelsey H.

Początkujący

Zarejestrowany: 27-12-12
Posty: 25
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren
Ulubiona część: kocham wszystkie
Ulubiona para KT: Ren i Kelsey

Re: Aurora- moje małe opowiadanie

Spoko opowiadanie. Bardzo mi się podoba.


"Zeżarłeś wszystkie...moje...ciastka!?
Potrząsnęłam głową.Dwa tygrysy w jednym domu-to dopiero utrapienie."-Tiger`s Quest,rozdział 10, strony 128-129

Offline

 

#11 01-07-13 23:17:43

 Deschen

Nilima

Zarejestrowany: 27-06-13
Posty: 394
Punktów :   
Ulubiona postać: Sohan Kishan Rajaram <3
Ulubiona część: Klątwa tygrysa Wyprawa
Ulubiona para KT: Kishan i Kelsey

Re: Aurora- moje małe opowiadanie

fajne opowiadanie podoba mi się :*


http://24.media.tumblr.com/3e72ee281347e05828a1721b28f05088/tumblr_mg60a1tN7c1qhu3hxo2_500.gif?width=500

Offline

 

#12 21-08-13 22:01:15

 Tigra

Zagubiony w dżungli

Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 30-10-12
Posty: 197
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren
Ulubiona część: czekam
Ulubiona para KT: Ren&Kelsey

Re: Aurora- moje małe opowiadanie

dziękuje... miło gdy ktoś docenia twoją pracę...

Offline

 

#13 01-09-13 00:37:33

 cośśka

Zwiedzający

Skąd: Jastrzębie-Zdrój
Zarejestrowany: 31-08-13
Posty: 11
Punktów :   
Ulubiona postać: Dhiren
Ulubiona część: druga
Ulubiona para KT: Dhiren i Kelsey
WWW

Re: Aurora- moje małe opowiadanie

Świetne opowiadanie :3 Ciekawy pomysł i fajny klimat. Jak Ci się uda rozbudować to chętnie przeczytam poprawioną wersję ;) Pozdrawiam


"Bo w życiu nie chodzi, żeby tylko żyć..."

Offline

 

#14 18-10-14 20:10:57

 Tigra

Zagubiony w dżungli

Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 30-10-12
Posty: 197
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren
Ulubiona część: czekam
Ulubiona para KT: Ren&Kelsey

Re: Aurora- moje małe opowiadanie

wielkie dzięx
może kiedyś wena nadejdzię

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.bunkerexplorers.pun.pl www.lukasasuke.pun.pl www.kibicebukowna.pun.pl www.xlclub.pun.pl www.historia-magistra-vitae.pun.pl