#1 10-11-12 11:07:16

 Minjami

Anamika

44324206
Skąd: Ostóda :D
Zarejestrowany: 28-10-12
Posty: 700
Punktów :   
Ulubiona postać: nwm wszystkie kocham 
Ulubiona część: 1,2,3 :P
WWW

Znienawidzony

to jest mój pierwszy przeze mnie napisany tekst tego typu  ( wcześniej pisałam tylko opowiadania do szkoły ;) ) ale mam nadzieję, że się wam spodoba :)




Prolog
  24.08.1998 r
  Łysy mężczyzna siedział przy biurku w swoim gabinecie. Przeglądał zgłoszenia nowych dzieci, westchnął. Niestety, była tylko dwójka i to na dodatek taka, która nie wiadomo czy będzie współpracować. Cóż a może jednak nie będzie aż tak źle? Nabory będą jeszcze za rok, tylko że nowych zawsze jest mało, dwójka to i tak sukces. Mimo to miał nadzieję, że dojdą jeszcze jakieś dzieci, w przeciwnym razie mogą mieć z tą parką nie lada problemy. Znów westchną. Kiedy wybrano go na to stanowisko był świadom, że będą trudne sytuacje, ale nie przypuszczał, że tego typu.
  Wyprostował się na krześle. Wiedział, że za chwile do jego gabinetu wpadnie Corry, jego zastępca, wiedział również, czego będzie dotyczyła rozmowa.
-Dzień dobry Markus, wyglądasz dziś wspaniale, poza tym zmartwionym wyrazem twarzy. Więc już wiesz? Ehh nie martw się jakoś sobie z tym damy radę zobaczysz. Te, te dzieciaki , szkoda gadać może one będą inne, może...- przerwał by złapać oddech i się zastanowić, może co, zmuszą te rodziny do współpracy, wątpliwe- sam nie wiem, koniec naborów na ten rok ale jest przyszły i kolejne nabory, a i 2/3 lata różnicy jak będą to nic się nie stanie. Mimo to na nowe dzieciaki nie mamy co liczyć, to byłby cud.Nie, trzeba wymyślić coś innego, ale mamy na to jeszcze 14 lat. A może za rok również przybędzie dwójka nowych i wtedy ich wymieszamy?- zapytał z nadzieją.
- Możliwe, lecz jeżeli tak się nie stanie to będziemy mieć problem.
- Tak i to spory, ale nie martwy się na zaś dobra? Coś wymyślimy, na pewno.
- Tak, na pewno...-westchnął.   
  -Oj weś obróć tego banana, za chwile spotkanie z radą, nie możesz im się tak przecież pokazać-Corry zaczął się krzątać w poszukiwaniu kubka – zaraz zrobimy ci herbatkę i od razu będzie lepiej, zobaczysz. Zresztą to ja będę musiał się zajmować tymi dziećmi, powinienem się bardziej martwić, nie?
-No tak niby tak, ale…
-Żadnego ale, Markus, teraz wypijesz tę herbatę- Corry podał mu napój dziwnie się przy tym uśmiechając, nie uszło do uwadze Markusa.
-Dobra gadaj czegoś mi tam dosypał.
-Widzisz już się prawie śmiejesz, mówiłem, że herbata podziała.
  Markus wziął napar, powąchał, spojrzał na Corriego i pomyślał, że mimo różnicy wieku i zawodu on zawsze wie co mu pomorze, uświadomił sobie iż jest to jego najlepszy przyjaciel. Wypił herbatę, była pyszna i o dziwo od razu zaczął myśleć jasno. Tak zdecydowanie Corry mu tam coś dosypał.
-Wypiłem herbatkę, teraz pora na posiedzenie rady, chodźmy.
Corry wstał razem z Markusem i wyszli ramię w ramię by razem wytłumaczyć sytuację radzie.
-Ej, Markus…
-Tak? Śpieszmy się, rada nie może czekać.
-Ta dziewczyna, to prawda, że urodziła się o 12.00.00 podczas zaćmienia księżyca?
-Tak podczas zaćmienia i około 12.00 nie mamy jeszcze pewności co do sekund, mimo to podejrzewam, że będzie miała aż 3 mentorów. Prawdopodobnie jednym z nich będę ja.
  Corry’ego zatkało i dopóki nie doszli na salę nie odezwał się już ani słowem.










Rozdział 1
„Pierwsze koty za płoty”

  -Nie, ale jak ona mogła, powinna mi powiedzieć!- Jestem wściekła, strasznie wściekła na moją mamę-Powinna, ale tego nie zrobiła!
-Rozmawiałaś z nią?- Kochana Christine zawsze mnie pociesza, ( mimo iż wie, że nie zawsze da radę) ona działa cuda, jak czosnek na mój oddech, tyle, że ona w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
-Tak, powiedziała, że nie chciała mnie martwić, że wiedziała, że się przejmę i dlatego nie zamartwiła mnie na zaś. Dobra, to rozumiem, ale dlaczego powiedziała mi tydzień przed. Dlaczego nie miesiąc, dwa?
-Bo wtedy zachowywałabyś się tak jak teraz, z tą różnicą, że trwałoby to dłużej. A tak to ja jestem jej przynajmniej wdzięczna, bo przez te dwa miesiące miałam spokój.
  Może i ma rację? Może i mama chciała dobrze? W końcu bądź, co bądź, ale trochę się zna. Wie, co powiedzieć w danym momencie.
Dziwi mnie jedynie to, że się zgodziła, nie powinna. Ale musiała. Tak mi powiedziała, że nie było innego wyjścia.
-Wiesz, co w tym najśmieszniejszego? ON również teraz czuje się tak jak ja. Dokładnie tak samo.
-Tak masz rację Shopie, ciesz się z tego i zapomnij o własnym bólu.
-Ok. Zapominam, ale idziemy na lody, ty stawiasz.
-Zgoda, jeżeli nie będziesz marudzić.
-Mamo wychodzę!-uśmiechnęłam się w potwierdzeniu do Christine.
-Dobra skarbie, ale wróć na kolację i zobaczysz, będzie dobrze.-Zawsze musi się tak o mnie troszczyć, ale to nawet dobrze. Humor już mi się poprawia.

  Poszłyśmy do mojej ulubionej lodziarni, sprzedają tam głównie sorbety, które uwielbiam. Oczywiście na poprawę złego samopoczucia zawsze biorę lody czekoladowe ( w ogromnych ilościach, biedna Christine musi za to zapłacić) oczywiście i tych tu nie brakuje.
  Ja zamówiłam oczywiście ogromny puchar moich okazyjnych lodów czekoladowych z orzechową posypką i miodową polewą, a Christine malinowe z kawałkami owoców. Usiadłyśmy przy stoliku na dworze, z dwoma krzesłami, by nikt się do nas nie dosiadł.
  Gdy zaczęłyśmy jeść Chris zamarła z łyżką w połowie drogi do ust, patrzyła się za mnie.
-Ej, co tam…
-Nie odwracaj się, Nicolas…
-Co? Nie! Dlaczego akurat teraz, dlaczego tu?-wściekłam się, co on tu w ogóle robi.
-Nie odwracaj się to cie nie zobaczy i zaraz wyjdziemy.
-Straciłam apetyt, idę do łazienki. Jak zjesz to po mnie przyjdź. Ja dziś wyjątkowo za te lody ci oddam kase.
  Weszłam do łazienki, przynajmniej nie śmierdzi, posiedzę tu chwile.
Też sobie wybrał moment. Mam z nim ostatecznie spędzić dużo czasu, mógłby mi trochę odpuścić. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam poprawiać makijaż. Nie, zaczęłam się malować, dawny make up się już zmył. Tak, jestem zadowolona.
W takim razie teraz wejdę do kabiny. Telefon zostawiłam przy stoliku, będę się nudzić. Ale przecież nie wrócę się tam, co to, to nie. Poczekam, Christine mi go przyniesie.
-Sophie, już jestem wyłaź, idziemy.-wreszcie jest, już zaczynało mi się tu nudzic.
-Idę, idę. Masz mój telefon?
-Co ty byś beze mnie zrobiła? Oczywiście.- Mówiłam już jak ja ją kocham? Nie muszę się tam wracać. Wielki uff.
-Zginęłabym powolną bolesną śmiercią bez telefonu.
-Zapewne. Patrzał się, wyglądał na tak szczęśliwego, że nas spotkał, jak ty. Niestety przepraszam, ale muszę to powiedzieć- ciacho. Mała zaczniesz go niedługo lubić, zobaczysz.
-Nie, oni wszyscy są okropni on zapewne wyjątkiem nie jest.
-Nie znasz go, wygląda na miłego.-miałam nadzieję, że to będzie prawda.
  - Wygląda. Wyczuwam na odległość, że to mój wróg.
Tak jak wyczuwałam, że może jest jakaś szansa, że może być inny niż jego rodzina. Więc wyczuwam dwie rzeczy, która się okaże prawda to już jego interes. Dziwne skąd te przeczucia? Możliwe, że to są te przejawy mocy, o których mówiła mama. Ale nie mówiła jakie.
-Ale, czuję również, że może być moim przeznaczeniem . Wszystko zależy od jego wyboru. Ciekawe jakiego…-skąd niby mam to przeczucie?
-Nie wiesz?
-Nie, nie wiem nawet skąd mam to przeczucie. Podejrzewam, że jest to związane z moimi tajemniczymi mocami…
-Możliwe, a teraz choć na kolację do ciebie.
-Już? Nie za wcześnie?-nie chciałam jeszcze wracać, ale nie miałam wyboru.
-A mamy coś innego do roboty? I jak go poznasz to mi opowiedz. Ej a ma brata?
-Przestań, nie wygłupiaj się i nie wiem.
-Ale się uśmiechnęłaś.-Jak ona to robi, rozmawiamy na temat który mnie dołuje, a mimo to się uśmiecham.



-O, co tak wcześnie? Sorki dziewczyny, ale kolacji nie mam jeszcze gotowej, musicie poczekać.- powiedziała mama przepraszającym tonem.
-Dobrze mamo, poczekamy.
-Coś cie gryzie mała, mów.
No skoro tak ładnie prosi, powiedzieć czy nie? No chyba to zrobię wole żeby wiedziała, w końcu jest wtajemniczona.
-Spotkałyśmy GO.
-Tego drugiego, Nicolasa? Biedactwo, dziwie ci się, że trzymasz się tak dzielnie. Kurczę, dziwię się, że jesteś taka spokojna.
-Mam być dzielna mamuś, pamiętasz?-Zaśmiałyśmy się wszystkie trzy.
  Dobry nastrój już dziś mnie nie opuszczał. Nie śniły mi się nawet żadne koszmary, sen był wyjątkowo miły, spokojny i wyspałam się.
 

Następny dzień zapowiadał się normalnie. Cieszyłam się tym póki mogłam, moje życie całkiem niedługo miało się zmienić nie do poznania. Mama mówi, że będą starać się, żeby moje życie było jak najnormalniejsze. Tym bardziej, że mam jakieś nadzwyczajne moce. Ja ani ona nie wiemy o jakie moce może chodzić. Kategorycznie muszę spotkać się z którąś z babci ( obie były magami) i wyjaśnić parę spraw. Tak, ale muszę to zrobić jeszcze w tym tygodniu. W poniedziałek pierwszy raz idę do akademii. Więc do poniedziałku mogę zachować pozory normalnego życia. Jakie to trudne, chodzi mi o tą akademię, te moce nad którymi nie potrafię jeszcze zapanować, ten cały Nicolas . To chyba on jest w tym wszystkim najtrudniejszy. Nie wiem co o tym sądzić, z jednej strony nasze rodziny prowadzą odwieczny konflikt, z drugiej czuję, że to nie będzie takie jak sobie wyobrażam.
Muszę wyjść wreszcie spod tego prysznica bo do reszty popsuję sobie dzień.
   Zjadłam śniadanie i z zamiarem zadzwonienia do mamy mojej mamy( do niej pierwszej, ponieważ jest mi bliższa) podeszłam do telefonu stacjonarnego. Uświadomiłam sobie, że przecież go zlikwidowaliśmy, cóż muszę zadzwonić ze swojej komórki.
-Halo? Babcia?
-Tak, cześć skarbie, podejrzewałam, że zadzwonisz.
-Więc wiesz w jakiej sprawie dzwonię?
-Tak, w sprawie akademii magii. Chcesz się spotkać i wszystko wyjaśnić. Jaki termin ci odpowiada kochana?-Ona zawsze wie takie rzeczy, kiedyś się zastanawiałam skąd. Od niedawna wiem.
-Może by tak dzisiaj? Masz czas babciu? Proszę.-Powiedziałam strasznie błagalnym tonem.
-Oczywiście przyjdź dziś na obiad jeżeli chcesz.
-Na pewno będę. Pa babciu całuję, do zobaczenia.
Odłożyłam słuchawkę i poszłam na śniadanie. Wreszcie dowiem się czegoś porządnego, z wiarygodnego źródła.

Ostatnio edytowany przez Minjami (10-11-12 11:07:50)


http://24.media.tumblr.com/tumblr_m86waqFYRC1rcidgso1_500.gif

Offline

 

#2 11-11-12 00:17:06

 Tigra

Zagubiony w dżungli

Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 30-10-12
Posty: 197
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren
Ulubiona część: czekam
Ulubiona para KT: Ren&Kelsey

Re: Znienawidzony

WOW! Nieźle. Wciągnęło mnie, a to sztuka, jestem wybredna. CZEKAM NA CIĄG DALSZY!!!

Offline

 

#3 12-11-12 21:21:07

 Minjami

Anamika

44324206
Skąd: Ostóda :D
Zarejestrowany: 28-10-12
Posty: 700
Punktów :   
Ulubiona postać: nwm wszystkie kocham 
Ulubiona część: 1,2,3 :P
WWW

Re: Znienawidzony

dziękuję, miło mi myślałam, że nikomu się nie spodoba : *
a oto kolejny rozdział, mam nadzieję, że będzie się miło czytało :D

Rozdział 2
„Babcia Amy „


  Tak, więc idę do babci i się wszystkiego dowiem. Przynajmniej tego co ona mi może powiedzieć. Ale ważne, że się dowiem czegokolwiek. Dlaczego to wszystko musi być takie pomieszane, albo dlaczego akurat ja? Nie no to akurat wiem, obydwie moje babcie były magami, było pewne, że ja również będę. Przynajmniej to, mama mogła mi wyjaśnić. Mam do babci tyle pytań, że nawet nie wiem od czego zacząć. Może od tego dlaczego będę musiała uczyć się razem z nim, dlaczego nie z kim innym. Następnie spytam się o co chodzi z tymi moimi mocami, dlaczego są takie niezwykłe. A dalsze pytania już jakoś same wylecą.
  Byłam już pod drzwiami babci, coś się zmieniło, tylko nie wiedziałam co.
Drzwi były jak zawsze, brązowe, duże, z klamką w kształcie wróżki i z rzeźbieniami kwiatów. Tylko tym razem wróżka jest inna, ona się na mnie patrzyła! To musi mieć związek z ujawnieniem się moich mocy. Wróżka zawsze była zastygła i cała brązowa.
-Z kim mam przyjemność . Nowy, nieznany mag. Poproszę imię i nazwisko oraz powód najścia.-Powiedziała oficjalnym i suchym tonem.
-To nie jest żadne najście! Jestem umówiona, Sophie Rubino.-Rzuciłam ze złością i chciałam chwycić za klamkę, gdy mnie poraziło prądem.-Ej co to ma być, wpuść mnie natychmiast! Mówiłam już, że umówiłam się z babcią. I kim ty ogóle jesteś, że się tak rządzisz. Co ty sobie wyobrażasz, że możesz tak bezkarnie razić ludzi prądem?! Poczekaj aż powiem babci !
-Ale to nie ja miałam cię wpuścić nie wiem czemu nie możesz wejść-Wyglądało na to, że mówi prawdę.
-Ale ja wiem.
-Babcia!-Byłam szczęśliwa, że ją widzę.-Czemu nie mogę wejść?
-Ponieważ blokada wpuszcza tylko magów i ludzi, musisz być kimś więcej. Taki problem jest zawsze z Wielkimi Mistrzami. Możliwe, że masz zadatki.-Uśmiechnęła się i mnie objęła.-Dobrze, wejdź do środka, moja blokada więcej cię nie zatrzyma.
-Wielkiego Mistrza? To znaczy dyrektora akademii?-Rozsiadłam się na moim ulubionym, niebieskim, babcinym fotelu. Zawsze odkąd pamiętam to ja na nim siadałam.
-Tak mniej więcej tak. Zaraz ci wszystko wyjaśnię. Co pijesz?
-Może być herbata z cytryną.-Zawsze ją u niej piłam, robi ją najlepszą na świecie.
-Obiad będzie niedługo, zdążymy sobie wszystko do tego czasu wyjaśnić.
-A kto robi obiad?- Zawsze robiła go babcia, od śmierci dziadka była sama i zdana na siebie. Czyżby sobie kogoś znalazła?
-Wróżki moja droga, wróżki. Zawsze to one robiły, ale dopiero teraz jesteś w stanie je zobaczyć i z nimi porozmawiać. Ta wróżka na klamce moich drzwi jest tam od kiedy je wstawiłam. Wcześniej była inna, zawsze jakaś była. Ale bądź cierpliwa zrobię herbatę i wszystko ci wyjaśnię.
  Bądź cierpliwa, łatwo mówić kiedy się o wszystkim wie. Ale dobra, spróbuję być CIERPLIWA. Spróbuje nie myśleć o tym, skoncentruje się na czymś. O, na stole stoi ładny kwiatek. Jest niebieski, jego kwiaty wyglądają jak małe…wróżki. No i mam, skoncentrowałam się jeszcze bardziej, na tym na czy nie powinnam. Kidy ta herbata wreszcie będzie gotowa. Ja UMIERAM z ciekawości. Ale nie mogę babci pokazać, że nie mam cierpliwości. Kurcze ciekawe czy ona byłaby cierpliwa na moim miejscu.
-Proszę, herbatka. Teraz mogę zacząć odpowiadać na twoje pytania
-To pierwsze najważniejsze, dlaczego Nicolas? Dlaczego on, a nie ktoś inny?-Wreszcie się dowiem dlaczego akurat on, ale tak szczerze to zaczęłam się już przyzwyczajać do tego faktu.
-Ponieważ specjalizujecie się w tym samym, jesteście spod takiego samego znaku zodiaku.-Powiedziała, dmuchając w swój kubek.
-Ale ja jestem spod lwa i panny urodziłam się równo o północy i ani sekundy później, ni wcześniej.
-Wiem. Dlatego jesteś taka wyjątkowa. Pamiętaj, że jeszcze podczas zaćmienia księżyca, co sprawia, że jesteś jeszcze bardziej potężna. Musicie się razem szkolić, ponieważ nie ma magów odpowiadających wymaganiom. Co oznacza, że podobnego wiekiem i zastosowaniem mocy. Nicolas jest drakonem co oznacza, że będzie pracował ze smokami. Ty jesteś na wpół nimfą i drakonem, czyli masz zdolności nimfy i takie same jak Nicolas, czyli smoka. Ponieważ nie ma również nimf podobnym tobie wiekiem, musisz pracować z nim nie ma innego wyjścia, każdy mag musi pracować z kimś, nigdy sam.-Powoli zaczynałam to ogarniać.
-Dobrze odpowiedziałaś mi na dwa pytania za jednym razem, w takim razie kolejne. Czemu miałabym być wielkim mistrzem?
-Ponieważ łączysz w sobie moc smoka, nimfy oraz zaćmienia księżyca. Takie rzeczy się nie zdarzają, a jeżeli już to bardzo rzadko. Zazwyczaj bardzo potężni magowie posiadają takie umiejętności i tylko takowi zostają Wielkimi Mistrzami. Masz zadatki kochana i magowie akademii o tym wiedzą, nie daj się im zwieść. W razie czego zawsze się mnie radź, pamiętaj nie ufaj za bardzo żadnemu z nich. Mogą cię próbować zmylić, ale ty się nie daj, wierzę w ciebie. I nie bój się tego chłopca, mam przeczucie, że się dogadacie. Możliwe, że to on będzie jedną z niewielu osób którym będziesz mogła zaufać.
-To wszystko mnie przeraża. Dlaczego to spadło akurat na mnie? Jeżeli muszę być magiem to czemu nie zwykłym-jeżeli pojęcie zwykły odnoszące się do maga miało sens-gdybym urodziła się minutę później lub wcześniej…
-Wtedy była byś bardziej zagrożona, zwykli magowie, moja droga mają trudniej niż ty. Zresztą było pewne że zwykłym magiem nie będziesz. Przecież wiesz, że jesteś połączeniem dwóch magicznych rodów. Więcej ci wyjaśnić nie mogę, musisz poczekać na spotkanie z mentorem.-i tak mi dużo powiedziała, więc nie naciskałam dalej.
-Dobrze dziękuję ci za to co mi powiedziałaś, jestem ci wdzięczna. I mam rozumieć, że spod znaku wagi są wróżki? Bo takową jesteś prawda? –Mieć babcię wróżkę, o tym nawet nigdy nie marzyłam.
-Tak kochanie, stąd ich tyle w moim domu. A teraz zapraszam do jadalni, obiad powinien być gotowy.
  Gdy weszłam do jadalni zaatakowały mnie znajome i lubiane przeze mnie zapachy. Wszystkie przygotowane potrawy uwielbiałam. Spaghetti, kurczak, ciasto ze śliwkami i croissanty z nadzieniem czekoladowym. Mało, bo to obiad dla dwóch osób.
  Jadłyśmy rozmawiając o całkiem zwykłych i codziennych sprawach. Gdy skończyłyśmy wróżki pozbierały naczynia, a ja w raz z babcią wstałyśmy od stołu.
-To ja już będę szła babciu, dobrze? Dziękuję, że mi pomogłaś to wszystko w mojej głowie uporządkować.
-Ależ nie ma za co, kochanie. Proszę bardzo.-Odprowadziła mnie do drzwi-Pozdrów ode mnie rodziców. I życzę ci pogodnego początku w akademii.-Przytuliła mnie jeszcze na pożegnanie.
-Pa babciu, do zobaczenia.
  Wracając do domu ciągle biłam się z myślami. Dlaczego babcia nie mogła mi więcej powiedzieć? Ale mimo wszystko odpowiedziała na gnębiące mnie pytania, to się liczy. Nikogo specjalnego po drodze nie spotkałam. Gdy tylko weszłam do domu zostałam powitana przez mamę (tata ciągle pracował, mało czasu spędzał w domu).
-Cześć kochanie, co tam u babci?
-A wszystko ok. Kazała cię pozdrowić i odpowiedziała na wszystkie gnębiące mnie pytania.-Cieszyłam się, że ją widzę ale byłam już zmęczona dzisiejszym dniem i myślami byłam przy prysznicu i anielsko gorącej wodzie.
-To dobrze, cieszę się przynajmniej będziesz spała spokojnie.-Przytuliła mnie i pozwoliła iść już pod prysznic.
  Woda przyjemnie spływała mi po całym ciele, i pozwoliła się zrelaksować. Po takim prysznicu, wpół przytomna poszłam spać. Wygodnie się położyłam i zapadłam w głęboki sen…


http://24.media.tumblr.com/tumblr_m86waqFYRC1rcidgso1_500.gif

Offline

 

#4 12-11-12 22:30:07

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Znienawidzony

No, no. Całkiem nieźle. Pisz dalej ;D


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#5 13-11-12 15:40:54

 Dhirells <3

Opiekun białego tygrysa

50046863
Skąd: Chełmża
Zarejestrowany: 21-10-12
Posty: 121
Punktów :   
Ulubiona część: I
WWW

Re: Znienawidzony

Mi to troszkę przypomina taką książkę "Sekrety Nieśmiertelnego Nicolasa Flamela", ale myślę, że podobieństwo jest przypadkowe :p
A tak w nawiasie, to opowiadanko supcio podskakuję na krześle jak to czytam XD :D


http://img.besty.pl/images/307/53/3075307.gif

Offline

 

#6 13-11-12 16:16:30

 Minjami

Anamika

44324206
Skąd: Ostóda :D
Zarejestrowany: 28-10-12
Posty: 700
Punktów :   
Ulubiona postać: nwm wszystkie kocham 
Ulubiona część: 1,2,3 :P
WWW

Re: Znienawidzony

nie znam książki 0.o  więc to na pewno przypadek XD
i dziękuję : * będę się właśnie brała za 3 rozdział ;)


http://24.media.tumblr.com/tumblr_m86waqFYRC1rcidgso1_500.gif

Offline

 

#7 14-11-12 18:11:35

 Minjami

Anamika

44324206
Skąd: Ostóda :D
Zarejestrowany: 28-10-12
Posty: 700
Punktów :   
Ulubiona postać: nwm wszystkie kocham 
Ulubiona część: 1,2,3 :P
WWW

Re: Znienawidzony

Rozdział 3
„Niger”



  Obudziłam się na jakiejś polanie. Wokół mnie nie było nikogo. Gdzie moje łóżko, gdzie pokój, gdzie dom!? Coś tu jest grubo nie tak. Zastanówmy się, gdzie ja mogę być? Na pewno nie u nas za miastem, tu nie ma takiego lasu…w takim razie ktoś mnie wywiózł czy coś, ale przecież poczułabym gdyby ktoś mnie podniósł z łóżka. Z drugiej strony nie zaszkodzi poczekać, ten ktoś na pewno po mnie wróci.
  Uświadomiłam sobie, że zostałam nawet przebrana, a obok leżał koc piknikowy wraz z koszem i prowiantem w środku. Widocznie ktoś chce aby było mi wygodnie i żebym tu poczekała. W takim razie to zrobię i tak nie mam innego wyjścia. Rozłożyłam się i przeglądnęłam kosz. Jedzenie było w miarę możliwe, głównie jakieś kanapki bułki, mięsa, surówki i napoje. Wzięłam jedną bułkę i puszkę coli, zjadłam tylko to. Czekanie mnie przerażało i nie byłam w stanie zjeść więcej. Po posileniu się postanowiłam rozłożyć się na kocu i czekać.
  Jaki ten las piękny, nie zauważyłam tego wcześniej, byłam za bardzo przerażona. Wszędzie drzewa wysokie na jakieś dziesięć metrów. Wszystkie pięknie zielone. Pachnie kwiatami, powietrze jest świeże, żadnych spalin samochodowych, żadnych ludzi zakłócających spokój i ciszę. Słychać tylko ptaki, szum strumyka, który płynie nieopodal i wiatr szepczący w liściach. Coś się skrada w zaroślach, to sarenka, nieśmiało wygląda z pośród drzew. Pewnie jest głodna, przywołałam ją gestem. Ciekawe co one jedzą? Pewnie jakieś rośliny. Wyciągnęłam dla niej sałatę. Nadal nie wyszła poza granicę lasu, może podejdę i jej dam? Nie, to nie jest dobry pomysł, lepiej nie przegapić przyjścia mojego ”porywacza”. Będzie chciała to podejdzie. Przestałam interesować się sarną i spojrzałam na niebo. Świeciło słońce, pojedyncze chmurki co jakiś czas je przysłaniały.
 
  Zasnęłam, nie wiem ile spałam, wiem tylko że sarenka zdążyła w tym czasie przyjść po sałatę. Nadal nikt do mnie nie przyszedł. Ile można czekać ja się pytam. Poczekam dopóki nie skończy nie się jedzenie, potem idę się błąkać po lesie.
  Nagle ziemia się za trzęsła. Co się dzieje?! Trzęsienie ziemi? Ale żeby takie mocne? Nie, wygląda na to że to coś dużego i idzie w moja stronę. Kosz był spakowany, koc szybko zwinęłam w kulkę i do niego byle jak wrzuciłam. Puściłam się sprintem w las. Był piękny, jak z najwspanialszych snów. Wszędzie kwiaty, motyle, ptaki, słońce i zieleń. Żałowałam, że nie mogę podziwiać tego piękna tylko uciekać, nawet nie wiem przed czym. Biegła już chyba z 15 minut a ziemia nie przestawała się trząść. A może jednak nic, bądź nikt mnie nie goni? Tylko żeby trzęsienie trwało tak długo? No nic, biegnę dalej. Oczywiście, musiałam potknąć się o wystający korzeń. Z wielkim trzaskiem połamał się, a ja wylądowałam na ziemi. Gałęzie innych drzew zaczęły się ruszać i przesuwać w moją stronę. Dopiero teraz zauważyłam, że las się zmienił. Drzewa są większe, zniknęły ptaki i kwiaty, ogólnie jest jakoś ciemniej. Nagle usłyszałam w głowie jakiś głos:
„Uciekaj, wracaj do jasnego lasu. Nie daj się tym drzewom dotknąć, bo wtedy już po tobie, nigdy z tond nie wyjdziesz. Zostaw kosz, nie będzie ci potrzebny. Na co jeszcze czekasz uciekaj !”
  Ktoś mówił do mnie w mojej głowie! Dobra, wstaje, drzewa nie mogą mnie dotknąć! Byłam już zmęczona, ale biegłam najszybciej jak mogłam. Wyglądało na to, że drzewa te są bardziej niebezpieczne niż to co wywołuje trzęsienie ziemi, które właśnie ustało. To dobrze, łatwiej będzie mi się biegło. Właśnie mięłam skraj mrocznej części lasu, ale dla bezpieczeństwa pobiegnę jeszcze trochę. Potem zacznę szukać polany. Nagle las się skończył i weszłam na nią, wydawało mi się, że była sporo dalej. Ten las nie był normalny, dowodzi tego jego mroczna część.
  Na polanie siedział ogromny smok! Był z pięć razy wyższy niż drzewa, jego łuski były czarne jak smoła i pięknie połyskiwały w słońcu. Skrzydła miał co prawda zwinięte ale podejrzewam, że gdyby je rozłożył, całkowicie przykryłby mi słońce. Cała długość jego ciała była pokryta kolcami, wyglądającymi jakby były zrobione z diamentów.
  Nagle odwrócił łeb i na mnie spojrzał. Miał piękne szmaragdowe oczy. Cos mi mówiło, że to on jest moim porywaczem, a zarazem wybawcą. On mnie tu sprowadził, jak i ostrzegł mnie przed mroczną częścią lasu. Te trzęsienie ziemi widocznie musiał wywołać on, pewnie idąc do mnie, a ja głupia uciekałam. Powinnam się go bać, instynkt mówił uciekaj, ale ja nie zwracałam na niego uwagi, wiedziałam, że smok nie ma złych zamiarów.
-„Dzień dobry Sophie”-powiedział do mnie smok w mojej głowie.
-Dzień dobry hmm, jak mogę się do ciebie zwracać?-byłam onieśmielona jego pięknem.
-„Mów mi Niger. Jestem pierwszym, a za razem najpotężniejszym ze smoków.
Nie musisz się mnie lękać, nie sprowadziłem cię tu by zrobić ci krzywdę, raczej by ci pomóc i się z tobą zaprzyjaźnić. Zapewne zastanawiałaś się co to za miejsce? To moje królestwo ale ta dobra część sięga tylko do skraju jasnego lasu, ciemny las jest dla tych którzy nie zasługują na dobro. Ty trafiłaś do jasnego ponieważ nie zasługujesz na zło. A teraz młoda damo pozwól, że pokarzę ci jedno miejsce oraz powiem to co powinienem ci przekazać”
-Dobrze Nigerze, co mam robić?-Chyba, nie zabierze mnie do ciemniej części lasu?
-„Nie, nie zabiorę cię tam, i ostrzegam, że słyszę twoje myśli, więc proszę byś się w nich ze mną porozumiewała. Wiem, że potrafisz.
A teraz usiądziesz na moim grzbiecie i wzbijemy się w przestworza, tam nasza rozmowa nie będzie mogła być podsłuchana. Śmiało, nie pozwolę ci spaść.”
  Więc postanowiłam wejść mu na grzbiet. Niger się położył, a kolce się rozstąpiły tak, by utworzyć mi wygodne siedzisko. Łuski w tym miejscu stały się gładkie i miękkie, po to bym nie narobiła sobie ran na nogach i tyłku. Z jego boku wystrzeliły kolce, bym mogła się po nich wspiąć na grzbiet. Było dosyć wysoko, mimo iż leżał. Wejście na wyznaczone dla mnie siedzisko zajęło mi to z 10 minut. Gdy wreszcie się tam znalazłam, smok kazał mi się mocno złapać jednego z kolców. Powoli i ostrożnie podniósł się z polany, rozłożył skrzydła i wzbił się w powietrze. To jest piękne! Las z lotu ptaka wyglądał jeszcze piękniej. Niger ogłuszająco zaryczał i nagle zrobiło się tak cicho, że nawet nie było słychać łopotu jego skrzydeł.
-„Teraz możemy bezpiecznie porozmawiać, mam ci dużo do przekazania. Potem odwiedzimy jedno miejsce.”-Smok zaczął naszą niemą rozmowę.
-„Dlaczego nie mogliśmy porozmawiać na ziemi? I o czym chcesz mi powiedzieć, co pokazać ?”
-„Na dole nie mogliśmy ponieważ tutaj w górze jestem silniejszy, moja droga. Chcę ci dziś przekazać pożyteczną wiedzę, więc proszę byś te informacje zapamiętała. Najważniejsze jest to byś nie rozmawiała o niczym z białym smokiem. Jest to mój młodszy brat, nad którym, mimo iż teoretycznie mam władzę, ponieważ mieszka w moim lesie, nie potrafię dostatecznie nad nim zapanować. On jest zły, bardzo zły. Jest moim całkowitym przeciwieństwem.
Moim zadaniem dziś jest nauczyć cię zamykać umysł przed niechcianymi gośćmi. Magowie cię tego dokładnie nie nauczą, chcą mieć władze nad uczniami i nie wtajemniczają ich całkowicie. Ja muszę poprawić na tobie błędy które popełnią, gdyż biały smok nie może się do ciebie pod żadnym pozorem dostać. A uwierz mi będzie próbował. W miejscu które ci pokarzę będę cię uczył i doradzał. Nie ufaj magom ani nawet smokom, tylko swojemu. W brew pozorom twoja moc skupia się głównie na magii smoka i księżyca. Z mocy nimfy nie będziesz musiała zbyt często korzystać, ale ucz się teko kunsztu, ponieważ się przyda. Prawie dolecieliśmy, jeszcze za nim wylądujemy, jedynymi magami, którym możesz ufać są: twoja babcia, mistrz Corry oraz Nicolas.”-Niger zakończył swój monolog i zaczęliśmy lądować na wyspie pełnej kwiatów, wróżek i przeróżnych pięknych zwierząt.

Ostatnio edytowany przez Minjami (14-11-12 18:14:13)


http://24.media.tumblr.com/tumblr_m86waqFYRC1rcidgso1_500.gif

Offline

 

#8 15-11-12 15:37:01

 Kolorowaa

Mahisha

1609931
Call me!
Skąd: Podkarpacie
Zarejestrowany: 02-08-12
Posty: 1018
Punktów :   
Ulubiona postać: Kelsey
Ulubiona część: I tom
Ulubiona para KT: Ren & Kelsey

Re: Znienawidzony

ciekawe pisz dalej ;)

Offline

 

#9 08-12-12 20:11:31

 Minjami

Anamika

44324206
Skąd: Ostóda :D
Zarejestrowany: 28-10-12
Posty: 700
Punktów :   
Ulubiona postać: nwm wszystkie kocham 
Ulubiona część: 1,2,3 :P
WWW

Re: Znienawidzony

Rozdział 4

„Wyspa”





   -„Teraz musisz mnie słuchać i się nie rozpraszać, nauczę cię jak bronić się przed moim bratem. To jest bardzo ważne, na pewno nie raz będziesz musiała z tego skorzystać, nie tylko w stosunku do niego”
Tak więc wylądowaliśmy na tej wyspie a smok miał zamiar przeprowadzić ze mną bardzo ważną lekcje. Nie mogłam się skupić, tyle pięknych rzeczy na tej wyspie .Są tu wszystkie zagrożone bądź w ogóle wymarłe gatunki roślin i zwierząt, oraz wszystkie najpiękniejsze i najdorodniejsze z tych częściej spotykanych. Zwierzęta z całego świata zostały zebrane na jednej wyspie, jakaż ona ogromna! Drapieżniki nie polowały, ponieważ nie były mięsożercami. Miały pod dostatkiem wszystkich gatunków warzyw, owoców i innych jadalnych roślin. Nie musiały się wysilać by, tak naprawę, sprawiać ból niepotrzebnie. Wszystkie zwierzęta żyją tu w całkowitej harmonii. Prawie bym zapomniała wróżki! Jest tu ich pełno, wszelkiego koloru i „zastosowania”. Ale są tu również przeróżne inne magiczne stworzenia, nawet smoki! Ależ one piękne, wszystkie sporo mniejsze od Nigera, lecz równie piękne. I ja mam z nimi pracować, ależ się cieszę!
   -„Sophie skup się na tym co do ciebie mówię. Jeszcze będziesz miała mnóstwo czasu by tą wyspę dogłębniej zbadać. A teraz proszę, zacznijmy już lekcję. Chcę cię jak najszybciej odesłać do domu.”-Skarcił mnie smok.
-„Tak oczywiście już słucham, przepraszam ale tu jest tak pięknie, tak magicznie, że nie mogę się opanować.”-Skoro tu jeszcze zawitam to mogę w spokoju wysłuchać smoka, a potem wrócę do domu.
-„Wyobraź sobie pokój. Dobrze, teraz się rozejrzyj i uzupełnij go o potrzebne szczegóły. Teraz ja wejdę do twojego pokoju. Wiesz gdzie się znajdujemy?”
-„W moim umyśle?”-Nie byłam pewna, tu było dziwnie.
-„Bardzo dobrze, tak to twój umysł. Tej części nauczy cię twój mentor, a tego czego nauczę cię teraz, dowiesz się dopiero jak sama zostaniesz pełnoprawnym magiem, czyli pod koniec nauki. A mianowicie nauczę cię jak odeprzeć cudzy umysł, czyli nie wpuścić go do pokoju.”-Poinformował mnie Niger.
-„Brzmi ciekawie, czyli to jest to co ma mi pomoc w obronie przed białym smokiem?”
-„Tak ale to tylko podstawowa, reszty nauczę Cię kiedy indziej. Dziś mamy niewiele czasu.„- Widać było, że jest z tego powodu zmartwiony. Ale cóż, jak sam mówił, to mi pomoże, i myślę, że to mi musi na razie wystarczyć.
-„Ok. Jestem gotowa, zaczynajmy.”
   Nagle poczułam jak mój umysł ogarnia lodowate zimno. Objęło go całego i zaczęło rozprzestrzeniać się ku reszcie mojego ciała. Byłam bezradna, nie mogłam nawet mrugnąć. Lód obejmował mnie coraz bardziej i na dobre znieruchomiałam. Przed oczami zaczęły mi się przewijać obrazy. To moje wspomnienia! Nagle zrozumiałam co się dzieje, czarny smok zaatakował mój umysł, muszę zacząć się bronić. To była jego lekcja, niezwykle praktyczne. Ale był jeden minus, nie miałam pojęcia jak osłonić umysł. Zaczęłam więc intensywnie nad tym rozmyślać, ale nie znalazłam żadnego sposobu. Nie poddawałam się jednak i nadal próbowałam jakiś znaleźć. Poczułam jak umysł smoka się wycofuje. Nie rozumiałam, czyżby postanowił mi odpuścić i jednak powiedzieć jak mam się bronić? Znów zaczął ogarniać mnie chłód. O co tu chodzi? Czemu na chwile się wycofał i znów zaczął mnie atakować? Chciał mnie zmylić, więc tym bardziej muszę go odciąć od mojego umysłu. Mimo tego, że intensywnie nad tym myślałam nadal nie potrafiłam znaleźć sposobu. Jednakże po jakiś 10 minutach żmudnych poszukiwań poczułam jak bariera wokół mnie wzrasta. Równocześnie smok zaczął się wycofywać.
-„Dobra robota”-usłyszałam pochwałę-„byłem ciekaw ile ci to zajmie”
-„Dlaczego tak się mną bawiłeś! Miałeś mnie uczucia nie grać w jakąś chorą gre! Powinieneś mi dać chociażby jakąś wskazówkę! Nawet nie wiesz jak mi było ogromnie zimno!”-Nieźle mnie wkurzył, musiałam wyładować na nim swoją złość. Tej metody nauczania nie popieram, chociaż muszę przyznać jest skuteczna…
-„Chciałem zobaczyć na ile jesteś w stanie instynktownie używać magii i jak jest ona potężna. Okazuje się, że jest ogromna a ty niezwykle szybko się uczysz. I nie bawiłem się w nic z tobą cały czas na ciebie napierałem swoim umysłem, po prostu twoja tarcza chwilami zostawała opuszczana. Działałam na ciebie bardzo dużą mocą, a ty mimo to oparłaś się jej nawet nie wiedząc w jaki sposób. Jestem z ciebie dumny.”-Zawstydził mnie.
-„ Ja… Ja przepraszam, nie chciałam tak na ciebie naskoczyć, nie wiedziałam…”-Próbowałam się usprawiedliwić.
-„Już dobrze, wiem. Ale wiesz przynajmniej jakie to uczucie jak ktoś zaczyna kontrolować twój umysł. Gdy robię to ja czujesz chłód, natomiast gdy robi to mój młodszy brat- poczujesz ciepło.
Teraz broniłaś się instynktownie, jednakże taka obrona zajmuje mnóstwo czasu. Aby wznieść tarczę wystarczy o czymś intensywnie myśleć. Na przykład mówić jakiś wiersz. Gdy tarcza zostanie wzniesiona wzmacniasz ją zaklęciem „adger”. Gdy jest już po wszystkim i chcesz tarczę opuścić znów używasz tego zaklęcia. Proste prawda? A teraz przećwiczymy to w praktyce. Gotowa?”- Co prawda nie byłam gotowa, ale…
   -„Gotowa”
Znów poczułam przerażający chłód, tylko tym razem wiedziałam już co robić. Nie pamiętałam żadnego wierszyka więc zaczęłam w myślach nucić ulubioną piosenkę, miałam nadzieję, że to wystarczy. Postanowiłam, że nauczę się jakiegoś wiersza, bo przy piosence trudniej się skupić na zadaniu. Poczułam jak wokół mnie rośnie bariera, zaśpiewałam jeszcze kilka wersów i sądząc, że bariera jest wystarczająco mocna przestałam. Teraz mam wymówić zaklęcie, Ok.
-„Adger”-Powiedziałam jednocześnie myśląc o wzmocnieniu bariery. Tak udało się!
   Zobaczyłam, że smok daje mi znak żebym opuściła barierę. Znów wypowiedziałam zaklęcie, tym razem myśląc o opuszczeniu bariery.
-„Tak! Świetnie ci poszło! Jesteś wspaniała, używałem całej siły woli by przebić się przez twoją barierę, ale mi się nie udało. Nie miałem najmniejszych szans. I widzę że przy okazji nauczyłaś się jak rzucać zaklęcia. Zazwyczaj nie są potrzebne do tego słowa, ale by utrzymać tarczę w tym przypadku są obowiązkowe. Więc teraz z koro umiesz bronić swego umysłu możesz wrócić do domu.”-Smok był ze mnie bardzo dumny, wielce mnie to cieszyło.
-„Ale jak?”-Ja mam to sama zrobić? Jakim cudem?
-„Pomyśl, że chcesz wracać do domu. Ale zanim to zrobisz mam do ciebie prośbę. Gdy będę cię ściągał do mojej przestrzeni poczujesz moją obecność i jej się poddaj oraz gdy będziesz mnie odwiedzać proszę byś robiła to na tej wyspie, nie w lesie, tam jest zbyt niebezpiecznie, a tu sama nie trafisz. Nie masz pojęcia jak musiałem się nagłówkować by znaleźć cię na tej polanie. A teraz już wracaj. Do zobaczenia Sophie.”
   Zrobiłam jak kazał, pomyślałam, że chcę trafić z powrotem do mojego łóżka, zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam byłam w moim pokoju, leżałam w moim łóżku przykryta moją kołdrą. Odetchnęłam, wiedziałam jednak, że nie był to sen, to było zbyt rzeczywiste. Spojrzałam na zegarek, ze zdumieniem odkryłam że jest dopiero druga nad ranem. Postanowiłam jeszcze się zdrzemnąć, niestety sen nie chciał nadejść zbyt szybko, a gdy już to zrobił śniła mi się wspaniała wyspa pełna przepięknych stworzeń.


http://24.media.tumblr.com/tumblr_m86waqFYRC1rcidgso1_500.gif

Offline

 

#10 16-01-13 22:03:55

 Minjami

Anamika

44324206
Skąd: Ostóda :D
Zarejestrowany: 28-10-12
Posty: 700
Punktów :   
Ulubiona postać: nwm wszystkie kocham 
Ulubiona część: 1,2,3 :P
WWW

Re: Znienawidzony

Rozdział 5
„ Sen”


   Obudziło mnie wołanie mamy z dołu. Ehh już śniadanie? Która to godzina? Zaspana spojrzałam na zegarek. Była dziesiąta!
-Hej mała księżniczko, wstawaj. Dziś odpuściłam ci szkołę, ale na śniadanie proszę zejść.
Zabrała mi kołdrę i wyszła. No cóż chociaż nie muszę iść do szkoły. Za to zobaczę się z babcią. Ochoczo pobiegłam na śniadanie, już u mnie w pokoju było czuć jajecznicę z bekonem. Jak ja kocham bekon, mama to wie, dlatego go dziś zrobiła, by mnie z łóżka wyciągnąć.
-Nie mogłaś wczoraj spać? Czy po prostu późno zasnęłaś?- Mama próbowała się dowiedzieć dlaczego jej córka dziś tak długo spała. Rozumiem ją, ale nie wiem czy jest gotowa by rozmawiać ze mną o magii w TEN sposób co z babcią.
-Miałam dziwny sen i przez niego się nie wyspałam, spokojnie zasnęłam dopiero koło drugiej. Dzięki mamuś że pozwoliłaś mi dziś dłużej pospać. Chciałabym zobaczyć się z babcią, zawieziesz mnie ?-Powiedziałam z buzią pełną bekonu.
-Oczywiście kochanie, jak będziesz gotowa to mów, zawiozę cię. Domyślam się, że chcesz porozmawiać z babcią na temat twojego snu, nie ma sprawy.-Dała mi buzi i wyszła zostawiając mnie sam na sam z jajecznicą (bekon już zniknął).
***
   -Mówisz kochana, że to był czarny smok, hę?
-Tak, oczywiście babciu jestem tego w stu procentach pewna. Nie ma mowy o pomyłce, przecież był nawet w moim umyśle.
Opowiedziałam babci wszystko co się wydarzyło we „śnie”. Była zachwycona powiedziała, ze to dobry znak. Z koro najpotężniejszy smok się mną zainteresował znaczy że czeka mnie wspaniała przyszłość. Oczywiście stwierdziła iż bez obawy mogę wracać na wyspę i gdy będzie trzeba zawsze mam się zwracać o pomoc do Nigera.
- No moja kochana, wygląda na to że zostałaś wybrana. A słyszałaś może legendę o smokach stworzycielach?- Pokręciłam głową, że nie.- W takim razie trzeba ci ją opowiedzieć. Herbata ta co zawsze?-Dobiegł mnie głos babci z kuchni.
-Tak babciu poproszę.
Legenda o smokach stworzycielach, chętnie posłucham. Dowiem się o braciach czegoś więcej. Na razie wiem tyle, że czarny jest dobry a biały zły. Obydwaj są bardzo potężni (ponieważ są pierwszymi z wielu). Kurcze zbyt mało o nich wiem, ale starczy mi to by zaufać dobremu smokowi. Tak mu można zaufać. Wychodzi nawet na to, że mi masakrycznie pomoże. Dlaczego? Bo w akademii mnie nie nauczą tego czego powinni bym mogła się chronić. Nie, im zależy na tym żeby mieć kontrolę nad adeptami. Nie chcą jej stracić, bo wtedy byśmy zmienili świat. Oni się tego boją. Chmm kusząca opcja: zbuntować przeciw nim uczniów i zmienić świat na lepsze. Ale nie, nie mogę tego zrobić, nie chcemy wojny, a ta by pewnie rozgorzała. Ok, musze się pogodzić z tym, że będą mną rządzić.
-Proszę kochanie, herbatka.-Nawet nie zauważyłam kiedy wróciła. Dała mi herbatę. Wzięłam do rąk, gorący napój przyjemnie grzał moje dłonie. Zaczęłam powolutku siorbać.
   -Dobra mała rozsiądź się wygodnie a ja opowiem ci legendę.
Nagle w pokoju zgasły wszystkie światła (do babci przyjechałam już wieczorem). Wszędzie było ciemno, myślałam że wysiadł prąd, ale nie , to babcia wszystko wyłączyła. Nagle wokół nas zaczęła rosnąc dziwna, przezroczysta, świecąca na srebrno bańka. Gdy znalazłyśmy się już w środku zakończyła proces wzrostu, zaczęła się unosić, porywać nas. Próbowałam krzyczeć-nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku, nic kompletnie. Spojrzałam na babcię, stała bardzo spokojnie i przyglądała mi się. Pokazała gestem bym się odprężyła i dalej w spokoju siorbała herbatę. Posłuchałam jej. Nagle kula ustała, mimo to ja nadal nie mogłam nic powiedzieć. Nagle wokół mnie zaczęły ukazywać się przeróżne obrazy. Ja widziałam co babcia do mnie mówi! Każde jej słowo było zamieniane na obraz, czułam się jakbym była w samym środku rozgrywającej się historii- narodzin świata.

-Dawno, dawno temu gdy powstawał świat powstać musiał również i ktoś kto by nim rządził. Stworzenie które byłoby królem i panem dla wszystkich innych- dobro. Miało być tym co dla świata najlepsze i najbardziej pożądane.. Tak narodził się czarny i biały smok. Nie potrafili bez siebie istnieć, myśleć, robić czegokolwiek. Razem tworzyli dobro które ukształtowało świat. Stworzyli nas ludzi, wszystkie zwierzęta oraz wszelkie stworzenia magiczne, z tym że nie było nikogo kto chciałby zjadać drugiego. Wszyscy żyli na przepięknej wyspie gdzie panował wspaniały pokój. Wyspę nazwano rajem, gdyż urzeczywistniała wszelkie pragnienia każdego że stworzeń. Przepiękne smoki rządziły tym miejscem i wszyscy byli szczęśliwi- do czasu. Pewnego dnia na wyspie pojawił się człowiek który znał czarna magię. Odsunął się od reszty stworzeń gdy smoki były nieuważne i rozwiną nowy rodzaj magii- zły rodzaj magii. Gdy doszedł do wniosku, że ma szansę pokonać smoki i samemu zacząć władać wyspą, postanowił wrócić i przejąć władzę. Bracia nie mieli zamiaru oddać wyspy bez walki. Nie byli zadowoleni, że jeden z ich podopiecznych się buntuje, ale nie mieli wyjścia. Walka była bardzo krwawa i długo się ciągnęła. Zginęło wielu niewinnych obywateli wyspy. Smoki wreszcie zrozumiały- jeden z nich musiał się poświęcić dla dobra tych którzy przeżyli. Razem postanowili że biały z braci stanie oko w oko ze zbuntowanym magiem.
Gdy stanęli do walki wiedzieli, że przeżyje tylko jeden z nich. Mag zdecydował się na ruch ostateczny i całą swoją magię przelał w zaklęcie które miało odmienić naturę dobra. Urok trafił w przeciwnika a mag zmarł na miejscu. Radość nie trwała długo gdy okazało się, że biały z braci jest zły. Zaklęcie zmieniło naturę dobra i te zmieniło się w zło. Dobry smok dobrze orientując się w sytuacji natychmiast rzucił się na brata i przepędził go poza granice wyspy. Od tamtej pory zły ze smoków mieszka w lesie niedaleko wyspy a tę zasiedla dobry smok, który pilnuje pokoju oraz swego brata. Na wyspę po śmierci trafiają wszyscy w których jest dobro, a ci w których czai się zło zamieszkują w lesie.


   Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęły mi lecieć zły. Było mi bardzo żal smoków, a w szczególności białego, gdyż musiał się wyrzec doba po to by wyspa nadal istniała.
-Nie płacz skarbie, teraz biały smok kocha zło które wyrządza i nie jest mu żal wyspy. Jest zadowolony z takowego obrotu spraw jaki ci przedstawiłam.
Zauważyłam, że bańka zaczęła już maleć i nagle znów znalazłyśmy się w babcinym salonie. Ja otarłam łzy, a babcia włączyła wszystkie światła i sprzęty elektroniczne.
-Dzięki babciu za opowiedzenie mi tej historii, przynajmniej wiem już co nieco o smokach.
-Nie ma za co kochana. W szkole na pewno też będą ci ją opowiadać. Smoki są jakby naszym (czarodziei) bóstwem.
-Ach.
-Coś nie tak? – Babcia wydawała się zmartwiona.
-Nie tylko…to znaczy, że zainteresował się mną ktoś bardzo ważny.

Ostatnio edytowany przez Minjami (16-01-13 22:13:47)


http://24.media.tumblr.com/tumblr_m86waqFYRC1rcidgso1_500.gif

Offline

 

#11 19-05-13 19:04:00

 Minjami

Anamika

44324206
Skąd: Ostóda :D
Zarejestrowany: 28-10-12
Posty: 700
Punktów :   
Ulubiona postać: nwm wszystkie kocham 
Ulubiona część: 1,2,3 :P
WWW

Re: Znienawidzony

Rozdział 6

„Dzisiaj, a co będzie jutro …?”


  Wracając do domu, nie potrafiłam myśleć o niczym innym niż to co powiedziała mi babcia. Kurcze zainteresowała się mną tak ważna persona…
-Coś się stało kochana?- zagadnęła mama.
-Nie mamuś nic, po prostu myślę…
Mama o nic więcej mnie nie pytała, dalsza część jazdy do domu minęła nam w milczeniu, wiedziała że jest mi to teraz potrzebne. Niby nie byłam niczym załamana, a wręcz przeciwnie cieszyłam się jak diabli. Jednak wiedziałam że skoro jest takie zainteresowanie moją osobą to znaczy, że spoczywa na mnie jakaś ogromna odpowiedzialność. Wojna, bardzo możliwe, ktoś chyba o niej coś wspominał, lub miał ją na myśli. Jestem za młoda by umierać! A nie, chwila, nikt nie mówił o umieraniu, jakiś plus. Chociaż… może nie chcieli mnie martwić? Zresztą teraz mam ważniejsze sprawy na głowie. Dziś jest sobota, jutro niedziela… a w poniedziałek do szkoły, co oznacza również akademię. Ta informacja była dla mnie jak grom z jasnego nieba. I tak oto w ciągu dwóch sekund( a jednak) się przygnębiłam.
  Gdy dotarłam do domu od razu poszłam spać, miałam nadzieję, że mój zły humor uśpię i wstanę jak nowo narodzona. Jednak sen miałam okropny.
Poszłam do akademii a tam uczniowie wyśmiewali się ze mnie, wyśmiewali każdy mój krok, każde moje mrugnięcie. To było straszne, koszmar. Nagle jeden z nich podbiegł i pokazał mnie palcem ( na oko 2 lata ode mnie starszy) mówiąc:
- Po co nam tu ona, wygnać ją! Za pomocą czarów, mentorzy nawet się nie zorientują! Powiemy że sama uciekła!
Wokół mnie zrobiło się potężne kółeczko, wiedziałam co się za chwilę stanie, jednak nie mogłam nigdzie uciec. Byłam uwięziona. Widziałam jak moc płynie w moim kierunku, wiedziałam że za chwilę umrę, gdyż siła zaklęcia jest zbyt duża by tylko mnie wygnać. Wiedziałam że nikt mi nie pomoże i że nikt nie będzie wiedział że nie żyję. Strumień mocy był tuż tuż, kilka centymetrów ode mnie. Zamknęłam oczy.
   Obudziłam się z przeraźliwym krzykiem. Ten sen był tak realny, magia tak wyczuwalna. Byłam pewna że zaraz zginę, to nie był zwykły sen, ale nie wierzyłam że mógł się spełnić. Chociaż…Przecież Nicolas mógłby jej tak nie lubić, że … nie, nie mogę tak myśleć! Myśl pozytywnie, pozytywnie…
Zerwałam się natychmiast z łóżka, za oknem zobaczyłam jakiś ruch, było ciemno jak w katakumbach, ale jednak, widziałam tam coś, na pewno. Powoli, po cichutku podeszłam by wyjrzeć i zobaczyć co to jest. Nic tam nie było, ale nie mogło mi się wydawać, nie mogło. Co to mogło być, ptak ? Tak to musiał być ptak. Zrezygnowana i pocieszona poszłam do łóżka, jednak sen nie chciał nadejść. Leżałam tak wpatrzona w sufit przez kilka godzin. Nie myślałam o niczym, po prostu patrzyłam się przed siebie.
***
  Dobra, pora wyjść z łóżka i udawać że spałam w najlepsze. Ten dzień jest cholernie ważny… dlaczego? A no tak jutro idę do szkoły, więc idę również do akademii. Do szkoły muszę wybrać coś galowego a do tej drugiej… Nie wiem nawet co, znów muszę pogadać z babcią. Nie mam ochoty nigdzie jechać, wychodzić nawet na chwile. Zadzwonię.
-Halo?
- Cześć babciu, wiesz może co mam ubrać na pierwszy dzień w akademii?
- Szatę, powinna niedługo przyjść pocztą. Szkoła je rozsyła każdemu nowemu.- Poinformowała mnie babcia.
- Ach, ok, dziękuję babciu. Papa ja kończę, muszę się na jutro przygotować.- Powiedziałam załamującym się głosem, babcia chyba to spostrzegła bo powiedziała:
- Dobrze kochanie, papa. Nie przejmuj się, dasz radę. W brew pozorom nie jest tam tak źle, jeszcze polubisz tę szkołę. Życzę powodzenia.- i rozłączyła się.
  A więc tak- szatę mi przyślą, w szafie na pewno mam coś galowego. Wystarczy sprytnie podłożyć to mamie to prasowania i nie będzie więcej roboty. Poszłam więc do pokoju, wygrzebałam czarne rurki, białą bluzkę na krótki rękaw z naszytym logiem szkoły i czarny sweterek. Na paluszkach weszłam do pokoju rodziców, ubrania zostawiłam obok deski do prasowania i wyszłam jak najciszej potrafiłam.
  Wszystko przygotowane, teraz mam czas dla siebie. Ponieważ byłam w złym nastroju wzięłam z pułki książkę. One działają cuda. Położyłam się i zaczęłam czytać. Obudziłam się gdy mam wołała mnie na obiad. Obudziłam się! To znaczy że zasnęłam, wreszcie…
- Idę ! – Odkrzyknęłam do mamy, przeczesałam włosy i zeszłam na dół.
Na obiad było spaghetti, lubię je więc zjadłam szybko.
   Ubrałam się i wyszłam z psem na spacer, naszła mnie ochota by wyjść na „świeże” powietrze( jeżeli świeże jest dobrym określeniem w naszych czasach). Niemiłosierne słonce paliło mi skórę, ale to było nawet przyjemne. Pies pociągnął mnie w stronę jeziora, pewnie chciał się wykąpać. Nie miałam nic przeciwko temu, by przespacerować się przy brzegu jak on będzie się pluskał. Droga nad jezioro zajęła mam 5 minut.
-Mifek czekaj!- Niestety, zanim zdążyłam odpiąć mu smycz on był już w wodzie, trudno, będę szła z mokrą.
Spacerowałam sobie nad brzegiem już chyba z pół godziny, ale psu się to nie nudziło. Co chwila do mnie podbiegał i pluskaliśmy się, w efekcie miałam całe mokre ubranie. W pewnym momencie przystanęłam, koło moich nóg przepłynęła malutka rybka. Stałam tak i na nią patrzyłam a ona nagle jakby w bańce z wody wynurzyła się i zatrzymała przed moimi oczami. Gapiłam się na nią jak głupia, co wydaje mi się zrozumiałe w takiej sytuacji. Rybka pływała sobie t tej „bańce” niczego nie zauważając, a ja się zastanawiałam jak ona to zrobiła. Nagle do mnie dotarło. Babcia mówiła coś o mocach nimf. Tak, to musi być to! Jako nimfa powinnam potrafić kontrolować wodę lub drzewa, zależy od gatunku. A może to jest owa moc księżyca? Nie wiedziałam, ale byłam pewna że to ja. A teraz, jak się pozbyć bańki? Wyciągnęłam rękę i chwyciłam rybkę, wrzuciłam ją do wody a ona odpłynęła. Bańka jednak nadal się unosiła, odeszłam coś chlupnęło, pewnie ona.
  W drodze do domu Mifek nieznośnie ciągnął więc biegliśmy. Resztę dnia spędziłam jak przeciętny nastolatek, w internecie.
Tej nocy mój sen był już spokojny i nic go nie zakłócało. Nie pamiętam co mi się śniło, a może nic ? Mimo tego że następny dzień miał być naprawdę pełen wrażeń, to byłam bardzo spokojna…


http://24.media.tumblr.com/tumblr_m86waqFYRC1rcidgso1_500.gif

Offline

 

#12 01-07-13 23:19:10

 Deschen

Nilima

Zarejestrowany: 27-06-13
Posty: 394
Punktów :   
Ulubiona postać: Sohan Kishan Rajaram <3
Ulubiona część: Klątwa tygrysa Wyprawa
Ulubiona para KT: Kishan i Kelsey

Re: Znienawidzony

świetne :*


http://24.media.tumblr.com/3e72ee281347e05828a1721b28f05088/tumblr_mg60a1tN7c1qhu3hxo2_500.gif?width=500

Offline

 

#13 02-09-13 19:51:05

 Minjami

Anamika

44324206
Skąd: Ostóda :D
Zarejestrowany: 28-10-12
Posty: 700
Punktów :   
Ulubiona postać: nwm wszystkie kocham 
Ulubiona część: 1,2,3 :P
WWW

Re: Znienawidzony

DZIĘKUJĘ :*
ale na razie zawiesiłam to opowiadanie ;c
postanowiłam skupić się na nowym,gdyż co do tego nie mam weny, a co do tamtego, jak juz mam jakąkolwiek to właśnie do niego ;)
jeżeli się okaże że jednak postanowię dalej pisać to oczywiście wstawię :D


http://24.media.tumblr.com/tumblr_m86waqFYRC1rcidgso1_500.gif

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.gothicmodding.pun.pl www.reddragonjaroslaw.pun.pl www.naruto-arena-x.pun.pl www.wampiria.pun.pl www.heavenarmy.pun.pl