#1 06-08-14 23:22:44

 lutka

Administrator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 30-09-12
Posty: 1239
Punktów :   
Ulubiona postać: Kishan
Ulubiona część: II

Rozdział 1- Woal

Siedziałam przed lustrem, podczas gdy Isha szczotkowała moje gładkie włosy płynnymi pociągnięciami i układała palcami płatki żółtych kwiatów, które ustawiłam niedaleko. Mój ojciec wrócił dopiero co z udanej kampanii, takiej, która otworzyła przed nim nowe możliwości do zdobywania większych bogactw. Oczywiście nie takimi, w których ludzie lub  król mogliby zobaczyć jakąkolwiek złotą monetę, grubą owcę lub nawet zwój cennej tkaniny. O nie- jedynymi, którzy czerpali zyski z udanych podbojów mojego ojca byli jego bliscy współpracownicy- ludzie niemal tak skorumpowani, podli i podstępni jak on. Oczywiście, żaden z nich nie był tak blisko popełnionych zbrodni jak mój ojciec- byli na to za „mali”.  Dawno już przestałam liczyć ludzi, których zabił w brutalny sposób. Gdyby nie Isha, wiele lat temu bym uciekła. Niestety magia, którą posiadałam, zużywałam na uzdrowienie siebie. Byłam także w stanie utrzymać zdrowie Ishy przez ostatnie lata- na tyle, by zachować naszą tajemnicę w sekrecie. Obie wiedziałyśmy, w jak wielkim niebezpieczeństwie się znajdziemy, jeśli mój ojciec się dowie. Byłam w posiadaniu zaledwie kropli z morza magii jakie on posiadał. Dlatego czekałyśmy na sposobność nauki, lecz nigdy nie było sytuacji, gdy wokół nas nie było ludzi mojego ojca, nie było chwili, gdy nie byłyśmy pilnie obserwowane. Wszyscy wiedzieli, jaki byłby rezultat, gdyby służb zawiodła mojego ojca.  Byłysmy więc uwięzione, czekając na czas, gdy okoliczności się zmienia. Zawsze byłam ostrożna, zawsze byłam czujna, a teraz nawet bardziej, wiedząc, że on wrócił. To były moje szesnaste urodziny, i król, tak miły jak mój ojciec był godny pogardy-zażądał mojej obecności na uroczystościach. Zapowiadał się poważny bal, i mimo, iż byłam bardzo wdzięczna za zaproszenie, z nerwów skręcało mój żołądek.

Gdy uroczystości zostały zapowiedziane, zapadłam się jakby w sobie, wiedząc, że będzie ode mnie wymagane, bym stała przy moim ojcu, na pozycji, której nienawidziłam, szczególnie, iż miejsce przy moim ojcu było z natury niebezpieczne.  Lecz mimo to, był to także dzień moich urodzin, więc wyczekiwałam swojego uczestnictwa w obfitych uroczystościach w pałacu, tak rzadkich i wyjątkowych. Miałam także nadzieję na odwiedziny w słynnych ogrodach króla.

Isha powiedziała, ze skończyła czesać moje włosy. Miałam tam wymyślną fryzurę, iż większość z nich kładła mi się na plecach a kilka pasm spięła z moją koroną i umieściła w nich małe klejnoty.  Ubrana w wystawne jedwabie,  na jakie ojciec mi zezwolił, poddałam się ocenie Ishy.  Cmoknęła z zachwytem:
„Zawsze byłaś pięknym dzieckiem, moja mała Yesubai, ale stałaś się zapierającą dech w piersi kobietą”

Wzięłam szal z jej rąk i zarzuciłam na plecy, delikatnie układając go na włosach i smutno się do niej uśmiechając powiedziałam: „ lecz Ty wiesz, że wolałabym skromniejszy wygląd. Piękno służy mu tylko, do przyciągnięcia większej uwagi”.

„Możliwe”- odpowiedziała. Poprawiłam dolną cześć złotej chusty tuż przy mojej twarzy i poczułam charakterystyczne ukłucie w żołądku, które oznaczało wielką moc w pobliżu i powiedziałam: „On się zbliża. Ukryj się w szafie”

„Tak, Pani”- Isha dotknęła mojego policzka miękką pomarszczoną dłonią: „ Bądź ostrożna dzisiaj”

Poklepałam ją po ramieniu: „Ty także”.  Isha odwróciła się szybko, i zabierając szczotkę, odeszła kuśtykając. Jak na dużą kobietę z chromą nogą, poruszała się bezszelestnie, z biegłością, jaką miałyśmy obie z konieczności opanowane.  Nasłuchiwałam uważnie, ale nawet ja jej nie wykryłam jej obecności. Z szafy mogła obserwować moja rozmowę z ojcem, lecz miała przykazane, by nie interweniować, bez względu na to co by się działo.  Prawdopodobieństwo, że mnie skrzywdzi tuż przed spotkaniem z królem było minimalne, ale nawet gdyby mnie zranił, mogłabym się uleczyć, podczas gdy moja zdolność leczenia cudzych ran była ograniczona. Gdybym tylko mogła ćwiczyć się w magii bardziej otwarcie, poziom mojej mocy by wzrósł na tyle, by móc udzielić realnej pomocy.  Przygotowując się, opuściłam wzrok dokładnie w chwili, kiedy otworzono drzwi. Mój ojciec wszedł do pokoju ze swoim pomocnikiem Hajari- człowiekiem tak podłym jak brzydkim. Nie ruszając się ze swojego miejsca wzdrygnęłam się, gdy Hajari zamknął za sobą drzwi, i poczułam szum energii w moim ciele, gdy rozluźniłam swoje kończyny.

„Gdzie Twoja leniwa opiekunka”- Lokesh, mój ociec natychmiast zapytał-„ona ma zły zwyczaj pozostawiania Cię samą zbyt długo”

„Nigdy nie jestem prawdziwie sama, ojcze”- powiedziałam cicho i od razu poczułam grymas jego irytacji. Byłam nieostrożna w doborze słów- ten komentarz smakował zuchwałością. Szybko dodałam: „poza tym, nie ma w domu szanownego ojca żadnej duszy, która ośmieliłaby się do mnie podejść w złych zamiarach.  Twój potężny wpływ jest wyczuwalny nawet z daleka”

Po chwili niepewności, postanowił mi jednak odpuścić mój komentarz: „Jest tak, jak powinno być”- powiedział niecierpliwie.

„ Możliwe że zbyt pochopnie”- powiedziałam szybko- „ale posłałam ją na wypoczynek wcześniej. Czuła się chora i nie chciałam, by przy królu była z katarem i szpetnie czerwonym nosem.”

Mruknął w odpowiedzi i natychmiast stracił nią zainteresowanie. Mój ojciec ubolewał ponad wszystko nad słabością i gardził ludźmi, widzą ją w nich. Tak długo, jak go znałam, nigdy nie był chory, ale każdego żołnierza, który kasłał w jego obecności- odsyłał. Jego niechęć do choroby pracowała na moja korzyść, ale wiedziałam doskonale, że był zbyt przebiegły jak dla mnie, bym mogła użyć tej sztuczki jeszcze raz.
Okrążając mnie zaaprobował mój wygląd- a ja trzymałam zaciśnięte w pięści dłonie, gdy zobaczyłam, że obrzydliwe spojrzenie Hajari przebija poczerniałe i połamane zęby-mając odwagę zrobić to wyłącznie za plecami mego ojca- szybko otworzyłam rękę, i wygładziłam spódnice. Wolałabym nie pokazywać ojcu, że się czegoś boję lub się denerwuję. Niczego bardziej nie kochał, jak wzbudzać strach u innych.  Nawet twarz Hajari była niewzruszona, gdy mój ojciec krążył w koło.

„Sądzę, że jesteś odpowiednio ubrana”- powiedział ojciec- „chociaż wiesz, że wolę  kolor lawendowy do tego słota. On uwydatnia twoje oczy”- ujął mój podbródek a ja posłusznie podniosłam wzrok na niego.
„Będę pamiętała o twoich preferencjach dotyczących koloru mojego stroju”- mruknęłam skromnie, mając nadzieję, iż nie zdenerwowałam go. Oboje wiedzieliśmy, że w najlepszym razie, kolejne zaproszenie królewskie jest mało prawdopodobne.  Mój ojciec był niczym drapieżna bestia- jeśli człowiek miał na tyle odwagi, by naprzeciw niego stanąć, doceniał ten gest, lecz jeśli uzna kogoś za osobę słabą, po prostu niszczył go.  Najłatwiej, jego ostrych zębów unikać, nie pozostawiając żadnych śladów.. o poruszać się w przestrzeni jak duch.

Miałam dziesięć lat, gdy odkryłam, że mogłam stać  się niewidzialna. Na początku nie miałam nawet pojęcia, jak się to stało. Odgłos butów tuż za moimi drzwiami przestraszył mnie tak, ze w miejscu zamarłam. Isha szybko weszła do mojej komnaty, przechodząc tuz koło mnie i przemierzając mój nieskalany pokój. Mój ojciec lubił utrzymywać swoje rzeczy na swoim miejscu- podobnie jak swoich ludzi- bo i ludzie byli dla niego rzeczami-  czyli tak, gdzie on sobie życzy owe rzeczy znaleźć.  Isha nie mogła mnie znaleźć. Kiedy wyjrzała na zewnątrz, zagadała na krótko strażnika a potem zamknęła drzwi. Wówczas zaczęła mnie wołać po imieniu:

„Bai? Yesubai? Gdzie jesteś? Już możesz wyjść. Twój ojciec jest daleko. To była tylko zmiana warty”

„Ja… jestem tutaj”- wyszeptałam cicho

„Bai? Gdzie jesteś? Nie mogę ce zobaczyć.”

„Isha?”- zdezorientowała zrobiłam krok do przodu, kładąc rękę na jej ramieniu. Wydała z siebie paniczny pisk po czym powiodła dłońmi po moim ramieniu i twarzy.

„To musi być magia”- powiedziała- „Stałaś się niewidzialna. Czy możesz się znów ukazać?

„Nie wiem”- odpowiedziałam, czując we mnie rosnącą panikę.

„Spróbuj oczyścić swój umysł. Pomyśl o czymś całkowicie bez znaczenia”

„o czym na przykład?”

Isha spojrzała na kwiaty w pojemniku, które zostały dla mnie właśnie sprowadzone przez ojca- to była zresztą jedyna przyjemność, na jaką pozwalał mi ojciec. Ujęłam w dłoń pączek kwiatu, wyobrażając sobie, jak rośnie dziko w słońcu, jak wyciąga swoje liście ku niebu, chociaż wiedziałam, że większość tych kwiatów została dla mnie specjalnie wyhodowana.  Patrząc jak kwiaty powoli więdną w upływającym czasie, czułam się odpowiednio.. i dziwnie proroczo. Nawet jako dziecko zastanawiałam się, kiedy moje własne kwiaty znikną, a ja niczego nie osiągnę i sczeznę, nie czując nigdy słońca na mojej twarzy.  Gdybym miała możliwość wędrowania samodzielnie po rynku, tą krótką ucieczkę z więzienia, w jakim mieszkałam- traktowałabym jak skarb.

„Wymieniaj po kolei wszystkie gatunki kwiatów, o jakich myślisz”- powiedziała isha, przerywając moje rozmyślania.

„Postaram się”- powiedziałam, i zwilżyłam wargi-„Jaśmin, kwiat lotosu, nagietek, słonecznik…”

„O właśnie- to działa. Widzę cię, ale światło przez Ciebie przenika, jakbyś była duchem”

„..dalia, magnolia, orchidea, chryzantema…”

„jeszcze trochę”

„Lilia, różanecznik, amarant, powojnik, kalliandra”

„Gotowe. Jesteś w pełni widoczna. Jak się czujesz?”

„dobrze. Nie miałam poczucia, jakbym używała magii”

„Będziesz mogła ćwiczyć, gdy twojego ojca nie będzie. Musisz mieć możliwość kontrolowania tego, Bai”

I rzeczywiście- ćwiczyłam. W niedługim czasie 4 miesięcy, on wrócił, a moja zdolność do bycia niewidzialną przychodziła mi z łatwością, żałowałam jedynie, że nie mogłam udzielić ich Ishy.  Szczęście z posiadanego daru szybko uleciało, ponieważ nie chciałam opuszczać swojej opiekunki, mimo iż wiele łez wylała i wiele czasu straciła, by mnie przekonać do ucieczki bez niej.  Ostatecznie,  zdecydowałyśmy się nie ryzykować używając tego daru, i pozostałam w swoim pokoju jak dotychczas.  W ciągu kolejnych kilku lat musiałam jednak kilkukrotnie użyć tego daru- raz, by uciec ludziom mojego ojca, którzy odważyli się zaryzykować jego gniew. Jeszcze jako mała dziewczynka byłam narażona na ich pożądliwe spojrzenia i uszczypnięcia, gdy tylko mój ojciec nie patrzył.  Szantażowali mnie, że jeśli tylko powiem o nich ojcu, oni zemszczą się na Ishy. Gdy tylko stałam się dojrzewająca dziewczyną, ich groźby stały się jeszcze bardziej zajadle i wciąż szukali okazji, by mnie złapać samą.  Raz jednemu się to udało- uciekłam wówczas do sąsiedniego pokoju i zażyczyłam sobie stać się niewidzialną. Mimo, iż podejrzewał, że w jakiś sposób go oszukałam, nie miał odwagi iść mnie wydać ojcu. Nie mógłby mnie wydać, bez wyjawiania, czemu pojawił się w moim pokoju.  Używałam moich mocy także po to by szpiegować strażników, lub ukraść nieco słodyczy, by móc dać je w prezencie Ishy, ale ona czuła się źle- zarzuciłam więc swoje wyprawy, korzystając z mocy wyłącznie wtedy, gdy było to konieczne.  Dzięki czujności Ishy i moim darom, potrafiłam uciec od wszystkiego, co czyniło mi krzywdę- poza moim ojcem. Groźba, iż odkryje moje umiejętności była niezaprzeczalna, wiec znosiłam jego znęcanie się nade mną w ciszy.

I chociaż w tej właśnie chwili, gdy ojciec oceniał mój wygląd, chciałabym zniknąć- uśmiechnęłam się delikatnie i utwierdziłam w postanowieniu.  Z szelestem moich spódnic, przeszliśmy przez drzwi  ruszyliśmy szerokim korytarzem.  Hajari szedł za nami bezszelestnie krok w krok, co oznaczało, że był przydzielony mi do ochrony. Wspięłam się do wystawnego powozu, jaki został przysłany przez króla i pozwoliłam aurze świętowania wirować wokół mnie. Była w niej iskra ekscytacji, która ożywiła moje zmysły, i chociaż byłam wraz z ojcem, okazja do zobaczenia świata poza murami była tak rzadka, że byłam zdecydowana cieszyć się wszystkim, co wyłapywały moje oczy i uszy. Zanim zdążyłam się zganić uśmiechnęłam się. Ojciec to zauważył.

„Wyglądasz jak Twoja matka, gdy się spotkaliśmy pierwszy raz”

Uśmiech opuścił moją twarz- zastąpiłam go neutralną maską, po czym zwróciłam się do niego- „była bardzo piękna”- powiedziałam z obojętnością. Nie było to pytanie, zapraszające do podjęcia dialogu, ale proste oświadczenie, stwierdzające fakt.  Dawno temu zorientowałam się, że bezpieczniej jest powiedzieć to, czego od ciebie oczekują, i zrobić to w sposób jak najbardziej grzeczny. Wiedziałam też, że nie wolno mi wymyślać kłamliwych historyjek, ponieważ ojciec mógłby je z łatwością rozwikłać.

„Tak. Była piękna”- odpowiedział- „ale…”- nachylił się w moją stronę- „już jej nie ma”.

Zrozumiałam jego wiadomość. Spodziewał się, że będę zwracać na siebie uwagę mężczyzn, a moje działanie będzie szczególnie obserwowane.

„Rozumiem, ojcze”- odpowiedziałam i spuściłam wzrok , przyciskając dłonie do kolan. Po tej rozmowie ojciec
zaczął mnie ignorować i skupił się na rozmowie z Hajari, który zdecydowanie siedział zbyt blisko mnie.  Mimo wielu warstw jedwabi czułam, jak dociska swoje udo do mojego, i od czasu do czasu celowo przesuwa nogę w moim kierunku, szturchając mnie. Próbowałam go ignorować, przesuwałam się bliżej okna i skupiałam się na oglądaniu miasta. Całe miasto było rozświetlone, a gdy powóz zaprzęgnięty w konie skręcił, moim oczom ukazał się pałac. Wybudowany był na wzgórzu, skąd z pewnością były piękne widoki na otaczające miasto. Po drugiej stronie budynków były lasy, szerokie jezioro i wzgórza, które zapewniały ochronę przed wrogami królestwa.  Wspaniała budowla pałacu została zbudowana w całości z marmuru i granitu, a upiększały go liczne wieże, kopuły i balkony, które tworzyły miejsce do zwiedzania. Niestety, ja takiej możliwości nie będę mieć.  Nasz powóz pędził w kierunku pierwszej z trzech łukowatych bram, z których każda nazwana była od marmurowych strażników, stojących po obu stronach podstawy łuku.  Pierwsza brama to Vanar Pol z dwoma wielkimi statuami małp. Następna była Bagh Pol, czyli brama bliźniaczych tygrysów. Zadrżałam, gdy ujrzałam przerażający zestaw tygrysich strażników z obnażonymi zębami i pazurami. Ostatnia brama- Hathi Pol, czyli Brama Słoni, z naturalnej wielkości słoniami, stojącymi z podniesionymi głowami i obnażonymi, wystającymi do przodu kłami.

Chociaż nie było na to dowodów, wiedziałam, że tak duże słonie, jak te ze Słoniej bramy były używane do walk słoni- nowego koszmarnego zwyczaju, wprowadzonego przez mojego ojca. Uważał on, że walka ma na celu ocenę, który ze słoni jest najsilniejszy, najbardziej potężny a jego zwycięzca był wykorzystywany podczas jego kampanii wojennych.  Wiedziałam, że on zachęca uczestników do udziału w konkursie, nie po to by wyplenić słabych, ale by wymieszać ich krew. Walki były ustawiane, a zwierzęta podawane miały opium, by były bardziej oszalałe niż w normalnej walce.  Walki słoni przyciągały najbardziej krwiożerczych mężczyzn, podłych wojowników bez współczucia, którym podobało się korzystanie z wojny i bólu innych.  W skrócie, była to rekrutacja ludzi, jakimi mój ojciec chciał się otaczać. Ale z okazji uroczystości, bitwy i krew musiały być tymczasowo odsunięte na bok.

Pałac lśnił tysiącem lamp i kolorowymi sukniami setek kobiet, które nosiły dźwięczną biżuterię, które oświetlały spacerujących ludzi, wyglądających jak żywe kwiaty kołyszące się. W środku,  iskrzące światło odbijało się od malowideł ściennych, kolorowego szkła, marmuru i luster. Malowidła na ścianach przedstawiały wielkie zwycięstwa ostatnich królów. Każdy pokój, Każdy korytarz, każdy otwarty taras był arcydziełem architektury, a na każdym rogu stał dzban pełen bogactw królestwa, a które przywożone były z egzotycznych miejsc, sztuka, która wykonana została przez mistrzów na specjalne zlecenie i rzeźby tak piękne, że chciałam dotknąć ich detali palcami.  Lecz pomimo tego przepychu, jedno miejsce najbardziej chciałam zobaczyć- słynny dworski podwieszany ogród. Wiedziałam, ze mój ojciec nie będzie chciał odwiedzić takiego miejsca. Nie było tam dworzan, dyplomatów, nie było tam mawiania strategii politycznych.. ale pomyślałam, że gdybym chociaż rzuciła okiem na legendarny ogród, zachowałabym go w pamięci by wracać to jego wspomnienia przez kolejne długie i samotne lata.

Niestety, zbyt długo ociągałam się przy marmurowym posągu bogini Durgi, wiec ojciec boleśnie szarpnął mnie za amię, ścisnął mocno, aż krew gorąco zapulsowała. Przez chwilę szliśmy w milczeniu, aż doszliśmy do pary ludzi.. i mój ojciec przemówił. W końcu puścił moje ramię, a ja mogłam je zgiąć i z powrotem wyprostować, aż czucie powróciło do moich palców. Moja ulga nie trwała długo- wkrótce znaleźliśmy się w przedsionku do królewskich kwater- i zobaczyłam przestronny teren pełen latarni i zieleni, aż poczułam się, jakbym nagle znalazła się zagajniku pod setkami gwiazd. Mój ojciec prowadzał mnie od jednej osoby do drugiej, i nie mogłam nic na to poradzić, ale niemal każdy mężczyzna, który się do mnie zbliżał- oceniał mnie. Jeden był na tyle odważny by sięgnąć do mojego welonu- natychmiast jego ręce opadły, a on sam zaczął się dusić. Z jego ust ulewała się woda  w takich ilościach, że było to nienaturalne. Szybko się od nas oddalił, ale nie byłam pewna, czy ten człowiek przeżył nasze spotkanie.

„Chodź Yesubai”- mój ojciec znów uwięził moje ramię w silnym uścisku- „Muszę porozmawiać z królem, by dowiedzieć się, czemu Twoja obecność jest tak konieczna”.

Czekaliśmy na swoja kolej, by móc porozmawiać z królem, niecierpliwość mojego ojca  tworzyła na moim ramieniu siniaki, mimo iż z pozoru wydawał się on być nieporuszony.  Lokesh patrzył bez skrepowania na króla siedzącego na złotym tronie, jego oczy wyrażały szacunek, za każdym razem, gdy ktoś na niego zwracał uwagę.  W końcu przyszła nasza kolej, by podejść. Stary król uśmiechnął się łaskawie do mnie i klasnął z radości w dłonie.

„Lokesh! Mój bohaterze z wojny! Jak łupy wojenne?”- król wyraźnie poprosił o wypowiedzi, które pokazywały, że interesują go bardziej obchodziły uroczystości niż odpowiedzi mego ojca. Kłaniając się sztywno, ojciec odpowiedział spokojnie:

„Nasi wrogowie czołgają się przed mocą Twojego Trony, wielki królu”

„Bardzo dobrze”- odpowiedział lekceważąco król- „Cóż… przypuszczam, że zastanawiasz się, z jakiej okazji ta uroczystość, i czemu zaprosiłam do udziału w niech Twoją córkę?”

„Faktycznie, jestem ciekawy”- ojciec odpowiedział królowi

„Ach mój genialny przyjacielu! Jestem zachwycony. Jeśli to  naprawdę zachowało się  w tajemnicy przed Tobą i wszystkimi Twoimi szpiegami pałacowymi, to będę szczęśliwy, że udało się osiągnąć mi coś, czego nikomu się jeszcze nie udało-oszukać mistrza przebiegłości.  Dobry los pojawił się tego dnia w moim królestwie, Lokesh!”
„Czuję dokładnie to samo, mój królu. Może byłbyś tak miły, by podzielić się  Twoim sekretem?”

Król się zaśmiał- „taak, mój sekret.”- król klepnął mego ojca w ramię- a tego gestu mój ojciec nie znosił.
„Wiesz przyjacielu, że żadne z moich dzieci nie żyje, i Ty będziesz kolejnym panującym w tym królestwie?”

Ojciec uśmiechnął się jak obślizgły wąż,  przerażając mnie do głębi. Wydaje się, że król odniósł zupełnie inne wrażenie- mężczyzna siedzący na tronie miał szakala podczas całej tej maskarady za wiernego psa. To tylko kwestia czasu, gdy nowe zwierzątko odwróci się i go pożre.

„Schlebiasz mi”-powiedział Lokesh.

„Nie ma za co- zasługujesz na wszelkie pochwały. Uważnie śledziłem Twoją aktywność i wypady do innych królestw”

„Ach tak?”- powiedział mój ojciec

„Dość uważnie. Doceniam twoje poczynania na rzecz rozszerzenia granic naszego królestwa poprzez drogi dyplomacji, negocjacji”- czy-pochylił się w naszym kierunku i zniżył głos- „zastraszania.” – raczej przez spisek, konfrontację i terroryzm-pomyślałam. Król kontynuował:

„Dlatego podjąłem własne kroki”- krótkie, gwałtowne fale bólu atakowały moje ramię, które pokrywało się pęcherzami w miejscu, gdzie ojciec mnie trzymał. Dosłownie czułam pulsujący od niego gniew.

„Cóż królu uczyniłeś?”- mój ojciec zdołał wypowiedzieć to pytanie beztroskim tonem, chociaż ja czułam realne zagrożenie. Król oczywiście był tego nieświadomy. I oznajmił:

„Zaprosiłem kilku z najbardziej wpływowych ludzi z sąsiednich królestw z obietnicą”-tu król uniósł brwi-„iż ten, który zaoferuje nam najkorzystniejszą ofertę, otrzyma Twoją córkę Yesubai- za żonę”


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
"Och, wiem, mogło być gorzej, mogliście dać mi jakiś pierścień i wskazując na wschód, powiedzieć, że trzy tysiące kilometrów dalej jest Mordor, ale i tak łatwo nie było.
"Złodziej dusz" Aneta Jadowska

http://i42.tinypic.com/2uqiwwk.jpg

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.resocjalizacja2009uj.pun.pl www.aa2aapl.pun.pl www.0net.pun.pl www.bakugan-polska.pun.pl www.vas.pun.pl