#46 08-11-12 17:54:08

 Tigra

Zagubiony w dżungli

Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 30-10-12
Posty: 197
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren
Ulubiona część: czekam
Ulubiona para KT: Ren&Kelsey

Re: Asengan

Uuu.. Robi się gorąco! Nie wiem jak inni, ale ja już mam swojego ulubieńca. Czekam na ciąg dalszy!!!

Offline

 

#47 08-11-12 20:27:09

 Dhirells <3

Opiekun białego tygrysa

50046863
Skąd: Chełmża
Zarejestrowany: 21-10-12
Posty: 121
Punktów :   
Ulubiona część: I
WWW

Re: Asengan

Łał... Szacun, chylę głowy przed znakomitą powieściopisarką (uwielbiam romantyczne książki... :heart: )  :czyta:

Ostatnio edytowany przez Dhirells <3 (08-11-12 20:28:05)


http://img.besty.pl/images/307/53/3075307.gif

Offline

 

#48 10-11-12 22:45:40

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Asengan

Uwaga, jest to przedostatni rozdział. Będzie jeszcze jeden, epilog i koniec =)

Rozdział 15
"Przygotowania"


Dni dłużyły się, a ja miałam wrażenie, jak moje serce coraz bardziej zanika w otchłań. Chciałam je odzyskać, wyrwać je z nicości, ale ono tylko zapadało się w nią głębiej, a ja razem z nim. Nie wiedziałam co robić. Jev mnie unikał, a Ajay nawet nie chciał na mnie spojrzeć. Minęło kilka dni odkąd wróciliśmy z Lasu Czterech Żywiołów.

Weszłam do pokoju Ajay'a. Chciałam wreszcie stawić czoło przeciwnością i porozmawiać z nim o całym tym zdarzeniu. Otworzyłam powoli drzwi i wsadziłam głowę do środka. Uchyliłam je szerzej pewna, że nie ma go w pokoju. Weszłam  usłyszałam za sobą trzask. Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z Ajay'em.

- Czego tu szukasz - syknął.

Uśmiechnęłam się do niego, podeszłam i ujęłam jego twarz w swoje dłonie. Jednak on je chwycił i stanowczym ruchem odsunął ode mnie.

- Wciąż jesteś na mnie zły? - zapytałam czując, jak zaczynają mnie piec powieki.

- Zły? Nie - przelotny uśmiech - Jestem na ciebie wściekły! - warknął znów przybierając twarz seryjnego mordercy.

- Ajay, przyszłam tu by z tobą porozmawiać.

- Nie sądzę, abyśmy mieli o czym.

Podszedł do drzwi, otworzył je i gestem wskazał wyjście.

- Nie - powiedziałam stanowczo. Podeszłam do drzwi i zatrzasnęłam je. - Wysłuchasz mnie.

Ajay skrzyżował ręce i jego oblicze trochę złagodniało. Jednak wciąż na jego pięknej twarzy widniał grymas.

- A więc, słucham. Jakie kolejne kłamstwa masz mi do opowiedzenia? Czekaj, przypomnę ci jakie były "to on całował mnie", "naprawdę tego nie chciałam" i... co tam jeszcze? A, "nie chciałam, aby do tego doszło" - mówił i za każdym razem wyciągał jeden palec, zaczynając od kciuka.

- Sądzisz, że to były kłamstwa? - zapytałam.

- Nie sądzę, ja to wiem - syknął. - Masz mi coś jeszcze do powiedzenia?

- Nie - powiedziałam rozgoryczona. - Nie mam ci już nic do powiedzenia.

Posłałam mu groźne spojrzenie i wyszłam zanim piekące oczy wypuściły pierwszą łzę. Ruszyłam w stronę ogrodu, to miejsce zawsze mnie uspokajało. Usiadłam na ławeczce, a moim ciałem zaczął wstrząsać szloch. Wszystkie emocje wyszły na wierzch, cały smutek i żal po stracie ukochanego. Naszły mnie czarne myśli, jednak najbardziej przeraziła mnie jedna. Co będzie, jeśli Ajay już nigdy do mnie nie wróci? Jeśli straciłam go na zawsze, bez odwrotu?

Zaczęłam przypominać sobie wszystkie te cudowne chwile, które przeżyłam z Ajay'em. Zarówno te jako Alice, jak i te jako Anamitria. Uśmiechnęłam się przez łzy. Jak mogłam choć przez chwilę pomyśleć, że Jev mógłby mi go zastąpić? Byłam tak bardzo pogrążona w myślach, że nie zauważyłam wielkiego rysia siedzącego przede mną. Podniosłam się i podeszłam do niego. Pogłaskałam go za uszami i wyszeptałam.

- Jev, lubię cię, naprawdę. Ale proszę, musisz zrozumieć, że jestem zakochana w Ajay'u. Zawsze byłam i to nigdy się nie zmieni.

Ryś spojrzał na mnie brązowymi oczami. Następnie prychnął i odszedł. Dopiero teraz zobaczyłam małą karteczkę, która przed chwilą znajdowała się pod jego łapami. Podniosłam ją i rozprostowałam pomięty papier, po czym przeczytałam

Szanowna panienko.
Dziś dostaliśmy wiadomość, iż Naran wyzywa nas na wojnę. Musimy się do niej porządnie przygotować. Nie tylko militarnie, ale i planowo. W związku z tym dziś odbędzie się spotkanie, na którym panienka musi być. Spotkamy się w sali narad po kolacji.
Tantal


Zwinęłam papier, ruszyłam do swojej komnaty i ze łzami w oczach, udało mi się udać na krótką drzemkę. Gdy się obudziłam do pokoju nie wpadały już promienie słońca, tylko blask księżyca. Przetarłam zaspane oczy, przeciągnęłam się i z trudem wstałam z łóżka. Ruszyłam w stronę jadalni. Nikogo już nie było. Ruszyłam w stronę sali narad. Musiałam im przerwać bardzo ważną konwersację, gdyż nagle umilkli, a wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.

- Przepraszam za spóźnienie. Przysnęłam - powiedziałam i weszłam zamykając za sobą drzwi. - Czemu tak patrzycie? Aż tak źle wyglądam?

Usiadłam na moim ulubionym czerwonym krześle i spojrzałam się na każdego z osobna. Wszystkie oczy obecnych w pokoju były zwrócone na mnie, zaczynało mnie to już irytować.

- Czy ktoś mi do jasnej cholery powie co się tu dzieje?

- Ajay... - zaczął Tatal. - Powiedział, że... nie będzie ci pomagał w bitwie - dokończył.

Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam w ciemny kąt. Ajay stał oparty o ścianę i patrzył się na mnie z zaciśniętymi wargami. Podeszłam do niego i chwyciłam jego twarz w dłonie. Ani drgnął.

- Aż tak bardzo mnie znienawidziłeś, że chcesz, abym szybko poległa w boju? - zapytałam z piekącymi oczami. - Czy już naprawdę mnie nie kochasz? - szepnęłam.

- Nie - powiedział krótko, po czym zwrócił się do reszty. - Co miałem do powiedzenia, powiedziałem. Nie pomogę Anami... Alice w boju. Nigdy - po tych słowach wyszedł.

Jev podszedł do mnie, przytulił i rzekł cicho.

- Pamiętaj, że masz mnie. Jeśli nie Ajay, to ja stanę z tobą do boju.

Odwróciłam się do niego, uśmiechnęłam słabo i powiedziałam. - Dziękuję.

Jev uśmiechnął się swoim czarującym uśmiechem i zaczęliśmy planować bitwę.

Zgodnie stwierdziliśmy, że bez Ajay'a nie będzie łatwo. Jednak musieliśmy spróbować. Ja, Jev, Tantal i Aman mieliśmy być dowódcami każdej pojedynczej jednostki. Przez kilka następnych dni zbieraliśmy wojska, broń i inne potrzebne rzeczy. Jev uczył mnie nowych technik walki oraz tego, jak zbyt szybko się nie męczyć. Trwało to zaledwie trzy tygodnie, aż w końcu nadszedł czas, by zmierzyć się twarzą w twarz z Naranem.


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#49 11-11-12 13:04:14

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Asengan

Rozdział 16
"Bitwa"


A więc to już dziś, pomyślałam zakładając piękną, stalową tunikę. Spojrzałam w stronę łóżka, gdzie leżał wielki miecz i łuk z całą masą strzał. Nie lubiłam zabijać, tak naprawdę nigdy nie sądziłam, że będę musiała. Jednak to była wyjątkowa sytuacja. Jeśli zawaham się choć przez chwilę, być może będzie to koniec nie tylko ze mną, ale i całym Asenganem. Przełknęłam ślinę. Weź się w garść, Alice, skarciłam się w myślach. Jednak jedna rzecz nie dawała mi spokoju, Ajay. Co jeśli polegnę? Nigdy już go nie zobaczę i odejdę z nim skłócona. Samotna łza spłynęłam mi po policzku. Trudno, nie chciał mnie wysłuchać, ani zrozumieć? Cóż, to jego problem.

Przełożyłam pas z mieczem przez biodra i zapięłam, a następnie przewiesiłam przez ramię łuk i pokrowiec ze strzałami. Odwróciłam się i przez chwilę nie mogłam złapać oddechu. Ajay stał oparty leniwie o framugę i przyglądał mi się uważnie. Był odziany w piękną złotozieloną zbroję, w której wyglądał niczym rycerz. Po swojej lewej stronie miał zawieszony pokrowiec, a w nim miecz z piękną czerwoną klingą. W końcu odepchnął się i podszedł do mnie.

- Wyglądasz... jak prawdziwa wojowniczka - rzekł.

- Dziękuję - odpowiedziałam nie za bardzo wiedząc czy to miał być komplement.

- Widzisz, przyszedłem tu, bo chciałem ci coś dać. Miał to zrobić Jev, ale właśnie wciska się w swoją zbroję i nie mógł zrobić tego osobiście. - mówiąc to wyciągnął przed siebie rękę spodem do góry.

Na jego dłoni leżał piękny naszyjnik, do którego był przymocowany równie śliczny kamień w różnych odcieniach brązu.

- Co to? - zapytałam zachwycona.

- Tygrysie Oko. Kamień, który ma dawać poczucie bezpieczeństwa - rzekł. - Mogę?

Kiwnęłam głową. Ajay zaszedł mnie od tyłu, odgarnął moje włosy i przełożył naszyjnik przez moją szyję. Poczułam leciutkie i przyjemnie mrowienie w miejscu, w którym jego skóra zetknęła się z moją.

- Dziękuję - szepnęłam i odwróciłam się do niego.

Spojrzałam w piękne oczy mojego geparda, które przybrały kolor liściastej zieleni. Chwyciłam jego twarz w swoje dłonie i powiedziałam.

- Tak, przyznaję. To ja pocałowałam Jev'a. Ale proszę, uwierz mi. Nie wiem co mnie napadło. Może żal i współczucie. Nie chciałam, aby czuł się źle. Wiem, że wy Ganimowie zakochujecie się raz w życiu. Właśnie to uczucie żywi do mnie Jev i źle się z tym czuję. Ale chcę również, abyś wiedział, że to ciebie kocham. Od zawsze i na zawsze - mówiąc to poczułam, jak zaczynają mnie piec oczy.

No pięknie, znowu będę ryczeć, pomyślałam.

Nie wstydź się łez. Właśnie to chciałem od ciebie usłyszeć, Ajay wkradł do mojej głowy swoją myśl. Chciałem, abyś powiedziała mi całą prawdę.

Czujesz się trochę lepiej?

Cóż... nie mogę powiedzieć, abym był zadowolony z tego, że kocha cię inny mężczyzna. Jednak nie dziwi mnie to. Jesteś najcudowniejszą kobietą w całym wszechświecie i wiem, że ta cudowna kobieta należy do mnie.

Czy... czy ty wciąż mnie kochasz?

Ajay nic nie odpowiedział. Przez chwilę bałam się, że nie usłyszał moich myśli, jednak już w drugim momencie podszedł do mnie, chwycił mnie w pasie, przyciągnął do siebie tak, że przestało nas już dzielić nawet powietrze i znów wkradł do mojej głowy swoją myśl.

N i g d y nie przestałem cię kochać. Nieważne co będę mówił i jak bardzo będę się na ciebie złościł. Moje serce od kilkuset lat należy do ciebie i to jest jedyna rzecz, której jestem pewny.

Uśmiechnęłam się do niego i zarzuciłam ramiona na jego szyję. Pocałunek złączył nas jak dobrze znana historia o początku, trwaniu i końcu. Ja i Ajay zatapialiśmy się w ten zupełnie nieznany nam świat pełen miłości, czułości i pożądania. Cieszyłam się, że wreszcie odzyskałam mężczyznę mojego życia. Jeszcze nigdy nie byłam tak pewna swojej miłości do niego jak teraz. Ajay przesunął powoli swoje dłonie w górę moich pleców, by za chwilę znów powróciły w miejsce, z którego zaczęły swoją wędrówkę. Przestaliśmy dopiero wtedy, gdy usłyszeliśmy róg wojenny.

- Już czas - szepnął w moje usta. - Jesteś gotowa?

- Jeżeli ty będziesz u mego boku.

- Nie, Alice. Jev będzie z tobą. Nie mogę mieć żadnych ograniczeń. Muszę się skupić na wojskach Narana, a dopóki będę z tobą, nie będę umiał. Ważniejsze będzie dla mnie wtedy twoje bezpieczeństwo - rzekł.

Kiwnęłam głową, nie byłam na niego zła. Rozumiałam jego obawy. Ajay pocałował mnie jeszcze raz w policzek i wyszedł z komnaty. Po chwili w drzwiach stanął Jev. Uśmiechnęłam się do niego i wyszliśmy.

Stanęłam na wysokiej wierzy tuż obok łuczników. Chwyciłam swój i wzięłam jedną strzałę. Było cicho, zbyt cicho. Jedyne co słyszałam to przerywane, niespokojne oddechy mężczyzn znajdujących się przy mnie.

- Powodzenia - rzekł Jev do mojego ucha i stanął obok.

Uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam głową.

- Idą! - wrzasnął jeden z żołnierzy.

Po chwili dostrzegłam niewielką plamę, która przemieszczała się w naszym kierunku. Jednak z czasem stawała się coraz większa, aż w końcu dostrzegłam wielkie wojsko, znacznie większe od naszego.

- Coś jest nie tak, nie ma Narana - rzekł Jev.

Serce podskoczyło mi do gardła.

- Jak to? Przecież...

- Nie wiem - przerwał mi Jev. - Jednak...

Nie dokończył, gdyż tuż przed nami przeleciała strzała. Odwróciłam się w stronę wrogiego wojska i spostrzegłam, że mierzą do nas. Dobyłam łuku, napięłam cięciwę i wypuściłam strzałę, która poleciała w dół. Powtórzyłam tą czynność jeszcze kilka razy. Jednak miałam wrażenie, że w nas trafia więcej strzał. W końcu Jev chwycił moją rękę i pociągnął mnie za sobą.

- Co ty wyrabiasz? - zapytałam przerzucając łuk przez ramię.

- Tam robiło się zbyt niebezpiecznie - rzekł krótko Jev.

Poprowadził mnie na sam dół, gdzie stały wojska gotowe do walki. Brama miasta była zamknięta. Nagle kątem oka dostrzegłam cętkowaną postać przybraną w zbroję tego samego koloru co Ajay. Uśmiechnęłam się do geparda i puściłam mu oko.

Skup się, Alice, usłyszałam w myślach.

- Musisz mnie dosiąść - powiedział Jev.

Odwróciłam się do niego i otworzyłam szeroko oczy.

- Co muszę zrobić?

- Dosiąść mnie. Bez dyskusji.

Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Jev zmienił się w rysia. Prychnął, a ja z dziwnym uczuciem wsiadłam na niego. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo był wielki. Nogi dyndały mi kilka centymetrów nad ziemią. Chwyciłam kawałek zbroi rysia i ruszyliśmy w stronę siedzącego przed nami geparda.

Uważajcie na siebie, rzekł w mych myślach Ajay.

Ty również, pomyślałam i w tym samym momencie brama została zniszczona, a do środka zaczęły wchodzić oddziały Narana. Dobyłam miecza i krzyknęłam do moich wojsk.

- Bądźcie dzielni żołnierze. Nie uciekajcie z pola, mamy bitwę do wygrania.

Po tych słowach ruszyłam z Jevem na napastników. Cięłam mieczem zabijając kilku naraz. Jev walczyła pazurami i zębami. Stworzył się straszny chaos. Co chwila obok mnie padali albo ludzie Narana, albo moi. Powietrze wypełnił smród martwych ciał i krwi wymieszanej z potem. Krzyczałam i machałam mieczem zabijając coraz to nowszych przeciwników.

Przegrywaliśmy, byłam tego pewna. Jednak walczyłam dzielnie, nie mogliśmy się poddać. Musieliśmy walczyć do samego końca. Tantal i Lorens dzielnie rzucali zaklęcia. Jednak coś mnie zaniepokoiło, nigdzie nie widziałam mojego geparda.

Ajay, gdzie jesteś?, posłałam myśl jednak nie dostałam odpowiedzi.

- Księżniczko, skup się! - usłyszałam głos jednego z żołnierzy, który po chwili padł martwy.

I wtedy poczułam obecność Ajay'a. Potężna moc wypełniła moje żyły. Uśmiechnęłam się do siebie, wyciągnęłam przed siebie dłoń i wrzasnęłam.

- Fuego!

Z mojej dłoni wydobyła się wielka kula ognia, która natychmiast poraziła i zabiła kilku wrogów. Zaczęłam rzucać zaklęcia, których uczył mnie Lorens. Jednak siły coraz bardziej mnie opuszczały. Cała ta magia zabierała moją energię. W końcu zsunęłam się z grzbietu Jev'a i padłam na zakrwawioną ziemię.

Czołgałam się niczym zombie zdziwiona, że nikt nie zadał mi ostatecznego ciosu. W końcu znalazłam się w niewielkim pomieszczeniu, gdzie nie było żywej duszy. Zaczęłam krztusić się własną śliną. Świat niemiłosiernie wirował wokół mnie. Zamknęłam oczy i usłyszałam, jak ktoś się porusza i idzie w moją stronę.

- Ajay? - zapytałam drżącym głosem.

- Nie - usłyszałam zupełnie nieznany mi głos. - Twój największy koszmar.

Natychmiast otworzyłam oczy i wstałam chwiejąc się na nogach. Przede mną stał mężczyzna w średnim wieku. Był odziany w szatę koloru krwistej czerwieni. Był cały blady, niczym duch.

- Kim jesteś? - syknęłam.

- Oh, księżniczko. Czyżbyś mnie nie pamiętała?

- Nie sądzę.

- Zwę się Odon i jestem prawą ręką Narana.

Odon, coś mi to imię mówiło. Tylko co?

- Nie pamiętasz mnie? Ach, nie dziwię się. No bo kto by chciał pamiętać imię mężczyzny, który raz odebrał ci życie i po kilkuset latach spróbował zrobić to ponownie. Jednak twoi rodzice tak bardzo cię kochali, że oddali własne życie...

- To ty zabiłeś mnie, gdy byłam Anamitrią! - wrzasnęłam.

- Brawo, jesteś bardzo spostrzegawcza. A dzisiaj znów będę napawał się twoją śmiercią.

Wyciągnęłam przed siebie miecz i rzekłam.

- Tym razem, mój drogi Odonie, nie uda ci się.

Odon zaśmiał się jak szaleniec. Zaczął wymawiać jakieś nieznane mi słowa i po chwili miecz sam wyleciał mi z ręki. Spojrzałam ostro na mężczyznę i wyciągnęłam dłoń.

- Chcesz mi ułatwić zadanie? Proszę bardzo. Pamiętaj, że nie jesteś Ganimem i jeśli zmarnujesz zbyt dużo energii magia sama cię zabije - syknął.

Cholera, ma rację, pomyślałam i opuściłam dłoń. Odon znów się zaśmiał i podniósł za pomocą magii wielki trójząb leżący pod nim.

- Żegnaj, księżniczko - powiedział i za pomocą magii pchnął go we mnie.

- Nie! - usłyszałam głos i po chwili stanął przede mną Ajay.

Wypowiedział zaklęcie i trójząb odleciał w bok.

- Nie pozwolę ci znów mi ją odebrać - wysyczał w stronę Odona.

- Ach, nasz wielki i potężny Aakash. Zastanawiałem się kiedy znów się spotkamy.

Ajay splunął na ziemię i wyciągnął dłoń.

Cokolwiek się będzie działo, masz uciekać, usłyszałam go w myślach. Odon wypowiedział jakieś słowo i cisnął złotawą kulą w Ajay'a, jednak ten stworzył wielką tarczę.

Uciekaj, teraz!, wrzasnął w moich myślach.

Odwróciłam się i już otwierałam drzwi, gdy usłyszałam jęk i huk. Odwróciłam się i zobaczyłam leżącego przede mną Ajay'a. Jego klata piersiowa unosiła się słabo. Nie słuchając swojego rozsądku podbiegłam do niego ze łzami w oczach i upadłam na kolana.

- Ajay - szepnęłam łamiącym się głosem. - Czemu to zrobiłeś?

- To... było moje przeznaczenie. Pamiętaj, że zawsze oddam własne życie, abyś ty była bezpieczna.

- Proszę cię, nie zostawiaj mnie.

- Nie zostawię, zawszę będę przy tobie - mówiąc to dotknął mojego serca. - O tutaj.

- Kocham cię - szepnęłam.

- Ja ciebie również.

Tylko to powiedział, a jego klatka piersiowa przestała się unosić. Ajay, mój ukochany Ajay, odszedł. Poczułam jakby ktoś wyrywał mi serce. Straciłam go, tym razem na zawsze.

Usłyszałam klaskanie i podniosłam głowę w stronę potwora.

- Cóż za wzruszająca i przepiękna scenka - rzekł.

- Morderca - syknęłam wstając.

- Oh, bez komplementów proszę. Jeszcze się zarumienię.

Poczułam wielki gniew, który zaczął wypełniać każdą komórkę mojego ciała. Ten blady mężczyzna właśnie zabił Ajay'a. Musi za to zapłacić. Nagle gniew zaczął się przeradzać w coś zupełnie nowego, potężną siłę, która wypełniła całe moje ciało. Wyciągnęłam przed siebie dłoń i wrzasnęłam ile sił w płucach.

- Muerte!

Wielka czerwono-czarna kula wydobyła się z mojej dłoni i ugodziła Odona prosto w serce. Ten tylko zachłysną się powietrzem i padł martwy na ziemię. Oddychając ciężko poczułam, jak świat wokół znów zaczyna wirować. Opuściła mnie cała energia. A potem padłam na martwe ciało Ajay'a i nastała ciemność.
___________________________________

Tak dla ciekawostki, oto Tygrysie Oko:

http://img.bazarek.pl/179364/12971/2858066/250_20948987404eb8e61b28147.jpg

Ponoć naprawdę ma on dawać poczucie bezpieczeństwa i przyznam, że chyba nie raz się o tym przekonałam ;p Jest to kamień zodiakalnego znaku bliźniąt (czyli mój xd).


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#50 11-11-12 17:52:15

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Asengan

Epilog


Otworzyłam obolałe powieki i zamrugałam kilka razy, aby odzyskać ostrość widzenia. Zdałam sobie sprawę, że znajduję się we własnej komnacie, na własnym łóżku. Potarłam wyjątkowo obolałe miejsce na głowie i powoli podparłam się na łokciach. Jev spał siedząc obok mnie na krześle. Potargałam go delikatnie i uśmiechnęłam się.

- Dzień dobry - powiedział otwierając oczy. - Jak się czujesz?

- Może być - rzekłam.

Usiadłam na skraju łóżka i przeciągnęłam się słysząc w niektórych miejscach pyknięcia.

- Jev - zaczęłam. - Wygraliśmy?

- Tak - powiedział. - Punktem kulminacyjnym bitwy było twoje zabicie Odona. Gdy wojska Narana usłyszały o tym, że ich główny dowódca nie żyje, zaczęły się wycofywać.

Potarłam dłonią kark i natknęłam się na rzemyk. Przesunęłam po nim palcami, aż w końcu natknęłam się na zimne Tygrysie Oko. Odwróciłam się do Jeva i powiedziałam.

- Dziękuję za to.

Mężczyzna spojrzał się na mnie ze zdziwieniem.

- Ale za co? - zapytał.

Uniosłam kamień do góry.

- Za to. Ajay powiedział, że chciałeś mi to dać, ale... zaraz. To nie od ciebie?

Jev przecząco pokiwał głową.

- Nic ci nie dawałem.

- Ach, więc to było od...

I wtedy, jak grom, wróciło wspomnienie o tym okropnym zdarzeniu.

- Gdzie jest Ajay? - zapytałam z przerażeniem.

Oczy Jev'a posmutniały. Spuścił głowę i się nie odezwał ani słowem. Podeszłam do niego i ponowiłam pytanie. Jednak i to nie dało skutku. Poczułam łzy spływające mi po policzku.

- Jev, powiedz mi... gdzie jest Ajay?

Brązowooki uniósł głowę. Jego oczy były całe czerwone, a po policzkach również ciekły łzy. I wtedy zrozumiałam, Ajay naprawdę odszedł, na zawsze.

- Nie - szepnęłam. - To niemożliwe.

Jev wstał i objął mnie ramieniem.

- Ajay wiedział, że tak będzie. Lorens miał również talent do przewidywania przeszłości. Powiedział, że znowu zginiesz z rąk Odona. Ajay wtedy zaczął się dziwnie zachowywać, a potem powiedział mi, żebym to ja był u twego boku podczas bitwy. Gdybyś dosiadła jego, na pewno byś zginęła. Ajay... oddał własne życie, aby ocalić twoje.

Złapałam się za serce, które nagle zaczęło się ściskać. Nie mogłam złapać powietrza, dusiłam się z płaczu. Poczułam się tak, jakby ktoś właśnie ugodził mnie w klatkę piersiową. Ajay'a nie ma. Spojrzałam w twarz Jev'a. Nie miałam już ochoty żyć. Chciałam umrzeć i znów znaleźć się obok mojej pierwszej i jedynej miłości.

Wybiegłam z komnaty nie zwracając uwagi na krzyki Jev'a. Biegłam na oślep, tam gdzie niosły mnie nogi. W głowie słyszałam śmiech Ajay'a, na wargach czułam jego usta, a całe ciało pokryła gęsia skórka. Wspomnienia uderzyły mnie jak piorun sprawiając mi tym samym jeszcze większy ból. W końcu potknęłam się i upadłam rozdzierając kolana i łokcie. Jednak ten ból miał się nijak w porównaniu z tym, który czułam. Zaczęłam płakać w ziemię. Uklękłam i krzyknęłam z całych sił.

- Dlaczego odszedłeś? Obiecałeś, że będziesz ze mną!

Moim ciałem wstrząsnął kolejny szok.

- Zabierz mnie ze sobą - szepnęłam.

Miałam wrażenie, że jestem zupełnie sama na tym złym świecie, że wszyscy mnie opuścili. Nagle uderzyła we mnie fala wiatru, a wraz z nim cudowny, miękki głos Ajay'a i dwa najcudowniejsze słowa na świecie: Kocham Cię.

Ciąg dalszy nastąpi... ?
_______________________________________

I w ten sposób "Asengan" dobiegł końca. Dzięki, że byliście ze mną i czytaliście moje wypocinki. Mam nadzieję, że wam się podobało. Na razie żegnam się z wami i do napisania :papa:


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#51 11-11-12 18:16:43

 Tigra

Zagubiony w dżungli

Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 30-10-12
Posty: 197
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren
Ulubiona część: czekam
Ulubiona para KT: Ren&Kelsey

Re: Asengan

BOSKIE!!! Szkoda tylko,że smutne zakończenie. W poprzednim poście napisałam, że mam swojego ulubieńca. Destiny... zabiłaś go. To był Ajay.

Offline

 

#52 11-11-12 18:26:10

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Asengan

Haha, a tu ci zrobię psikusa xD Uwielbiałam Ajay'a i on też był moją ulubioną postacią ;p

Hmm... a może jednak by się tak zastanowić, czy jednak nie zrobić drugiej części...


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#53 11-11-12 18:31:45

 Tigra

Zagubiony w dżungli

Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 30-10-12
Posty: 197
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren
Ulubiona część: czekam
Ulubiona para KT: Ren&Kelsey

Re: Asengan

Oczywiście! Niech Powstanie Z Martwych!

Offline

 

#54 11-11-12 18:59:45

 Minjami

Anamika

44324206
Skąd: Ostóda :D
Zarejestrowany: 28-10-12
Posty: 700
Punktów :   
Ulubiona postać: nwm wszystkie kocham 
Ulubiona część: 1,2,3 :P
WWW

Re: Asengan

tu się nie ma nad czym zastanawiać rób, rób drugą część będę cierpliwie(mam nadzieję) czekać :D


http://24.media.tumblr.com/tumblr_m86waqFYRC1rcidgso1_500.gif

Offline

 

#55 11-11-12 19:35:28

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Asengan

Mam już jedną rzecz, teraz wymyślę resztę fabuły i zobaczymy ;3


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#56 11-11-12 20:00:27

 Tigra

Zagubiony w dżungli

Skąd: Poznań
Zarejestrowany: 30-10-12
Posty: 197
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren
Ulubiona część: czekam
Ulubiona para KT: Ren&Kelsey

Re: Asengan

Radujesz moje serce. Jak tylko zobaczyłam powyższy post zabiło mocniej, a na moich ustach wykwitł uśmiech, a nie czuje się dziś dobrze.
Wręcz jest coraz gorzej. Policz to jako dobry uczynek.

Offline

 

#57 01-07-13 22:35:54

 Deschen

Nilima

Zarejestrowany: 27-06-13
Posty: 394
Punktów :   
Ulubiona postać: Sohan Kishan Rajaram <3
Ulubiona część: Klątwa tygrysa Wyprawa
Ulubiona para KT: Kishan i Kelsey

Re: Asengan

Dawaj Des Ayaj to też mój ulubieniec
świetnie piszesz :tula:

Ostatnio edytowany przez Deschen (01-07-13 22:36:57)


http://24.media.tumblr.com/3e72ee281347e05828a1721b28f05088/tumblr_mg60a1tN7c1qhu3hxo2_500.gif?width=500

Offline

 

#58 15-08-13 18:08:21

 Destiny

Założycielka

Zarejestrowany: 18-07-12
Posty: 1640
Punktów :   
Ulubiona postać: Ren's my home
Ulubiona część: I i IV
Ulubiona para KT: Rensey
WWW

Re: Asengan

Asengan został już niestety zakończony ;) Ale mam też blogi z innymi bazgrołami, których nawet nie dokończyłam xD No, może oprócz "Choroby Duszy" ;p


Znużona, przetarłam oczy i zgniotłam poduszkę pod głową. Usłyszałam cichy głos Rena, gdy nucił naszemu nowo narodzonemu synkowi w pokoju obok. Mówił do niego łagodnie w hindi i chociaż nadal nie rozumiałam tego języka, rozpoznałam słowa, którymi Ren zwracał się do naszego synka - Mera raja beta - co oznaczało "Synku, mój mały książę".

Offline

 

#59 11-05-15 00:13:47

 LeLo

Nowy

Zarejestrowany: 09-05-15
Posty: 2
Punktów :   
Ulubiona postać: Lokesh (ale nie Mahiszasura)
Ulubiona część: 1,2,3,4,5 i prequel
Ulubiona para KT: Dhiren + Kelsey

Re: Asengan

Des , no wiesz co?
To co Ty napisałaś to nie jest zwykły epilog.
Takie coś pisze się pod koniec drugiego tomu trylogii...
:|
Niemniej jednak opowiadanko bardzo fajne. ;)

Ostatnio edytowany przez LeLo (11-08-15 13:36:03)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.bakugan-start.pun.pl www.firataleague.pun.pl www.karczmadnd.pun.pl www.awft1.pun.pl www.mangekyou-eye.pun.pl